Artur Bartkiewicz: Wycie syren i szum musującego szampana na Kremlu

Decyzja MSWiA ws. uruchomienia syren alarmowych, by w niedzielę rano uczcić ofiary katastrofy smoleńskiej, jest co najmniej nieprzemyślana. Najgorsze jest w niej to, że daje ona pretekst do przypomnienia o tym, co nas dzieli – w czasie, gdy powinniśmy być połączeni jak nigdy.

Publikacja: 09.04.2022 14:04

Artur Bartkiewicz: Wycie syren i szum musującego szampana na Kremlu

Foto: PAP/DPA

Podjęta na ostatnią chwilę decyzja, by w Polsce graniczącej z atakowaną w dzień i w nocy z powietrza Ukrainą, w której syreny alarmowe są zapowiedzią nadchodzącej z powietrza śmierci, to przykład sytuacji, w której ktoś chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Do ilu spośród ponad 2 mln Ukraińców w Polsce, w tym setek tysięcy dzieci, nie uda się w ciągu doby dotrzeć z informacją, że syreny, które usłyszą w niedzielę rano, nie oznaczają, że wojna dopadła ich również w bezpiecznej, jak im się wydawało, Polsce? Mało tego - do ilu Polaków, od tygodni bombardowanych obrazami koszmaru walczącej Ukrainy, nie uda się dotrzeć z taką informacją? Czy naprawdę, w obecnej sytuacji, najlepszym sposobem uczczenia pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy, jest ponure wycie syren, które wielu wprawi w konsternację, a wielu po prostu przerazi? Zwłaszcza, że rocznica raczej nie zaskoczyła nas wszystkich, niczym zima drogowców. By przewidzieć jej nadejście nie potrzeba było nadzwyczajnych zdolności. Wystarczył kalendarz.

Czytaj więcej

W niedzielę w całej Polsce zawyją syreny alarmowe. Samorządy odmawiają

Mogę sobie wyobrazić, że dałoby się np. uczcić rocznicę katastrofy, która zabrała prezydenta tak dobrze rozumiejącego, jak ważne jest dla Polski prowadzenie mądrej polityki wschodniej, odegraniem hymnu Polski i Ukrainy na rynkach miast i miasteczek. Można byłoby z okazji tej rocznicy zorganizować polsko-ukraiński koncert, z którego dochody przekazane zostałyby na pomoc humanitarną dla walczącej z Rosją Ukrainy. Można byłoby zorganizować polsko-ukraińskie pikniki patriotyczne. Wojna wybuchła już ponad sześć tygodni temu. Naprawdę był czas, żeby o tym pomyśleć i to zorganizować.

Zamiast tego wyć będą syreny. Znów – nie trzeba było wielkiego politycznego geniusza, żeby przewidzieć, jaką reakcję taka decyzja wywoła u polityków opozycyjnych wobec władzy. W efekcie w przededniu rocznicy katastrofy smoleńskiej w najlepsze trwa kłótnia o to czy rząd jest nieczuły wobec naszych ukraińskich gości, czy może dla opozycji Ukraińcy są ważniejsi od Polaków, a pamięć o katastrofie smoleńskiej uwiera tych, którym z PiS jest nie po drodze. 12 lat po tym, gdy Tu-154 rozbił się pod Smoleńskiem, katastrofa nadal skutecznie pogłębia przepaść między dwoma zwaśnionymi plemionami.

A najgorsze, że dzieje się to w czasie, gdy nie potrzebujemy żadnych podziałów – a zwłaszcza tego. Rosja skutecznie rozgrywała katastrofę smoleńską chociażby przetrzymując bez żadnych racjonalnych powodów wrak Tu-154M. Rozgrywa ją zresztą nadal – bo czym innym był wpis Dmitrija Rogozina, szefa Roskosmosu, który niedawno „zapraszał” do Smoleńska Jarosława Kaczyńskiego. Ale to, że Rosja chce nas w ten sposób rozgrywać nie oznacza, że mamy grać w tę grę. Niestety, z uporem godnym lepszej sprawy, to robimy. A Rosja jest tym silniejsza, im my jesteśmy bardziej podzieleni. Naprawdę był już czas, aby to zrozumieć.

Dlatego, kiedy jutro o 8:41 zawyją syreny, niektórzy być może usłyszą w ich tle szum. Warto się w niego dobrze wsłuchać – nie będzie to bowiem tylko szmer oburzenia niezadowolonych z wycia syren. To będzie również szum musującego na Kremlu szampana. 

Podjęta na ostatnią chwilę decyzja, by w Polsce graniczącej z atakowaną w dzień i w nocy z powietrza Ukrainą, w której syreny alarmowe są zapowiedzią nadchodzącej z powietrza śmierci, to przykład sytuacji, w której ktoś chciał dobrze, a wyszło jak zwykle. Do ilu spośród ponad 2 mln Ukraińców w Polsce, w tym setek tysięcy dzieci, nie uda się w ciągu doby dotrzeć z informacją, że syreny, które usłyszą w niedzielę rano, nie oznaczają, że wojna dopadła ich również w bezpiecznej, jak im się wydawało, Polsce? Mało tego - do ilu Polaków, od tygodni bombardowanych obrazami koszmaru walczącej Ukrainy, nie uda się dotrzeć z taką informacją? Czy naprawdę, w obecnej sytuacji, najlepszym sposobem uczczenia pamięci prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych ofiar katastrofy, jest ponure wycie syren, które wielu wprawi w konsternację, a wielu po prostu przerazi? Zwłaszcza, że rocznica raczej nie zaskoczyła nas wszystkich, niczym zima drogowców. By przewidzieć jej nadejście nie potrzeba było nadzwyczajnych zdolności. Wystarczył kalendarz.

Opinie polityczno - społeczne
Paweł Łepkowski: W polityce walka z krzyżem to ryzykowny wybór
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Jarosław Kaczyński i Donald Tusk – panom już dziękujemy
Opinie polityczno - społeczne
Adam Lipowski: NATO wspiera Ukrainę na tyle, by nie przegrała wojny, ale i nie wygrała z Rosją
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Polska nie powinna delegować swej obrony do mało wiarygodnego partnera – Niemiec
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Koszmar Ameryki, czyli Putin staje się lennikiem Chin