Łukaszenko mści się na Polsce i krajach bałtyckich za poparcie dla zeszłorocznych protestów i wspieranie opozycji, a przy okazji gra dwie ważne gry. Pierwsza to raczej naiwna i bez większych szans na powodzenie próba wejścia w buty Erdogana i uzyskania szantażem uznania legitymacji wyborczej przez wolny świat. Jeśli przy okazji – jak turecki prezydent – otrzyma od krajów UE jakieś wsparcie finansowe na zatrzymanie u siebie emigrantów, będzie to tylko dodatkowy bonus. Druga i pewnie ważniejsza gra to pokazanie swojej użyteczności Putinowi, uwiarygodnienie się na Kremlu. Eksperci twierdzą, że już od dawna Łukaszenko był dla Kremla niewygodny. Dziś ma szanse nie tylko wyjść z tej matni, ale udowodnić, że jest potrzebny. Stąd ta determinacja i konsekwencja w destabilizacji wschodniej granicy Unii.
Jeśli ktoś sądzi, że te wydarzenia to przypadek, chwilowy incydent czy mała prowokacja – to się myli. Proces podpalania wschodnich granic UE będzie ciągły i potrwa przynajmniej do czasu, kiedy obaj kreatorzy wojny hybrydowej z Zachodem osiągną swoje cele. Bądź uznają, że ponieśli klęskę.
Gry Putina
Łukaszenko kieruje się zemstą, mobilizuje swoich zwolenników, gra o uznanie władzy i pieniądze. A co motywuje Putina? Władca Kremla ma zupełnie inne cele. Krótkoterminowy to destabilizacja kontynentalnego konkurenta, czyli Unii Europejskiej. Długoterminowy – odzyskanie strefy wpływów Moskwy z czasów imperium sowieckiego. To z jednej strony państwa nadbałtyckie, z drugiej Ukraina, a w dalszej kolejności Polska.
Czytaj więcej
Niezależnie od tego jak często politycy partii rządzącej będą odmieniać przez wszystkie przypadki swoje ulubione słowo „suwerenność”, w przypadku poważnego kryzysu międzynarodowego z Rosją w tle, takiego jak ten na polsko-białoruskiej granicy, Warszawa musi liczyć na swoich sojuszników.
Czy po 30 latach naszej wolności to w ogóle możliwe? Bez wątpienia. Bo ścieżki politycznej dominacji niekoniecznie muszą przebiegać dawnymi militarnymi szlakami. Dowodzi tego sytuacja na Białorusi i Ukrainie. Białoruś po likwidacji Związku Radzieckiego w 1991 roku była na takim samym szlaku wolności co Ukraina. Różniły jednak te młode państwowości dwa czynniki: demografia i zasoby. Mniej ludna i uboga w bogactwa naturalne Białoruś była bardziej zdana ekonomicznie na Rosję i ta zależność stale się pogłębiała. Dziś nasz wschodni sąsiad nie jest w stanie bez Rosji się obejść (24 mld dol. obrotów w handlu od stycznia do sierpnia 2021 r.), a reorientacja gospodarcza Mińska jest niewyobrażalna.