Platforma Obywatelska nie chce zmierzyć się z problemem dokończenia lustracji, co postulowała jeszcze nie tak dawno. To jednak wcale nie oznacza, że mamy z lustracją spokój. Że ten proces się zakończył i nie będzie miał dalszego ciągu.
O tym, jak będzie przebiegać dalsze oczyszczanie sumień po epoce PRL, przesądzi reakcja mediów i polityków na książkę doktorów Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka o agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Ukazać się ma za miesiąc i wtedy zapewne się przekonamy, czym rzeczywiście jest polska lustracja.
W istocie nie jest to publikacja o młodym robotniku, który w latach 1970 – 1976 dał się osaczyć tajnej policji i zdradzał swoich kolegów. To będzie książka o zbudowanym już w III RP systemie kłamstwa, który nie dał Lechowi Wałęsie szansy wyznania błędów młodości i poproszenia rodaków o wybaczenie. O systemie tym bardziej perfidnym, że – jestem tego pewien – Lech Wałęsa i wielu innych takie wybaczenie od rodaków by otrzymało.
To, jak kluczowe media zareagują na wspomnianą książkę, która obnaży mechanizm manipulacji i zakłamania działający w latach 90. i dwutysięcznych, pokaże faktyczny stosunek do prawdy. Bo o stosunku Platformy do lustracji możemy już dziś przypuszczać, że jest racjonalny z punktu widzenia partyjnego interesu. Wiele wskazuje na to, że u genezy grup biznesowych, które zbudowały dwa koncerny mediów elektronicznych – Polsatu i ITI – znajdujemy także działania środowisk tajnych służb PRL.Tak się składa, że oba te koncerny sprzyjają Platformie.
W tym świetle odwrócenie się PO od wcześniejszych zapowiedzi pełnego otwarcia akt dawnych służb jawi się jako zachowanie racjonalne. Platforma jest gotowa zapomnieć o prawdzie, byle tylko utrzymać się przy władzy.