Premier Hiszpanii zapowiedział redukcję 10 proc. deficytu o 50 mld euro (do 5 proc. PKB). Co więcej, w przeciwieństwie do polskiego premiera ma już gotową ustawę i poparcie opozycji dla podniesienia wieku emerytalnego z 65 na 67 lat.
Premier Rumunii obiecał jeszcze w tym roku zredukować swój deficyt z 7,3 proc. do 5,9 i w 2011 r. dojść do wymaganych 3 proc. Premier Portugalii z 9 proc. deficytu chce dojść do 3 proc. nie później niż w 2013 roku. Premier Czech przedstawił konkretny plan dochodzenia do 3 proc. deficytu w 2014 r., zaczynając od ścięcia obecnych 6,9 proc. do 5,5 proc. PKB w 2010 r. Bułgaria obiecała ograniczyć rządowe wydatki o 15 proc. Premier Irlandii zapowiedział drastyczne cięcia świadczeń socjalnych i wszystkich pensji w sektorze publicznym. Konferencje prasowe miał też prezydent Brazylii, a prezydent USA Barack Obama połowę swojego dorocznego orędzia poświęcił redukowaniu deficytu.
[srodtytul]Podziękujmy polskim bankierom[/srodtytul]
To prawda, że 6,6 proc. zadłużenia nie jest najgorszym wynikiem na świecie. Ale rzecz w tym, że świat jest w najgorszej kondycji budżetowej od czasów II wojny światowej. W tym roku rządy pożyczą kolejne 5 trylionów dolarów na finansowanie swoich zobowiązań. Dług Stanów Zjednoczonych przekroczył już 84 proc. PKB. Zadłużenie całej Unii Europejskiej zbliża się do 100 proc. PKB. Kilkanaście państw jest na granicy wypłacalności, w tym całkiem spora Ukraina, Argentyna, Hiszpania czy Włochy.
Droga do normalności będzie bolesna. Po prowizorycznych cięciach przyjdą następne. Znacznie bardziej radykalne. Będziemy świadkami końca socjalnego kapitalizmu, masowego wzrostu podatków. Ale ci, którzy przełamią klincz deficytu, przejdą do wyższej ligi. Tu Donald Tusk ma rację, ale czy jego program konsolidacji finansów tam nas doprowadzi?