By żyło się lepiej. Wszystkim! – to tytuł programu wyborczego Platformy Obywatelskiej z 2007 r. Można się żachnąć, że programy wyborcze i realizowane plany rządzenia to odrębne światy. Istnieje jednak taki obszar funkcjonowania państwa, którego naprawa przyniesie korzyści wszystkim: i rządzącym, i rządzonym. Chodzi o uproszczenie przepisów i procedur administracyjnych, a także o zmianę nastawienia biurokratów z władczego na służebne wobec obywateli.
O skali zapotrzebowania na taką reformę świadczy masowy udział obywateli w akcjach medialnych, polegających na wytykaniu tzw. bubli prawnych. Najnowszy przykład to lawina zgłoszeń do komisji sejmowej „Przyjazne państwo”. Obywatelskie pragnienie zmian jest zbieżne z wynikami badań oczekiwań przedsiębiorców.
W rankingach wolności gospodarowania Heritage Foundation i World Bank, Polska od lat zajmuje najniższą pozycję spośród krajów posowieckich, które przystąpiły do Unii Europejskiej. Równie złą lokatę wśród naszych sąsiadów ukazuje ranking konkurencyjności państw World Economic Forum, a w rankingu OECD dotyczącym poziomu reglamentacji rynku Polska od wielu lat zajmuje ostatnią pozycję. Warto też przywołać twarde liczby opisujące wzrost poziomu reglamentacji działalności gospodarczej – z 380 przypadków w 1989 r. do ok. 680 w 2007 r.
Wyniki badań i sondaży obnażają niską jakość przepisów i częstą nieprzyjazność administracji. Ta diagnoza oprócz negatywnej oceny całego systemu prawnego – porównywanego do dżungli legislacyjnej – zawiera równie krytyczną ocenę samego procesu stanowienia przepisów, chociażby ze względu na poselskie poprawki „last minute”.
Jest jeszcze jeden powód podjęcia proobywatelskiej reformy rządzenia i naprawiania prawa. Trzy miesiące temu zostało umorzone śledztwo w sprawie tzw. grupy trzymającej władzę, prowadzone w związku z aferą Rywina. Skoro trzeba się pogodzić z niemożnością wykrycia wszystkich winnych w tej aferze, to trzeba przynajmniej naprawić system stanowienia przepisów, w ramach którego doszło do tych wydarzeń.