Rok 2018 może przejść do historii jako punkt zwrotny w historii Europy i Zachodu. Najważniejsze tąpnięcie dotyczy rzecz jasna Stanów Zjednoczonych. Rok zaczął się od zapowiedzi wprowadzenia ceł na stal i aluminium importowane do USA. Dzisiaj mamy – jako Unia Europejska – poważny konflikt handlowy w stosunkach transatlantyckich. Ale to tylko jedna, i być może nie najważniejsza, z wielu odsłon kryzysu zachodniego sojuszu. Jednostronne zerwanie przez Donalda Trumpa porozumienia nuklearnego z Iranem podważyło zaufanie do przewidywalności polityki USA w sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa Europy oraz porządku międzynarodowego. Wypowiedzenie porozumienia paryskiego w sprawie klimatu, a ostatnio wyjście USA z Komisji ds. Praw Człowieka ONZ, dokumentują poważny rozziew w kwestii wartości, stosunku do prawa międzynarodowego oraz znaczenia dyplomacji wielostronnej między USA a głównymi sojusznikami w Europie.
Już szczyt G7 w Kanadzie był wyjątkową demonstracją pogardy Trumpa dla porozumień międzynarodowych: rozwodził się tam nad „rosyjskością" Krymu, swoich zachodnich partnerów zaś upokorzył zerwaniem – za pośrednictwem tweeta – zaakceptowanej wcześniej deklaracji końcowej szczytu. Szczyt NATO nie tylko stał się areną bezprecedensowego ataku na sojuszników europejskich, zwłaszcza na Niemcy, lecz pokazał fundamentalną zmianę w podejściu USA do sojuszu. Podstawowym miernikiem solidarności ma być wkład finansowy, a nie wspólne cele i wartości. Czarny scenariusz w postaci dealu między Trumpem a Putinem w Helsinkach się nie zmaterializował. Ale wspólna konferencja pokazała, że prezydent USA z większym szacunkiem traktuje swojego „konkurenta" Putina niż europejskich partnerów nazwanych przez niego „przeciwnikami".
Czytaj także: Friend or Foe?
Symbolicznym wyrazem rozziewu między USA a Europą są wypowiedzi przedstawicieli dyplomacji USA (np. ambasadora Grenella w Niemczech) wskazujące, że Waszyngton gotów jest dzisiaj wspierać antyestablishmentowe ruchy w Europie i grać na rozpad UE. Tweety prezydenta Trumpa rozpowszechniające fałszywe informacje na temat statystyk kryminalnych w Niemczech w celu dyskredytacji Angeli Merkel potwierdzają niewyobrażalny do niedawna fakt: prezydent USA, czyli kraju, który jak żaden inny przyczynił się do budowy demokracji w Europie, podważa jej fundamenty.
W sferze polityki bezpieczeństwa szczególnie istotna jest „lekcja koreańska". Efekty historycznego szczytu prezydenta USA i północnokoreańskiego dyktatora mają wymiar głównie symboliczny. Poza ogólnymi deklaracjami o denuklearyzacji Korei i gwarancjach bezpieczeństwa ze strony Waszyngtonu, nic konkretnego nie ustalono. To jednak nie przeszkodziło Donaldowi Trumpowi ogłosić dzień po szczycie zawieszenia ćwiczeń wojskowych z sojuszniczą Koreą Południową, o czym przywódcy tej ostatniej dowiedzieli się z mediów. Prezydent USA nie wykluczył też w przyszłości całkowitego wycofania wojsk amerykańskich z Półwyspu Koreańskiego. Wprawił tym w ogromne zaniepokojenie swych azjatyckich sojuszników, Tajwan i Japonię.