Ostatnie dni mijającego roku to w oświacie okres debat nad Polskim Ładem. Nauczyciele kompletnie nie wiedzą, czy będą pracować i ile będą zarabiać, a na dodatek – jakie zapłacą podatki. Nad ich głowami wisi zaś nie tylko Polski Ład, ale też rozpoczęte w tym roku reformy ministra edukacji Przemysława Czarnka.
Na pierwszy ogień, już 4 stycznia, zaplanowano pierwsze czytanie projektu ustawy zwanej „lex Czarnek”. To najbardziej krytykowane przedsięwzięcie obecnego ministra zakładające umocnienie władzy kuratorów oświaty kosztem samorządów, autonomii szkół i udziału rodziców w procesie dydaktycznym. Kurator będzie mógł łatwo odwołać dyrektora i zablokować zajęcia dodatkowe prowadzone przez zewnętrzne organizacje – nawet jeśli na udział w nich wyrażą zgodę rodzice. Przedsmak tego, jak to może wyglądać, pokazały m.in. zakazy zabierania szkół na „Dziady” w reżyserii Mai Kleczewskiej, które zostały skrytykowane zarówno przez małopolską kurator oświaty Barbarę Nowak, jak i Przemysława Czarnka. Spektaklowi zarzucono walkę „z polską racją stanu”.
Czytaj więcej
Minister kultury potwierdził, że resort nie będzie współprowadzić Teatru im. Słowackiego w Krakowie. Jest to odbierane jako kara za „Dziady”.
W kwietniu ma pojawić się projekt ustawy regulującej pracę nauczycieli oraz zakładającej podwyżki w wysokości, jak deklaruje MEiN, tysiąca złotych. Ale wiąże się to z podwyższeniem nauczycielskiego pensum – o 4 godziny przy tablicy i 8 godzin do dyspozycji uczniów.
Zmiany w wysokości wynagrodzenia mają zachęcić młodych do pracy w szkole, a wyższe pensum załatać braki kadrowe.