Gríma Gadzi Język był doradcą króla Rohanu Théodena, jednego z bohaterów trylogii „Władca pierścieni” Tolkiena. Charakter Grímy oddawał doskonale jego przydomek. Król Théoden był człowiekiem starszym i – mogłoby się wydawać – zgrzybiałym, a pozostawał pod przemożnym wpływem swego przybocznego, słuchając go we wszystkim. Gríma tymczasem zawiązał ciche porozumienie z czarodziejem Sarumanem, będącym już po złej stronie. Donosił, co działo się na dworze w Edoras, przyjmował od Sarumana polecenia i sączył w uszy króla jad. Trzeba było dopiero wizyty Gandalfa, najważniejszego maga po dobrej stronie, by Théoden wyrwał się spod wpływu Grímy, odzyskał lotność umysłu i fizyczną sprawność, podczas gdy zdrajca został zmuszony do ucieczki z Rohanu.
Pytanie brzmi: kto jest Grímą Jarosława Kaczyńskiego, który coraz bardziej przypomina stetryczałego Théodena? Lektura ostatnich wywiadów prezesa PiS w wątku dotyczącym walki z epidemią podnosi włosy na głowie. Z wypowiedzi faktycznie najważniejszej osoby w państwie można wywnioskować, że Polska jest u progu przyjęcia strategii austriackiej: przymus szczepień dla wszystkich u progu, być może twardy lockdown, a przede wszystkim skrajna wersja segregacji sanitarnej. Jak bowiem inaczej rozumieć słowa, które prezes PiS wypowiedział w rozmowie dla Interii: „Trzeba brać doświadczenie tych dwóch lat pandemii i tego, jak to działa. Liczba kar i różnego rodzaju wskaźniki kontroli – to wszystko rośnie, ale ten poziom nie zapewni tego, by w miarę bezboleśnie wprowadzić sprawdzanie certyfikatu i wyłączenie ludzi niezaszczepionych lub nieprzetestowanych z części funkcji w społeczeństwie”.
Czytaj więcej
Prezes PiS widzi świat na odwrót, zwłaszcza porażki własnej formacji.
Wynika z tego, że pożądanym przez Kaczyńskiego stanem miałoby być „wyłączenie ludzi niezaszczepionych lub nieprzetestowanych z części funkcji w społeczeństwie”. Jednocześnie prezes PiS wydaje się całkowitym ignorantem, gdy idzie o aktualny stan wiedzy, wynikający właśnie z doświadczeń owych dwóch lat. Wygląda, jakby nie docierały do niego informacje o wiele niższym niż dotąd odsetku hospitalizacji w przypadku wariantu omikron. Jakby nie słyszał o tym, że naukowcy kwestionują już odporność na ten wariant uzyskaną poprzez dwie, a nawet trzy dawki szczepionki (w Polsce wspominał o tym choćby prof. Kuna). Kto zatem, zdaniem Kaczyńskiego, byłby uznawany za „zaszczepionego”? Ktoś, kto przyjął cztery dawki czy może tylko ktoś, kto szczepi się co pół roku? Jak długo miałoby to trwać? Rok, dwa, dziesięć, bez końca? Pomijając już fakt, że wpływu powtarzanych szczepień na Covid-19 nikt nie zbadał, bo po prostu nie było takiej możliwości.
To, że Jarosław Kaczyński żyje w bańce, jest jasne. Dlatego powszechne rozbawienie wywołało jego oświadczenie, że on także na widok cen złorzeczy w sklepach. Nie jest jednak śmieszne, gdy prezes PiS otwarcie mówi o ograniczeniu praw części obywateli z powodu statusu szczepienia na jedną z chorób.