Michał Szułdrzyński: Jarosław Kaczyński i Beniamin Netanjahu. Kto uczy się od kogo?

Ani USA, ani Zachód zbytnio nie zareagowały na pierwszą z ustaw, za pomocą której Beniamin Netanjahu chce przejąć sądownictwo w Izraelu. Jarosław Kaczyński zapewne obserwuje sytuację w Jerozolimie i wyciągnie wnioski po ewentualnej wygranej jesienią.

Publikacja: 27.07.2023 17:12

Jarosław Kaczyński, Benjamin Netanjahu

Jarosław Kaczyński, Benjamin Netanjahu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek/ AFP

Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński przed czterema miesiącami przyznał, że rząd izraelski rozmawiał z politykami sprawującymi władzę w Polsce na temat kontrowersyjnej reformy sądownictwa. Było to apogeum wiosennej fali protestów w Izraelu, które doprowadziły do tego, że rząd w Jerozolimie odłożył na jakiś czas prace nad zmianami w prawie.

W poniedziałek jednak w Knesecie przegłosowano pierwszą z pakietu ustaw, które zapowiedział Beniamin Netanjahu. Koalicja rządząca w Izraelu, złożona z prawicowego Likudu, partii ultraortodoksów oraz skrajnej nacjonalistycznej prawicy (reprezentującej radykalnych żydowskich osadników), okroiła kompetencje Sądu Najwyższego, odbierając mu prawo blokowania decyzji większości rządowej. Wcześniej na przykład Sąd Najwyższy uniemożliwił nominację Arie Deriego na ministra finansów, ponieważ ciążył na nim wyrok za przyjmowanie łapówek, prania pieniędzy, defraudacji i oszustw podatkowych. Sąd blokował też decyzje rządu o aneksji kolejnych terenów na Zachodnim Brzegu, które zasiedlali żydowscy osadnicy, choć należały zgodnie z prawem międzynarodowym do Palestyńczyków.

Czytaj więcej

Izrael. Beniamin Netanjahu przeforsował pierwsze zmiany w sądownictwie

Dlaczego USA tak łagodnie zareagowały na okrojenie kompetencji izraelskiego Sądu Najwyższego

Krytycy Netanjahu ogłosili, że Izrael wychodzi z klubu państw demokratycznych, zaś jego zwolennicy, że demokracja będzie jeszcze silniejsza, ponieważ niewybierane przez obywateli ciało nie będzie już mogło w przyszłości blokować woli demokratycznie wybranej większości.

Protestujący na ulicach wykrzykują, że nie chcą by Izrael poszedł drogą Polski jeśli idzie o sądownictwo i kierunek zmian. Ale Jestem przekonany, że teraz to Jarosław Kaczyński uważnie obserwuje wydarzenia w Izraelu. Bo choć wydawało się, że reakcja na radykalny ruch Beniamina Netanjahu będzie stanowcza, to tym co uderza, jest fakt, jak umiarkowanie odpowiada na to wszystko Zachód. A dla Kaczyńskiego to ważny sygnał.

Owszem, trwają cały czas protesty w kraju, od ośmiu miesięcy non stop demonstruje opozycja, piloci rezerwy i rezerwiści jednostek specjalnych (na których opierają się zdolności operacyjnej Izraelskich Sił Obronnych) deklarują, że nie będą się stawiać na ćwiczenia, szekel traci na wartości, a ekonomiści grożą poważnymi konsekwencjami. Jednak Netanjahu nic sobie z tego nie robi.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Czy Izrael czeka wojna domowa

Opinia światowych potęg jest w tym przypadku wyjątkowo powściągliwa. Amerykanie podkreślają, że demokracja jest ważna, ale tuż przed głosowaniem Joe Biden rozmawiał telefonicznie z premierem Beniaminem Netanjahu. Po głosowaniu Departament Stanu podkreślił, że nie ma mowy o zerwaniu sojuszu z Izraelem ani zatrzymaniu kluczowej dla bezpieczeństwa tego kraju pomocy wojskowej. Francja i Wielka Brytania wydały komunikaty, w których podkreślono przywiązanie do demokracji. I tylko jedna z agend Unii Europejskiej ogłosiła, że nie będzie organizować w Izraelu konferencji na temat… startupów.

