Wojna Rosji z Ukrainą: Pekin gra na siebie

Lepiej siedzieć na górze i obserwować walczące tygrysy, niech się osłabiają, bo to gra na naszą rzecz. Chiny wciąż stosują tą zasadę – pisze sinolog.

Publikacja: 28.02.2022 21:16

Prezydent Chin, Xi Jinping

Prezydent Chin, Xi Jinping

Foto: AFP

Rosja bez Ukrainy to Federacja Rosyjska, Rosja z Ukrainą to ponownie imperium. To o jego powrót gra Władimir Putin, czego nie ukrywa – mówił Zbigniew Brzeziński, powtarzając formułę wypracowaną w kręgu paryskiej „Kultury".

Czy w tej rozgrywce Rosja cieszy się wsparciem Chin? – pyta wielu. Poniekąd tak, lecz jak widać z reakcji Pekinu na brutalną agresję, tamtejsze władze Moskwę wspierają, ale się nie cieszą, by sparafrazować znane słowa.

Czytaj więcej

Paweł Łepkowski: Wojnę rosyjsko-ukraińską wygrają Chiny

Albowiem chińska myśl strategiczna podpowiada: lepiej siedzieć na górze i obserwować walczące tygrysy, niech się osłabiają, bo to gra na naszą rzecz. Jest to formuła trwała i do dziś stosowana. Dowodem wspomnienia Henry'ego Kissingera, który w swych pamiętnikach pisze, jak to chińscy interlokutorzy przekonywali go, że lepiej mieć Wietnam podzielony niż zjednoczony, nawet pod wodzą tamtejszej Partii Komunistycznej. Pekin konsekwentnie trzyma się tej strategii także wobec Półwyspu Koreańskiego.

Cenny partner

Obecne, bardzo bliskie i gęste jak nigdy przedtem, stosunki z Rosją są jednak władzom ChRL niezmiernie potrzebne. To partner cenny w rozgrywce najważniejszej, czyli rosnącej nam w oczach „nowej zimnej wojnie" na linii Waszyngton–Pekin. Pokazał to jak na dłoni, w naszych mediach przeoczony, obszerny komunikat po spotkaniu na szczycie 4 lutego 2022 r., kiedy to Władimir Putin przybył formalnie na otwarcie zimowych igrzysk olimpijskich.

To wtedy rządzący jednoosobowo swymi państwami przywódcy uzgodnili, że będą się wspierać, gdzie tylko się da. Xi Jinping odszedł od tradycyjnej pozycji neutralnego obserwatora i otwarcie wsparł Rosję, tak w stosunku do Ukrainy, jak postulatów Putina, w tym sprzeciwu wobec dalszego rozszerzania NATO na wschód. Za co z kolei uzyskał rosyjskie wsparcie w przeciwstawianiu się proliferacji sojuszy o charakterze wojskowym na obszarze Azji i Pacyfiku, ze szczególnym wskazaniem na nowo powstały AUKUS, a więc sojusz militarny USA, Australii i Wielkiej Brytanii.

Co więcej, i co szczególnie ważne, strony uzgodniły też „rozbudowane wsparcie" dla Szanghajskiej Organizacji Współpracy, do której jesienią 2021 r. przyjęto Iran, nadając mu specjalne zadania w imieniu tej organizacji na terenie Afganistanu po wyprowadzeniu stamtąd Amerykanów. Tymczasem ze znanej pracy Zbigniewa Brzezińskiego „Wielka szachownica" wiemy, iż ścisła współpraca w trójkącie Pekin–Moskwa–Teheran, to nic innego, jak „czarny sen amerykańskiego stratega".

Pekin i Moskwa chcą jednak więcej. Zamierzają się „wzajemnie popierać w realizacji swych nadrzędnych interesów" – jak zapisano w komunikacie z 4 lutego. W tym kontekście Chińczycy, jak zwykle, wymusili wprowadzenie do komunikatu formuły „wsparcia dla idei jednych Chin", a zarazem – inter alia – z obszernego wprowadzenia do tego ważnego dokumentu wynika, iż obie strony chciałyby mieć pod kontrolą całą Eurazję, a tym samym zaprowadzić nowe porządki na świecie, dotychczas zdominowanym przez Zachód.

