Marek A. Cichocki: Mistrzowie ukrytego wpływu

Nawet punkt niemieckiej umowy koalicyjnej, mówiący o tym, że nowy rząd chce federalizacji Europy, w praktyce nie oznacza wcale, że oto teraz Berlin pod rękę z Paryżem ogłosi powstanie nowej europejskiej federacji.

Publikacja: 19.12.2021 21:00

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i polski premier Mateusz Morawiecki

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz i polski premier Mateusz Morawiecki

Foto: Fotorzepa/ Jerzy Dudek

Kiedy w trakcie rządów Angeli Merkel coraz bardziej zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, jak niepomiernie wzrosło znaczenie Niemiec w Europie i że istniejąca jeszcze w latach 90. XX wieku równowaga między Paryżem, Berlinem i Londynem odeszła całkiem w przeszłość, zaczęto szukać nowych pojęć pozwalających, mniej lub bardziej trafnie, nazwać tę zmieniającą się rolę Niemiec. Mówiono więc o Niemczech jako hegemonie mimo woli, hegemonie nieodzownym, hegemonie średniej skali, hegemonie europejskiej odpowiedzialności i tak dalej…

Problemem tych wszystkich pojęć było to, że starały się złagodzić lub zakamuflować to, co było istotą nowej niemieckiej roli, mianowicie dominację Niemiec nad kontynentem. W istocie bowiem za czasów Angeli Merkel Niemcy stały się mistrzami ukrytego wpływu w Europie.

Marek A. Cichocki

Autor jest profesorem Collegium Civitas

Ten swój wpływ Niemcy wywierają dzięki silnej obecności w unijnych instytucjach oraz za sprawą potężnych mechanizmów, które stają się, nie bez udziału Berlina, istotą europejskiej integracji. Do takich mechanizmów należy wspólna waluta euro, a w ostatnim czasie także unijna polityka klimatyczno-energetyczna i sankcjonowane prawnie, choć pozatraktatowe, różne warunkowości w redystrybucji unijnych środków.

W świetle tego mistrzowskiego ukrywania wpływów pewną zagadkę stanowi w dalszym ciągu przypadek Nord Streamu. W tej kwestii akurat Berlin zdecydował się na całkiem otwarte, można powiedzieć wręcz bezwstydne, działania, uznając, że nie musi tutaj wcale ukrywać swoich intencji. Ostentacyjną jawność oraz determinację w realizacji niemiecko-rosyjskiego projektu gazowego można tłumaczyć tym, że właśnie w tej sprawie Berlin chciał wyraźnie, bez osłony, pokazać, że polityka wschodnia jest w Europie domeną niemieckich interesów.

Czytaj więcej

Jerzy Haszczyński: Niemiecki wzór, niemiecki cel

Ta lekcja politycznej brutalności pozostanie z nami i będzie dobrze zapamiętana, jednak wydaje się, że podstawową zasadą niemieckiej polityki europejskiej, także obecnego nowego rządu w Berlinie, pozostanie doskonalenie mechanizmów ukrytego wpływu. Nawet przecież tak szeroko u nas komentowany punkt niemieckiej umowy koalicyjnej, mówiący o tym, że nowy rząd chce federalizacji Europy, w praktyce nie oznacza wcale, że oto teraz Berlin pod rękę z Paryżem ogłosi powstanie nowej europejskiej federacji. Raczej będzie dążył do jeszcze większego wzmocnienia mechanizmów swojego ukrytego wpływu.

Kiedy w trakcie rządów Angeli Merkel coraz bardziej zaczęto zdawać sobie sprawę z tego, jak niepomiernie wzrosło znaczenie Niemiec w Europie i że istniejąca jeszcze w latach 90. XX wieku równowaga między Paryżem, Berlinem i Londynem odeszła całkiem w przeszłość, zaczęto szukać nowych pojęć pozwalających, mniej lub bardziej trafnie, nazwać tę zmieniającą się rolę Niemiec. Mówiono więc o Niemczech jako hegemonie mimo woli, hegemonie nieodzownym, hegemonie średniej skali, hegemonie europejskiej odpowiedzialności i tak dalej…

Opinie polityczno - społeczne
Magdalena Louis: W otchłań afery wizowej nie powinno się wrzucać całego szkolnictwa wyższego
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Niemiecka bezczelność nie zna granic
Opinie polityczno - społeczne
Mirosław Żukowski: Nie spodziewajmy się, że igrzyska olimpijskie cokolwiek zmienią
Opinie polityczno - społeczne
Michał Urbańczyk: Kamala Harris wie, jak postępować z takim typem człowieka jak Trump
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Opinie polityczno - społeczne
Michał Wojciechowski: Drogi do sprawnego państwa