Polską administrację można istotnie poprawić za pomocą wiedzy i środków już dziś dostępnych polskim władzom. Czas jest na to najwyższy. Tymczasem debata o dobrym państwie – gdy zaczyna dotykać spraw praktycznych, takich jak na przykład system zarządzania sferą publiczną – cierpi na trzy podstawowe mankamenty: hasłowości, imitacyjności i krótkiej perspektywy.
Po pierwsze łatwo popada w skrajności i uproszczenia ocierające się o populizm, którymi przesiąknięta jest polska polityka. Przykładem tego typu zachowań są bezrefleksyjnie powtarzane hasła: „taniego państwa”, zmniejszenia biurokracji czy odpolitycznienia urzędów. Każde z nich zawiera co prawda skrótową i intuicyjnie ujętą konieczność zmian w polskiej administracji, ale żadne nie przedstawia realnej propozycji.Drugim mankamentem niedotyczącym tylko spraw administracyjnych jest przesadna nadzieja pokładana w przejmowaniu przez polską biurokrację wzorców zarządzania publicznego, związana z wejściem naszego kraju do Unii Europejskiej i koniecznością działania – choćby w zakresie funduszy strukturalnych, dopłat rolniczych czy pomocy publicznej – wedle tzw. europejskich standardów.
Niezależnie od tego, czy przejmowanie tych wzorców uznamy za przemoc strukturalną, czy za zasadne powielanie dobrych praktyk, to nadzieja pokładana w tym procesie opiera się na złudzeniach. Zarządzanie w modelu europejskim jest rzeczywiście dużo sprawniejsze w sensie proceduralnym, ale na pewno – na co znajdujemy przykłady zarówno w samej Komisji Europejskiej, jak i w państwach członkowskich – nie jest impregnowane na liczne możliwe nadużycia, a same procedury poddają się łatwo modyfikacjom wewnętrznej przemocy strukturalnej, czyli uwarunkowaniom struktury, która się nimi posługuje.
Trzecim istotnym błędem debaty o dobrym rządzeniu jest brak wykształconego modelu docelowego: określonej wizji sfery publicznej, którą chcemy – między innymi dzięki narzędziom zwanym reformami administracyjnymi – w Polsce zbudować, a która opierałaby się na zmodernizowanych instrumentach działania i jednocześnie odpowiadałby realnemu stanowi polskiej kultury politycznej i wyobrażeniom społecznym.W efekcie działania naprawcze mają charakter szamotaniny z rzeczywistością państwa i często okazuje się, że próba szarpnięcia cuglami kończy się tym, że wóz jedzie, jak jechał, a woźnica zostaje na koźle sam z lejcami.
Stąd też, nawet jeśli przyjmujemy pojęcie prawa do dobrej administracji, które zapisane jest w Karcie praw podstawowych Unii Europejskiej, to niewiele wiadomo (o co pyta także między innymi rzecznik praw obywatelskich), jak w praktyce w Polsce prawo to powinno być zagwarantowane, aby – zgodnie z jego ogólną treścią – sprawy obywateli były rozstrzygane bezstronnie, rzetelnie i w rozsądnym terminie. Dlatego też otwarte pozostaje pytanie o cel, typ i narzędzia modernizacji polskiej administracji publicznej rozumianej jako zarządzanie wspólną przestrzenią publiczną.