Krzysztof Kowalski: Drugi koniec informacyjnego kija

„Tak wiele kłamstw uszy me wchłaniają, przetwarzają na prawdę i z prawdą mieszają. Choć na usta się cisną słowa, co fałszu nie znały, już dawno czarną nicią zaszyte zostały" (Aleksandra R.K. Stupera, blog autorski „Szmaragdowe pióro").

Publikacja: 23.12.2021 16:15

Krzysztof Kowalski: Drugi koniec informacyjnego kija

Foto: Adobe Stock

Głębokie rozważania nad tym problemem pozostawiam socjologom, ja ograniczam się tylko do płytkich spostrzeżeń. Agencja informacyjna KULTURA co roku wydaje autorski kalendarz Luizy Kwiatkowskiej i Juliusza Erazma Bolka. Ich dzieło na 2021 rok nosi tytuł „Fake news" i ogłasza, że „kłamstwo żywi się prawdą". Bolek wyjaśnia, o co chodzi: „Fake news stały się wielką współczesną epidemią, dla której największą pożywką jest ludzka głupota. Protoplastami fake news były plotki, ale zmodyfikowane genetycznie uzyskały zdolność kreowania rzeczywistości. Jeśli świat będzie dalej kroczył obraną drogą, to już pozostaną tylko fake news".

Fake newsy są to nieprawdziwe wiadomości publikowane z premedytacją, w złej wierze, dla osiągnięcia korzyści prestiżowych (osobistych), finansowych, politycznych. W epoce internetu stały się prawdziwą plagą. Dlaczego? Ponieważ ilość fake newsów w sieci jest wprost proporcjonalna do ilości informacji, jaką sieć jest w stanie przekazywać. A jaka jest ta ilość? Dziennie, przeciętnie,  wchłaniamy 34 gigabajty danych, a jeśli nawet nie wchłaniamy tyle, to właśnie tyle nas bombarduje. Ta ilość przekracza możliwości adaptacyjne ludzkiego organizmu; gdy mózg zostaje przeładowany informacjami, człowiek zapada na zdrowiu na rozmaite sposoby.

Niestety, prawda jest taka, że to przeładowywanie się nasila.

Już w 2014 r. przez internet przekazano 62 mld gigabajtów danych – to „odpowiednik 30 mln filmów »Avatar 3D« wyświetlanych na okrągło przez cała dobę" (Focus.pl). To porównanie niewiele wyjaśnia, ponieważ przekracza ludzką wyobraźnię. Przy czym, zgodnie z tzw. prawem Sturgeona, „90 proc. wszystkich informacji to gó..." (Theodore Sturgeon – Amerykanin, autor poczytnych książek z gatunku science fiction, żył i tworzył w latach 1918–1985).

Publikujący na łamach „Rzeczy o Historii" prof. Ryszard Tadeusiewicz, długoletni rektor słynącej z wysokiego poziomu wiedzy Akademii Górniczo-Hutniczej, mówi o „smogu informacyjnym"; analogia opiera się na fakcie, że klasyczny meteorologiczny smog bierze się z prymitywnego spalania byle czego, byle gdzie i byle jak. Zdaniem profesora tak samo dzieje się w dziedzinach wykorzystujących techniki informatyczne.

Czytaj więcej

Facebook nie radzi sobie z dezinformacją klimatyczną

Obecnie ilość informacji obiegających świat jest już bezmiarem informacji. Ten bezmiar sam w sobie jest szkodliwy, a cóż dopiero powiedzieć o tkwiącym w nim bezmiarze fake newsów? Ale nie pochlebiajmy sobie: problem nadmiaru informacji, nie tylko prawdziwych, nie wyłonił się w naszych czasach: „...czynienia wiele ksiąg nie masz końca, a częste myślenie jest ciała utrapienie" (Eklezjastes, XII: 12). Nie pochlebiajmy sobie, fake newsy zatruwały świat już tysiące lat temu: „lepszy złodziej niż mąż ustawicznie kłamiący, a oba odziedziczą zatracenie. Obyczaje ludzi kłamliwych są bezecne, a sromota ich jest z nimi bez przestanku" (Eklezjastes, XX: 27–29. Biblia w tłumaczeniu księdza Jakuba Wujka z 1599 r.). W I wieku rzymski filozof Seneka utyskiwał, że „mnogość ksiąg rozprasza". Mnogość ksiąg przed wynalezieniem druku? Wolne żarty. A prawdziwa lawina informacyjna ruszyła dopiero wtedy, gdy pojawiły się gazety (XVII wiek) i odniosły kolosalny sukces. Nie wszystkich to zachwycało, przewracano oczami z powodu nienasyconego głodu informacji i zgubnych skutków tego zjawiska. W 1685 r. francuski uczony Adrien Baillet pisał: „Mamy powody obawiać się, że mnogość książek, których codziennie przybywa w kolosalny sposób, sprawi, że przyszłe stulecia pogrążą się w stanie barbarzyństwa jak w wiekach po upadku cesarstwa rzymskiego".

„Codziennie nowe wieści mnie dobiegają, zwykle to pogłoski o wojnach, zarazach, pożarach wielkich, powodziach, złodziejstwach, morderstwach, rzeziach, meteorach, kometach – we Francji, w Turcji, Persji, Polsce..." – pisał Robert Burton (1577–1640) w „Anatomii melancholii". I dalej: „Kto mógłby być takim nienasyconym pożeraczem książek, kto zdoła je przeczytać? Już mamy wielki chaos i zamęt ksiąg, jesteśmy nimi przytłoczeni".

Ludzie już w XVII stuleciu „wykazywali sceptycyzm wobec tego, co czytali w druku; wielu wciąż wierzyło, że ręcznie pisane listy z natury są bardziej wiarygodne". Mówiąc wprost, „mnóstwo ludzi myślało, że wokół jest pełno fake newsów (...), że ludzie mogą drukować i rozpowszechniać wszystko, co chcą" (Tom Phillips, „Prawda. Krótka historia wciskania kitu").

Na razie praktycznie nikt nad tym nie panuje. Zdaniem Phillipsa dlatego, że „nieprawda ma wrodzoną przewagę nad prawdą po prostu dlatego, że nie jest hamowana przez uciążliwy morderczy uścisk rzeczywistości".

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?