Moda na neokolonializm

Samo porównywanie planu Morawieckiego do planu Balcerowicza obraża inteligencję w miarę bezstronnych czytelników – odpowiada Cezaremu Mechowi były współpracownik Forum Obywatelskiego Rozwoju.

Aktualizacja: 18.09.2017 21:20 Publikacja: 17.09.2017 19:54

Moda na neokolonializm

Foto: Archiwum prywatne

Cezary Mech opublikował w ostatnim czasie w „Rzeczpospolitej" dwa bliźniaczo podobne teksty, w których zaznacza, że chciałby pogłębić debatę o wdrożeniu planu Morawieckiego („Między Balcerowiczem a Morawieckim", 22 sierpnia 2017 r.; „Plan Balcerowicza zepsuł polską gospodarkę", 30 sierpnia 2017 r.). W miarę bezstronnego czytelnika powinien oburzać fakt, że zamiast owej debaty produkuje on fałszywe tezy o polskiej transformacji, przy okazji atakując jej autorów. Co gorsza, odnosząc się do pojęcia neokolonializmu, wprowadza do swojego wywodu negatywny ładunek emocjonalny. Ucieka się także do insynuacji i argumentów personalnych, które pozostawię bez echa.

Przy odrobinie wysiłku można przedstawić opisywane zjawisko bez używania wieloznacznych słów wywołujących silne emocje. Ale dla Mecha Polska jest „neokolonią", bo ma podobno zbyt dużo kapitału zagranicznego, a firmy z tym kapitałem eksportują w większości na Zachód. Nie przedstawia on jednak żadnych danych porównawczych. Nie przedstawia także dowodów na to, że gdyby wyrzucić z naszego kraju firmy zagraniczne, to w ich miejsce pojawiłyby się równie konkurencyjne firmy polskie. Jeśli Volkswagen wyjdzie z Polski, to będziemy masowo eksportować polonezy? O neokolonializmie niegdyś mówiły marksistowskie elity, które obłędnie krytykowały kapitalizm. Kiedyś uwierzył im także Aleksander Łukaszenko na Białorusi.

Warto w tym miejscu odnieść się do jednego z głównych źródeł kłamliwych teorii o stanie polskiej gospodarki i transformacji. Jest nią książka Witolda Kieżuna „Patologia transformacji" z 2012 r., której tezy są ochoczo powielane przez PiS, media bliskie tej partii oraz ich radykalnych zwolenników o antyliberalnej orientacji. Zamiast naukowych dowodów opiera się ona na nieprawdziwych danych, jednostkowych, wybrakowanych przypadkach, podsłuchanych prywatnych rozmowach oraz historiach z życia prywatnego, jak np. ta o zakupie pasty do zębów. Terminologia Kieżuna obejmuje wyzwiska typu „Polska kolonią", „Polska złupiona", „okradziona" i „wyzyskiwana". Proponowaną alternatywą dla krytykowanej przez niego transformacji ustrojowej jest większa władza polityków nad przedsiębiorstwami oraz niezależnymi instytucjami, a więc rekonstrukcja socjalizmu.

Powrót socjalizmu?

Zarzutem Mecha wobec transformacji jest to, że na jej początku kurs złotego został powiązany z dolarem. Twierdzi, że prowadziło to do „olbrzymich strat spekulacyjnych względem kapitału zagranicznego". Po pierwsze, polityka kursowa była tylko jednym z wielu elementów transformacji, dlatego nie może być analizowana osobno i przysłaniać pełnego obrazu szeroko zakrojonych reform. Po drugie, utrzymanie stałego kursu walutowego miało swoje bezsprzeczne zalety, szeroko dyskutowane w literaturze empirycznej. Sprawiało także wrażenie, że cały pakiet reform ma charakter nieodwracalny, co było konieczną przeciwwagą dla ówczesnych sił politycznych, które chciały hamować postępy we wprowadzaniu reform i np. drukować pusty pieniądz. Po trzecie, wzorując się na Polsce, swój kurs na początku transformacji usztywniły m.in. Albania, Czechy, Rumunia, Węgry, Ukraina, Macedonia, Bułgaria i Estonia. Niektóre kraje, np. Chorwacja czy Łotwa, usztywniły go po kilku latach od upadku socjalizmu. Dla większości z nich było to narzędzie przejściowe, które miało znaczący wpływ na gaszenie galopującej inflacji wywołanej przez zniekształcenia centralnie sterowanej podaży w socjalizmie i w efekcie sprzyjało osiągnięciu stabilizacji gospodarczej.

Obsesyjne krytykowanie i oskarżanie autorów reform za usztywnienie kursu walutowego przypomina krytykę strażaka za to, że gasił pożar, trzymając wąż w prawej, a nie lewej ręce. Zarzucanie „niekompetencji" prof. Balcerowiczowi oraz twierdzenie, że jego celem było „wspieranie wpływowych grup interesów" są prymitywnymi insynuacjami, do których nie warto się odnosić, bowiem sugerują one, że Balcerowicz intencjonalnie działał na szkodę Polski, co jest tezą prostackich internetowych nienawistników. By dowieść prawdy, należy przedstawiać dowody, bez zamazywania rzeczywistości emocjami i bez prymitywnych sformułowań obrażających osoby, z którymi się dyskutant nie zgadza.

