Rudnicki: Spory o godzinę „W” są potrzebne

Wolna Polska istnieje nie dzięki Powstaniu Warszawskiemu, ale mimo niego – pisze prawnik.

Aktualizacja: 12.08.2016 22:06 Publikacja: 11.08.2016 19:45

Rudnicki: Spory o godzinę „W” są potrzebne

Foto: Fotorzepa/Adam Burakowski

Chciałem sobie w tym roku pojechać na godz. „W" na rondo Radosława i popatrzeć na tę wspaniałą, wielką flagę osnutą dymami rac, ale nie zdążywszy opuścić Targówka, złapałem gumę. Syreny zastały mnie więc, gdy człapałem sobie Radzymińską, prowadząc rower do warsztatu. Miałem widok na kilkaset metrów ulicy razy sześć pasów ruchu. Może i syren nie było za dobrze słychać, ale zatrzymał się tylko jeden samochód, akurat tuż obok mnie. Siedziało w nim czterech młodych mężczyzn, a na karoserii miał on naklejony herb Legii. Po prostu wymarzony przyczynek do rozmyślań nad kolejną rocznicą powstania.

Wielu chyba się zgodzi, że to właśnie 60. rocznica powstania stała się pierwszą iskrą rozpalającą to, co dziś można określić patriotycznym przebudzeniem lub też modą na patriotyzm. Zjawiska, które wielu gloryfikuje lub chwali, a wielu również – w dobrej lub złej wierze – krytykuje lub wskazuje na jego kontrowersyjne niuanse. Niezależnie jednak od własnego stosunku do tego fenomenu trzeba chyba przyznać, że ożywia on debatę publiczną, wprowadza ferment i zmusza do podejmowania na nowo wiecznie aktualnej dyskusji. W debacie tej padają najróżniejsze pytania, od czysto absurdalnych („czy patriotyzm to coś więcej niż sprzątanie po psie") poprzez folklorystyczne („czy można sobie tatuować kotwicę" albo „czy można nazywać się patriotą, jeśli czasem daje się po mordzie koledze kibicującemu innemu klubowi") aż po te fundamentalne, o istotę polskości, o naród i jego interesy, o państwo, suwerenność.

Można się oczywiście irytować, że te dyskusje bywają bardzo ostre, ale czy to naprawdę źle? Czy tego typu spory mogą być w ogóle chłodne i spokojne? Jeśli przestajemy się nimi gorączkować, to znaczy chyba, że nam już na spornych sprawach nie zależy. Mam wrażenie, że jeszcze kilkanaście lat temu zależało nam w stopniu niewielkim, dziś zaś temperatura i wielość sporów wskazują, że zależy nam bardzo. To jest gigantyczny pozytyw i bez wątpienia wynika między innymi z ogromnej roboty, którą od 12 już lat wykonuje się wokół Powstania Warszawskiego i jego kolejnych rocznic.

W ten sposób więc powstanie zyskało dla współczesnej Polski ogromną wartość jako niesamowicie silny symbol tożsamościowy, pretekst do dyskusji, katalizator debaty. Muszę jednak zdecydowanie odrzucić stosowany bardzo często zabieg przekładania owego obecnego symbolu na ocenę decyzji generała Tadeusza Bora-Komorowskiego. Jedno z drugim nie powinno mieć nic wspólnego. Ludzi i ich czyny możemy przecież oceniać tylko i wyłącznie przez pryzmat tego, jakie ich konsekwencje byli w stanie przewidzieć. To, że powstanie skończy się polityczną, militarną i humanitarną katastrofą, przewidzieć się dało. Ba, dla wielu współczesnych było to wręcz oczywiste. Natomiast przewidzenie tego, co z wywołanym w Warszawie powstaniem będzie się działo w świadomości Polaków sześć i więcej dekad później, było z pewnością poza możliwością racjonalnych przemyśleń generała Bora i kogokolwiek w jego czasach.

Ponadto zdecydowanie wolałbym, aby nie było tego symbolu, ale żeby zamiast niego stało dawne miasto, a przede wszystkim, aby przetrwała jego tkanka społeczna. Stanisław Cat-Mackiewicz ujął to chyba najlepiej: „Warszawa była fortecą świadomości narodowej, miastem wielkim, jednomyślnym w obronie polskości. Nie było w nim różnicy zdań co do niepodległości Polski – inteligent i robotnik myśleli tak samo i to samo. Politycy sowieccy, chociażby z własnego rewolucyjnego doświadczenia wiedzieli, co to znaczy miasto wielkie, dumne, jednomyślne. Rosyjska policja polityczna nie mogłaby tak łatwo rządzić Polską, gdyby Warszawa żyła, gdyby nie była umarła. Warszawa była węzłem nerwów naszego narodu, rządzących jego siłą, odpornością, organizacją. Zniszczono ten węzeł nerwów, aby cały organizm sparaliżować".

Jeśli przyjmiemy pogląd Cata, to stanie się raczej oczywiste, że fizyczna i społeczna zagłada miasta stołecznego tylko ułatwiła komunistom ich powojenną robotę zniewolenia Polaków i wpędzania ich w mentalną bryndzę, z której dopiero teraz się wyrywamy, między innymi dzięki sporom, o których mowa wyżej. Stąd jedynie pustym frazesem okazuje się tak często powtarzane zdanie, że „bez powstania nie byłoby wolnej Polski".

Analiza suchych faktów, abstrahująca od legendy, każe stwierdzić, że jest raczej odwrotnie – wolna Polska istnieje nie dzięki powstaniu, ale mimo powstania, które spowodowało zagładę owego „węzła nerwów narodu". A nawet jeśli uznamy, że taka oto odwrócona teza jest jednak zbyt ostra, to nie sposób już zaprzeczyć, że jakoś nikt z naszych sąsiadów nie przeszedł przez podobne hekatomby i nie ma takich symboli, a mimo to istnieją przecież wolne Czechy, Litwa czy Rumunia.

Mimo tego wszystkiego obrażanie się na rocznicę sierpniową, także obecne w naszej debacie, jest jednak czymś absurdalnym i przeciwskutecznym, gdyż jest jasne, że właśnie dziś przyczynia się ona do odrabiania tych strat mentalnych, które zadały nam wojna i komuna. Poza tym zaś zawsze pozostaje jeszcze sfera trochę irracjonalna. Tu warto znowu przywołać bodaj najsłynniejsze słowa Cata: „Przez wiele setek lat, dopóki istnieć będzie naród polski, każdy Polak będzie przyznawał, że Powstanie Warszawskie było samobójczym szałem, i będzie miał do niego synowską tkliwość i miłość. Będzie z niego dumny".

I znamienne, że między rozmaitymi opiniami dotyczącymi powstania nie ma najmniejszej sprzeczności. To chyba taki bardzo polski paradoks.

Autor jest prawnikiem, adiunktem na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego

Opinie polityczno - społeczne
Poważne konsekwencje udzielenia gwarancji bezpieczeństwa premierowi Izraela
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: W wyborach prezydenckich ni czarnych koni, ni czarnego łabędzia
Opinie polityczno - społeczne
Witold Waszczykowski: Szczytu UE w Warszawie nie będzie. A co ze szczytem UE-USA i UE-USA-Ukraina?
Opinie polityczno - społeczne
Jan Zielonka: Polska polityka to kabaret
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Populizm pokonał Macrona