Chwilowa konfuzja

Forma i sposób agresji na Ukrainę najwyraźniej Pekin zaskoczyły, nawet jeśli były tam jeszcze inne, niezapisane uzgodnienia – w końcu Putin uderzył tuż po zakończeniu zimowych igrzysk. Czy były też ustalenia typu: wy robocie porządki na Ukrainie, a my w tym czasie zajmiemy się Tajwanem? Tego oczywiście nie wiemy, dopiero historia da na to pytanie odpowiedź. Wiemy natomiast, że mimo niedawnego osobistego spotkania, w trzecim dniu rosyjskiej agresji i walk na terenie Ukrainy Xi Jinping zadzwonił do Putina i najwyraźniej przekonał go do rozmów z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim. O czym poinformowały zarówno chińskie media, jak rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Czy były też ustalenia typu: wy robocie porządki na Ukrainie, a my w tym czasie zajmiemy się Tajwanem? Tego oczywiście nie wiemy

W ciągu zaledwie paru godzin Putin wygłosił jednak kolejną publiczną tyradę, obrzucając władze ukraińskie stekiem wyzwisk (niegodnych powtarzania). Nie wiadomo, co go tak bardzo rozwścieczyło. Czy to, że Ukraińcy zaproponowali jako miejsce takich rozmów Warszawę, czy też, co bardziej prawdopodobne, wiadomości z frontów, gdzie Ukraińcy stawiali – i stawiają do dziś – poważny opór.

Wiadomo natomiast, że Pekin wpadł w konfuzję. Na chwilkę, jak można rozumieć, jego stanowisko przestało być klarowne i jasne, czego dowodem sprzeczne komunikaty stamtąd płynące. Raz wspierające „świętą zasadę" poszanowania integralności terytorialnej i suwerenności państw, innym razem twierdzące, iż to, co zrobili Rosjanie, „to nie jest inwazja", a jeszcze innym razem – i najczęściej – atakując „hipokryzję Amerykanów" i zarzucając im aktywną rolę we wzniecaniu „kryzysu na Ukrainie". Albowiem według tamtejszej konsekwentnie stosowanej interpretacji naruszono podstawowe interesy bezpieczeństwa Rosji, co zmusiło ją do ataku, ale nie „agresji", którego to terminu, przynajmniej w mediach, starannie się unika.

myślę Tajwan

W co gra Pekin? Oczywiście, przede wszystkim gra na swoje i o swoje. Przecież ten konflikt, co oczywiste, osłabia Rosję i wpycha ją – jako junior partnera – jeszcze bardziej w ramiona Chin. Już raz pokazał Rosji to nowe miejsce w szeregu, kiedy dwa chińskie wielkie banki państwowe wstrzymały operacje z klientami z Federacji Rosyjskiej. A zdarzyło się to w chwili nabrzmiewającej debaty wokół wyłączenia jej z międzynarodowego programu SWIFT. Chińczycy dali do zrozumienia, iż żadnego automatu nie będzie, a przejście na chiński odpowiednik SWIFT będzie miało swą cenę.

Jest też więcej niż oczywiste, że konflikt na Ukrainie to odwrócenie uwagi USA z Pacyfiku z powrotem na Atlantyk i relacje euroatlantyckie. To także potencjalne rozproszenie amerykańskiej uwagi i sił w sytuacji, gdy Xi Jinping już otwarcie mówi, ostatnio w tegorocznym orędziu noworocznym do narodu, iż jego celem nr 1 stał się Tajwan, czyli włączenie go z powrotem do zjednoczonego chińskiego organizmu i państwa.

Naturalnie nie wiemy, co dokładnie zrobi Pekin, bo swoim zwyczajem trzyma starannie karty przy piersi. Wiemy jednak, że bez względu na ostateczne rezultaty wojny na terenie Ukrainy, wyjdzie z tego zakrętu wzmocniony, podczas gdy Rosja będzie osłabiona. Ten cel, choć oficjalnie niewerbalizowany, ale oczywisty i zrozumiały, będzie osiągnięty. Natomiast jak będzie rozwiązana „kwestia Tajwanu", od 50 lat istotna dla Pekinu, o czym pisałem w ostatnim „Plusie Minusie", to jedno z najbardziej newralgicznych geostrategicznych pytań w najbliższej przyszłości.

Prof. Bogdan Góralczyk jest politologiem, sinologiem oraz dyplomatą związanym z Uniwersytetem Warszawskim

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?