Marek A. Cichocki: Konkurs piękności

Myśl, że polskie i ukraińskie interesy nie muszą się zawsze pokrywać, traktowana jest jako niestosowna. Lepiej wyjść z tego transu.

Publikacja: 29.05.2023 03:00

Marek A. Cichocki: Konkurs piękności

Foto: Fotorzepa/ Piotr Guzik

Od sławetnej sprawy ukraińskiego zboża, które zalało polski rynek, i próby uregulowania tej sytuacji przez rząd w Warszawie – co nie było proste, bo formalnie te sprawy leżą w gestii Brukseli – słychać co rusz jeremiady wieszczące koniec pięknej pogody w relacjach między Warszawą i Kijowem. Teraz na horyzoncie pojawiła się kolejna chmura gradowa dotycząca Wołynia.

Te dwie różne sprawy odnoszą się do jednego problemu. Rosyjska inwazja na Ukrainę pokazała, jak bardzo w nowym, geopolitycznym układzie Polska i Ukraina są geograficznie ze sobą powiązane. Ogromne społeczne emocje wywołane wojną sprawiły też, że bardzo dużo Polaków uznało, że polityka wobec walczącej Ukrainy jest kwestią szlachetnego świadectwa. Z kolei w warunkach egzystencjalnego zagrożenia w Ukrainie utrwaliło się, mam wrażenie, przekonanie, że od Polski należy oczekiwać bezgranicznego oddania i poparcia. Skutek jest taki, że nawet delikatna sugestia, że interesy polskie i ukraińskie nie muszą się we wszystkich sprawach pokrywać, traktowana jest jako wysoce niestosowna. Zwykle pada tu sakramentalne: to nie jest moment na takie dyskusje!

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Paliwo na straszny scenariusz

Uważam jednak, że lepiej jak najszybciej wyjść z tego swoistego transu. W kwestiach zasadniczych nie ma nad czym się zastanawiać. W polskim interesie leży wspieranie Ukrainy, tak jak oczywiste jest, że istotne osłabienie potencjału Rosji służy naszemu bezpieczeństwu, a Ukraina jako część zachodniego świata otwiera dla nas nowe możliwości. Jednak zamykanie oczu na to, że Ukraina prowadzi swoją własną grę, a my powinniśmy nie tylko patrzeć na potencjalne korzyści, ale również na ryzyka, skutkuje tworzeniem jakiejś iluzji, która może się kiedyś nieprzyjemnie dla nas skończyć.

Zamiast własnej gry wielu w Polsce chciałoby, niestety, wciąż uprawiać swego rodzaju konkurs piękności. Już słychać te głosy: oj biada, bo Zełenski pojechał do Berlina i Paryża, a nawet poleciał samolotem Macrona na szczyt G7, a Warszawę ominął; oj niedobrze, bo się Ukraińcy porozumieli w sprawie wysłania F-16 i nikt już nie pamięta, że to przecież my pierwsi wysłaliśmy czołgi.

Myślę sobie: może zamiast konkursu, róbmy jednak lepiej politykę.

Marek A. Cichocki

Autor jest profesorem Collegium Civitas


Opinie polityczno - społeczne
Dubravka Šuica: Przemoc wobec dzieci może kosztować gospodarkę nawet 8 proc. światowego PKB
Opinie polityczno - społeczne
Piotr Zaremba: Sienkiewicz wagi ciężkiej. Z rządu na unijne salony
Opinie polityczno - społeczne
Kacper Głódkowski z kolektywu kefija: Polska musi zerwać więzi z izraelskim reżimem
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Wybory do PE. PiS w cylindrze eurosceptycznego magika
Opinie polityczno - społeczne
Tusk wygrał z Kaczyńskim, ograł koalicjantów. Czy zmotywuje elektorat na wybory do PE?