Mech obciąża Balcerowicza także za „wywołanie procesów inflacyjnych". Jest to kolejna insynuacja, w której sugeruje, że to nie bankructwo i skrajna nieefektywność socjalizmu były przyczyną inflacji, lecz sam autor reform. Puste półki w sklepach i ogromne kolejki świadczyły o skrajnym niedopasowaniu popytu do podaży. Uwolnienie cen musiało skutkować ich wzrostem. Mech albo próbuje sprzeciwić się prawom fizyki, albo też chce powrotu socjalizmu, gdzie ceny mogły być ręcznie sterowane.

Jakie Mech proponuje lekarstwo dla polskiej gospodarki? Twierdzi, że firmy zwiększyłyby inwestycje, innowacyjność, podniosłyby jakość pracy, zwiększyłoby się natężenie konkurencji, a wzrost gospodarczy by przyśpieszył – gdyby zamknąć granice dla Ukraińców. Jednocześnie uderza w polskie uczelnie, pisząc, że studenci, którzy tego nie wiedzą, są niedouczeni. Jeżeliby było tak, jak uważa Mech, to Korea Północna musiałaby być rajem.

Osiągnięte cele

Słowo „plan" oznacza ściśle określony program realizacji celów. A tzw. plan Morawieckiego zawiera cele, które już dawno zostały osiągnięte. Produkcja przemysłowa w ostatnich 20 latach urosła – według danych OECD – o 182 proc., a PKB o 112 proc. Wzrost kredytów dla przedsiębiorstw już lata temu był większy niż kredytów dla gospodarstw domowych. Eksport rósł 17 razy szybciej niż PKB. I nawet kiedy Niemcy traciły udziały w światowym rynku, to udział Polski wzrastał. Według przewidywań MFW poziom dochodu na mieszkańca w 2020 r., nawet bez głębszych zmian, wzrośnie do 77 proc. średniej UE. Jak rozumiem Mech chciałby te wszystkie cele re-osiągnąć.

Poza tym dyskusja o pomysłach Morawieckiego, np. o dronach, nie ma żadnego sensu, gdy jego partia niszczy fundamenty naszego ustroju, tj. trójpodział władzy. Oraz gdy z ust jego kolegów i koleżanek płynie mowa nienawiści pod adresem poprzedników i innych członków UE. W jednym z wywiadów dla zagranicznej prasy Mateusz Morawiecki tłumaczył, że zamach na Trybunał Konstytucyjny był konieczny, bo „nad prawem stoi dobro narodu". Podobną wizję mieli dyktatorzy w najgorszych ustrojach.

Samo porównywanie planu Morawieckiego do planu Balcerowicza obraża inteligencję w miarę bezstronnych czytelników. W 1989 r. byliśmy w przełomowym momencie historii Polski, a warunki do działania były skrajnie trudne. Nie było demokracji. Gospodarka była centralnie planowana. Socjalizm bankrutował, pozostawiając po sobie ogromny balast, m.in. w postaci długów i hiperinflacji. Dzięki radykalnej dawce prorynkowych reform mieliśmy jedną z najkrótszych i najpłytszych recesji. Już po dwóch latach wrócił wzrost, a PKB spadł tylko o 17 proc., co na tle pozostałych krajów postsocjalistycznych było jednym z najlepszych wyników. Po 27 latach możemy być dumni z największego wzrostu przeciętnego dochodu oraz ze znacznej poprawy większości wskaźników społecznych, np. średniej długości życia czy spadku śmiertelności niemowląt.

Biorąc pod uwagę krótki czas i szeroki zakres koniecznych reform, które wyrwały nas z poprzedniego, złego ustroju, plan Balcerowicza był niewspółmierny do drobnych zmian w przepisach, które – jak do tej pory – wprowadził Morawiecki. Dlatego porównywać plan Balcerowicza z planem Morawieckiego to jakby porównywać pracę strażaka do gry w bierki.

Autor jest studentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, byłym współpracownikiem Forum Obywatelskiego Rozwoju, zwycięzcą V edycji konkursu Młody Ekonomista organizowanego przez Towarzystwo Ekonomistów Polskich pod patronatem „Rzeczpospolitej", laureatem wiosennej Szkoły Leszka Balcerowicza w 2015 r.

Cezary Mech opublikował w ostatnim czasie w „Rzeczpospolitej" dwa bliźniaczo podobne teksty, w których zaznacza, że chciałby pogłębić debatę o wdrożeniu planu Morawieckiego („Między Balcerowiczem a Morawieckim", 22 sierpnia 2017 r.; „Plan Balcerowicza zepsuł polską gospodarkę", 30 sierpnia 2017 r.). W miarę bezstronnego czytelnika powinien oburzać fakt, że zamiast owej debaty produkuje on fałszywe tezy o polskiej transformacji, przy okazji atakując jej autorów. Co gorsza, odnosząc się do pojęcia neokolonializmu, wprowadza do swojego wywodu negatywny ładunek emocjonalny. Ucieka się także do insynuacji i argumentów personalnych, które pozostawię bez echa.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Dlaczego nie ma zgody USA na biało-czerwoną szachownicę na F-35?
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Unia Europejska na rozstaju dróg
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Czaputowicz: Zmiana unijnego paradygmatu
Opinie polityczno - społeczne
Cezary Szymanek: Spełnione nadzieje i rozwiane obawy po 20 latach w UE
Opinie polityczno - społeczne
Jerzy Surdykowski: Witajcie w innym kraju
Materiał Promocyjny
Wsparcie dla beneficjentów dotacji unijnych, w tym środków z KPO