Rosyjska policja rozesłała list gończy za byłym kijowskim didżejem Artiomem Trofimowem, który miał koordynować atak na lotniska ze strategicznymi bombowcami. Ale dzień przed uderzeniem wraz z żoną wyjechał „poza granice Rosji” i „tam świętował urodziny”, informują ze złością rosyjscy imperialni blogerzy.
Mieszkający w syberyjskim Czelabińsku Trofimow był podobno właścicielem tirów, które rozwiozły po Rosji drewniane domki, w których schowano ukraińskie drony. Również w Czelabińsku, w wynajętej hali, przygotowywano je do uderzenia. Wcześniej zostały przemycone do Rosji, nie wiadomo jednak skąd.
Czytaj więcej
Rosyjskie siły poszerzyły front w obwodzie sumskim, zbliżając się do stolicy położonego na północ...
Rosyjscy kierowcy kamieniami walczą z technologią XXI wieku
Tiry zatrzymywano po drodze, w pobliżu lotnisk, pod jakimś pozorem. Kierowca jadący obok lotniska w obwodzie irkuckim dostał polecenie zjechania na stację benzynową, gdzie ktoś miał na niego czekać. Gdy poszedł szukać nieznajomego, z kontenerów na jego tirze spadły dachy, a ze środka zaczęły wylatywać drony w kierunku samolotów na lotnisku.
Inni kierowcy ze stacji rzucili się w stronę tira (jeden nawet wdrapał się na jego dach) i pałkami oraz kamieniami próbowali walczyć z dronami. Obok stał patrol policji i przyglądał się temu oraz ochronie lotniska rozpaczliwie strzelającej do dronów. Żadna inna broń przeciwlotnicza rozmieszczona wokół lotniska nie była w stanie nic z nimi zrobić, były zbyt małe.