Oczywiście w dłuższej perspektywie Netanjahu prowadzi niezwykle ryzykowną politykę. Kraj znalazł się na krawędzi głębokiego konfliktu, być może nawet wojny domowej. W USA rośnie też irytacja zachowaniem większości rządowej w Jerozolimie. Ale sam Izraelski premier zna się (i lubi) z amerykańskim prezydentem od dziesięcioleci. Warto przypomnieć, że na początku lat 80. Beniamin Netanjahu zaczynał pracę w USA jako izraelski dyplomata, spędzając w Nowym Jorku i Waszyngtonie sześć lat. Wcześniej też studiował w Stanach.

W przyszłości Kongres może chcieć ukarać Izrael, strasząc go odebraniem pomocy wojskowej, ale dziś wygląda na to, że to Netanjahu - podkreślają to również polscy eksperci - jest zwycięzcą tej potyczki. USA nie mogą przecież z takich powodów wycofać poparcia dla Izraela, bo ten kraj odgrywa zbyt ważną geopolitycznie rolę w regionie.

Jakie wnioski płyną dla PiS ze skoku na sądy w Izraelu?

I właśnie dlatego jestem pewien, że liderzy Prawa i Sprawiedliwości bacznie się przyglądają polityce Jerozolimy. Dotąd bowiem zarówno Unia Europejska jak i USA były czynnikami mitygującymi politykę Jarosława Kaczyńskiego w sprawie szeroko rozumianej praworządności. Unia okazała się bezradna i choć zablokowała Polsce środki unijne, to nie doprowadziła do cofnięcia kierunku zmian w polskim sądownictwie, które wprowadził PiS po 2015 roku. To Waszyngton okazywał się znacznie bardziej skuteczny w perswadowaniu obozowi rządzącemu w Polsce, by porzucił co bardziej zamordystyczne pomysły, szczególnie gdy szło o amerykańskie interesy.

Czytaj więcej

Inwestorzy odwrócą się od Izraela? Opozycja walczy z rządem o sądy

Teraz jednak Jarosław Kaczyński dostaje sygnał, że może warto zagrać na ostro. Już rok temu zapowiedział, że jak wygra wybory, to będzie prowadzić znacznie bardziej stanowczą politykę wobec Brukseli. Jeśli więc Kaczyńskiemu uda się zachować władzę po jesiennych wyborach, wyciągnie zapewne wnioski również z sytuacji w Izraelu i weźmie lekcje od Netanjahu. I może uznać, że nie należy przesadzać z ostrożnością w sprawach praworządności ani w obawie przed interwencjami UE czy USA. Dla wszystkich, którzy obawiają się o stan demokracji w Polsce czy kwestie praworządności, to byłaby bardzo zła wiadomość.

Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński przed czterema miesiącami przyznał, że rząd izraelski rozmawiał z politykami sprawującymi władzę w Polsce na temat kontrowersyjnej reformy sądownictwa. Było to apogeum wiosennej fali protestów w Izraelu, które doprowadziły do tego, że rząd w Jerozolimie odłożył na jakiś czas prace nad zmianami w prawie.

W poniedziałek jednak w Knesecie przegłosowano pierwszą z pakietu ustaw, które zapowiedział Beniamin Netanjahu. Koalicja rządząca w Izraelu, złożona z prawicowego Likudu, partii ultraortodoksów oraz skrajnej nacjonalistycznej prawicy (reprezentującej radykalnych żydowskich osadników), okroiła kompetencje Sądu Najwyższego, odbierając mu prawo blokowania decyzji większości rządowej. Wcześniej na przykład Sąd Najwyższy uniemożliwił nominację Arie Deriego na ministra finansów, ponieważ ciążył na nim wyrok za przyjmowanie łapówek, prania pieniędzy, defraudacji i oszustw podatkowych. Sąd blokował też decyzje rządu o aneksji kolejnych terenów na Zachodnim Brzegu, które zasiedlali żydowscy osadnicy, choć należały zgodnie z prawem międzynarodowym do Palestyńczyków.

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Arak: Po 20 latach w UE musimy nauczyć się budować koalicje
Opinie polityczno - społeczne
Przemysław Prekiel: Krótka ławka Lewicy
Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem