Jarosław Kaczyński zakładnikiem Radia Maryja

Spór między Jarosławem Kaczyńskim a przedstawicielami nurtu narodowo-katolickiego będzie w PiS wracał, choć nie zawsze z taką siłą, jak w przypadku ratyfikacji traktatu lizbońskiego – uważa politolog

Publikacja: 01.04.2008 02:19

Praźródłem konfliktu związanego z ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który jak rzadko co wyrwał się spod kontroli Jarosława Kaczyńskiego, od początku była sytuacja wewnętrzna PiS. Kompromis, zawarty przez premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie jest dla przywódcy PiS ani tragedią, ani triumfem. Od początku bowiem problematyka traktatu stanowiła tło, a nie przyczynę zdarzeń.

Wielu komentatorów zbyt łatwo traktuje Prawo i Sprawiedliwość jako monolit. Fakt, że ta partia powstała jako antyteza zdecentralizowanej, podzielonej na frakcje AWS, nie oznacza, iż nie istnieje w niej zróżnicowanie ideowe i programowe.

Wbrew wielu opiniom główny podział nie przebiega jednak między umiarkowanymi konserwatystami, którzy najchętniej powróciliby do idei PO – PiS, a Jarosławem Kaczyńskim. Dotyczy on raczej dychotomii dzielącej PiS na wywodzących się z PC działaczy skupionych wokół Jarosława Kaczyńskiego, którzy są bardziej antykomunistyczni niż stricte prawicowi, oraz na nurt narodowo-katolicki, postendecki, dysponujący wyrazistą wizją świata, którego ośrodek decyzyjny znajduje się poza samym PiS.

Przy osłabieniu PiS w związku z przegranymi wyborami, pokazującymi, że większość społeczeństwa daleka jest od ultrakonserwatywnej wizji świata, środowisko skupione wokół Radia Maryja znalazło się w trudnym położeniu. Okazało się bowiem, że wsparcie Radia Maryja wcale nie gwarantuje zwycięstwa w wyborach. To stało się głównym czynnikiem, który przyczynił się do rozpętania awantury o ratyfikację traktatu.

Środowisko narodowo-katolickie związane z o. Tadeuszem Rydzykiem chciało przypomnieć o swoim istnieniu zarówno opinii publicznej, jak i samemu Jarosławowi Kaczyńskiemu, i pokazać, że nadal jest liczącą się siłą.

Trudność sytuacji Kaczyńskiego polegała na tym, że wobec popularności PO wszelkie poważne ruchy odśrodkowe w PiS mogłyby oznaczać powtórkę z rozpadu AWS. O ile zatem Kaczyński mógł sobie pozwolić na odejście takich polityków jak Kazimierz Ujazdowski, Paweł Zalewski, a nawet Ludwik Dorn, którzy nie stanowili zorganizowanej siły politycznej, o tyle nie może sobie pozwolić na odejście przedstawicieli nurtu związanego z o. Rydzykiem. Bo choć nie dysponuje on charyzmatycznymi liderami, ma zorganizowane struktury i poparcie kilku procent wyborców. Nawet mocno osłabione Radio Maryja i jego zaplecze pozostają dla Jarosława Kaczyńskiego bezcenne, zwłaszcza w sytuacji umacniającej się dominacji Platformy Obywatelskiej.

Zgoda na kwestionowanie traktatu była objawem słabnięcia roli Jarosława Kaczyńskiego w samym PiS

Lider PiS próbował zatem za wszelką cenę pogodzić aprobatę dla traktatu, który negocjował przecież prezydent Kaczyński, z pewną dozą eurosceptycyzmu. Chciał w ten sposób dać nurtowi narodowemu-katolickiemu pole do pewnej aktywności, by nie szukał on sobie płaszczyzn działalności poza partią i nie stworzył przypadkiem osobnej formacji (np. wokół Marka Jurka), która byłaby gwoździem do trumny PiS.

Trzeba jednak przyznać, że zgoda na kwestionowanie traktatu, narażająca PiS na szeroką krytykę, była objawem słabnięcia roli Jarosława Kaczyńskiego wewnątrz PiS. Okazało się, że nie jest on wszechmocny nawet w szeregach własnego ugrupowania. Gdy odchodzili Kazimierz Marcinkiewicz, a potem Kazimierz Ujazdowski, Kaczyński pozostawał niekwestionowanym suwerenem. Teraz musiał na serio liczyć się z oponentami wewnątrz własnej partii (i wspierającą ich z zewnątrz formacją Radia Maryja).

Powstaje zatem pytanie, czy Jarosław Kaczyński zdawał sobie sprawę, że żądania PiS wpisania daleko idących zabezpieczeń do ustawy ratyfikującej i tak były skazane na porażkę. Wydaje się, że był świadom takich konsekwencji, a jego działaniom przyświecał raczej cel ratowania jedności partii niż reinterpretacji traktatu. To dlatego uświadomiwszy sobie, że może być już tylko gorzej (referendum), w ostatniej chwili spróbował załatwić sprawę tak, by zyskał Lech Kaczyński, który pojawił się w roli arbitra i mediatora.

Ten spór między Jarosławem Kaczyńskim a przedstawicielami nurtu narodowo-katolickiego będzie w PiS wracał, choć nie zawsze zostanie uzewnętrzniony z taką siłą, jak w przypadku ratyfikacji traktatu. Zauważmy, że wraz z awanturą związaną z ratyfikacją traktatu, wzmogła się aktywność Jerzego Roberta Nowaka, który jeździ po Polsce, epatując słuchaczy mocno prawicowymi treściami. Można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z ofensywą polityczną ks. Tadeusza Rydzyka, który co pewien czas musi takie ataki podejmować, gdyż milczenie oznacza polityczny niebyt.

Przypomina to trochę (przy zachowaniu proporcji) amerykańskich fundamentalistów religijnych, którzy co pewien czas zaskakują różnymi, często absurdalnymi hasłami tylko po to, by przypominać o sobie republikańskiemu establishmentowi.

Także Radio Maryja będzie co pewien czas eksponowało tematy niewygodne dla prezesa PiS, które będzie zmuszony uwzględniać, przesuwając PiS w niektórych kwestiach w prawo. Paradoks całej sytuacji polega zaś na tym, że Jarosław Kaczyński, biorąc pod uwagę jego poglądy i polityczny rodowód, jest w istocie bardzo daleki od radykalnej narodowo-katolickiej prawicy, podobnie zresztą jak jego brat. Ksiądz Rydzyk dostrzega to zjawisko i dlatego będzie podejmował podobne próby zdyscyplinowania przywódcy PiS.

Dr Rafał Chwedoruk jest politologiem z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego

Praźródłem konfliktu związanego z ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który jak rzadko co wyrwał się spod kontroli Jarosława Kaczyńskiego, od początku była sytuacja wewnętrzna PiS. Kompromis, zawarty przez premiera Donalda Tuska i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, nie jest dla przywódcy PiS ani tragedią, ani triumfem. Od początku bowiem problematyka traktatu stanowiła tło, a nie przyczynę zdarzeń.

Wielu komentatorów zbyt łatwo traktuje Prawo i Sprawiedliwość jako monolit. Fakt, że ta partia powstała jako antyteza zdecentralizowanej, podzielonej na frakcje AWS, nie oznacza, iż nie istnieje w niej zróżnicowanie ideowe i programowe.

Pozostało 88% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Świąteczne prezenty, które doceniają pracowników – i które pracownicy docenią
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml