Każdy jej wyborca ma tam zazwyczaj swojego ulubionego superbohatera. Rozporządzającego tymi mocami czy sprawnościami, jakie najwyżej sobie ceni. Robert Winnicki ma co prawda tylko +1 w skali wolnorynkowości, ale za to aż +4 w obszarze walki z dewiacjami. A taki Artur Dziambor – na odwrót. Dla każdego coś miłego.
Taki wydawał się od początku plan na tę partię i trzeba przyznać, że wypalił. Dla jej przeciwników Konfederacja pozostaje gabinetem osobliwości, zwolennicy widzą w niej Drużynę Pierścienia (porównania tego użył kilka lat temu szef koła sejmowego Konfederacji Sławomir Mentzen) zmierzającą wytrwale do Mordoru, by w trzewiach Góry Przeznaczenia zniszczyć pierścień lewactwa. Wszyscy jednak zgodnie muszą przyznać, że ugrupowanie to jest „jakieś". A przy okazji, obok umiejętnego zarządzania wyobraźnią swoich wyborców, posłom Konfederacji udaje się też czasami robić politykę, co na tle polskiej opozycji wydaje się osiągnięciem niebotycznym.
Czytaj więcej
Politycy Konfederacji tolerują kolejne wyskoki posła, bo – jak przekonują nieoficjalnie – jest im po prostu potrzebny.
W zeszłym tygodniu jednak komiksowość zepchnęła polityczność na dalszy plan. „Będziesz pan wisiał" wyskandowane przez Grzegorza Brauna pod adresem ministra Niedzielskiego sprawia wrażenie ruchu precyzyjnie przemyślanego. Rozgrywki, której efekt miał być liczony w memach i zagrzewających serca konfederatów szybkich montażach na YouTubie. Rozgrywki przez Brauna jak najbardziej wygranej. Wszystkie kary i całe oburzenie, jakie na niego spadną, musiał on przecież przewidywać. Osiągnął swój cel: ugruntował własną pozycję w Lidze Sprawiedliwości. Dla jednych SuperSzura, dla drugich – SuperSzeryfa, ostatniego sprawiedliwego.
Drugim wygranym w tej zabawie jest bez wątpienia Adam Niedzielski. Nic nie mogło lepiej odwrócić uwagi od tragicznego bilansu jego kadencji w Ministerstwie Zdrowia, skuteczniej zablokować rozliczenia i pociągnięcia ministra do choćby politycznej odpowiedzialności, niż „Będziesz pan wisiał" Brauna. Od teraz każdy, kto choćby zająknie się na temat błędów i fatalnych konsekwencji decyzji Niedzielskiego, zostanie z góry zapisany do ekipy Braunowych „wieszatieli". Na miejscu ministra zdrowia postawiłbym więc posępnemu posłowi Konfederacji piwo. Najlepiej z browaru Sławomira Mentzena.