Nie podzielam pesymizmu Tomasza Terlikowskiego w sprawie wspólnego oświadczenia Kościoła w Polsce i Cerkwi rosyjskiej. Nieporozumienia jeśli powstaną, to nie tam, gdzie wskazuje.
[srodtytul]Nie historia, ale prozelityzm[/srodtytul]
W tekście „Bez nadziei na pojednanie” Terlikowski z jednej strony niepokoi się, że Kościół katolicki w Polsce i Cerkiew prawosławna w Rosji, które rozpoczęły rozmowy na temat aktu pojednania, zostaną wykorzystane przez polityków do realizacji ich partykularnych interesów. Z drugiej strony widać, że chciałby właśnie wykorzystać je w takich celach, skoro od hierarchów obu Kościołów w duchowym akcie pojednania wymaga załatwienia spraw, które do niego nie należą. Pisze, że pojednanie Kościołów nie zastąpi pojednania narodowego, a jednocześnie chciałby, aby tak się stało.
To jednak nie do Kościoła należy rozliczanie historii, rewizja podręczników, ustalanie odpowiedzialności prawnej i politycznej za zbrodnie przeszłości. To materia dla historyków i polityków, z polsko-rosyjską Komisją do spraw Trudnych włącznie.
Prawdą jest, że od wieków istnieje zbieżność działania Cerkwi moskiewskiej i władców Rosji, że Cerkiew nie zrobi żadnych poważnych kroków bez przyzwolenia Kremla. Ale prawdą jest też, że od setek lat nie było ze strony zwierzchników Kościoła prawosławnego w Rosji takiego otwarcia na zewnątrz, na Watykan i Kościół katolicki w Polsce. Dlatego nie podzielam pesymizmu Tomasza Terlikowskiego, iż nie ma nadziei na oświadczenie episkopatu Polski i Cerkwi rosyjskiej, gdyż ugrzęźnie ono w sporach historycznych i proceduralnych, a jeśli powstanie, to „będzie pustym gestem, opartym na fałszywych przesłankach historycznych”.