SLD nikomu niepotrzebny

Dziś z Sojuszu Lewicy Demokratycznej zadowolony nie jest nikt, nawet jego najbardziej wierny elektorat partyjno-mundurowych emerytów kuszonych przez nową partię Leszka Millera – pisze publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 30.05.2008 02:13

Kongres SLD w największym skrócie: niby-Miller zetrze się z niby-Kwaśniewskim o władzę nad niby-lewicą. Przy czym walka też będzie na niby, bo różnice pomiędzy rywalami, pomijając osobiste animozje, są raczej wykreowane na siłę niż rzeczywiste. Skłania to wielu obserwatorów do przypuszczeń, iż starcie to może się skończyć w sposób równie niespodziewany jak niektóre ze zjazdów regionalnych, na przykład na Mazowszu, gdzie po nieoczekiwanym zgłoszeniu z sali Katarzyna Piekarska wygrała z kandydatem uzgodnionym przez obie frakcje.

[srodtytul]Tusk odebrał głosy[/srodtytul]

Jedni spodziewają się, że to właśnie Piekarska powtórzy swój sukces, inni, że zgłoszonym z sali czarnym koniem okaże się ktoś blisko związany ze starym pezetpeerowskim aparatem w rodzaju Jerzego Szmajdzińskiego, a jeszcze inni przewidują sukces jakiegoś lewicowego Tymińskiego, zupełnie spoza dotychczasowej partyjnej elity. Jest w tym być może nieco dziennikarskiego chciejstwa – żeby stało się wreszcie na lewicy coś godnego komentarza, bo przedłużające się powolne konanie SLD doprawdy nie daje publicystom szansy zabłysnąć. Ale jeśli nawet, takie spekulacje oddają dominujące w partyjnym aparacie rozgoryczenie, zniechęcenie i frustrację, zawsze owocuje nieobliczalnością.

Problem SLD nie polega tylko na utracie elektoratu, choć to oczywiście najbardziej boli. Przez kilkanaście lat Sojusz, z nazwy lewicowy, był w istocie partią peerelowskiej strony Okrągłego Stołu pilnującą realizacji jego ustaleń – na czele z przekształcaniem elity Peerelu w uprzywilejowaną elitę państwa zetatyzowanego, quasi-latynoskiego kapitalizmu. Historyczna misja została wypełniona, ale kosztem zrażenia do siebie tradycyjnego lewicowego elektoratu pracowników najemnych, budżetówki i świadczeniobiorców, którzy nie mogli się nie poczuć cynicznie wykorzystani; nie jest odkryciem, że wyborcy powodowani głównie roszczeniami socjalnymi odpłynęli do PiS.

Zgubił też SLD liczną i niedocenianą w większości analiz grupę wyborców kierujących się w głosowaniu antysolidarnościowym resentymentem. Eksponując tak mocno hasła patriotyczno-katolickie, PiS wskazał tej grupie jako narzucający się wybór antypisowską PO; można powiedzieć, że pegeery i małe miasteczka zagłosowały na Tuska, uwierzywszy, iż naprawdę stanął on tam, gdzie kiedyś ZOMO.

Małżeństwo z rozsądku z umierającą Unią Demokratyczną nie skończyło się, jak miało, odziedziczeniem po nieboszczce legionu michnikowych wykształciuchów, tylko upokarzającym obie strony rozstaniem; nawet środowiska antyglobalistyczno-genderowej „nowej lewicy” zachowują wobec SLD chłodny dystans.

W dużym stopniu wynika to zresztą z niezborności działań eseldowskiego kierownictwa, które kompletnie się w sytuacji pogubiło i od pewnego czasu uprawia politykę będącą przeciwieństwem tego, o co zwykle partii chodzi.

[srodtytul]Kuszeni przez Millera[/srodtytul]

Zamiast, jak to potrafiła na przykład PO czy w okresie swej świetności PiS, łączyć rozbieżne elektoraty, SLD swą chaotyczną szarpaniną odstrasza jedną grupę wyborców umizgami do innej, tej innej też nie pozyskując. W efekcie nie jest dziś z Sojuszu zadowolony nikt, nawet jego najbardziej wierny elektorat emerytów partyjno-mundurowych kuszonych przez Polską Lewicę – nową partię Leszka Millera. Kuszonych na razie nieskutecznie, ale jeśli SLD zejdzie w sondażach poniżej progu wyborczego, a PL zbliży się do niego, może dojść do masowego exodusu.

[wyimek]Po co właściwie SLD ma istnieć? Dlatego, że – jak twierdzą niektórzy – lewica jest potrzebna? W kraju, gdzie tak bardzo lewicowa jest prawica – niekoniecznie[/wyimek]

Utrata elektoratu to jednak, jako się rzekło, nie wszystko. Patrząc perspektywicznie, większym problemem jest dojmujący brak odpowiedzi na pytanie, po co właściwie SLD ma istnieć. Nie da się jej na dłuższą metę zamarkować powtarzaniem, że „lewica jest potrzebna”. W kraju, gdzie tak bardzo lewicowa jest prawica, wcale niekoniecznie. Wiara, że sceną polityczną rządzi gazetowa symetria, jest naiwna.

[srodtytul]Magiczny Sierakowski?[/srodtytul]

Podobnie jak wiara, której działacze lewicowi czepiają się dziś równie kurczowo, że w jakiś magiczny sposób nada lewicy nową, atrakcyjną tożsamość Sławomir Sierakowski ze swoimi współpracownikami.

Po pierwsze, środowisko to stanowczo i demonstracyjnie odżegnuje się od tradycji Bieruta i Jaruzelskiego, która dla twardego trzonu SLD pozostaje podstawą tożsamości – nie wystarczy raz nie zaprosić Urbana i Rakowskiego, by ta przeszkoda zniknęła.

Po drugie, nie bagatelizując dorobku „Krytyki Politycznej” w przyswajaniu polszczyźnie języka lewicy amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej, na razie jedynym politycznym konkretem, jaki zdołało ono wyartykułować, jest wysoki podatek spadkowy. Abstrahując od faktu, iż postulat rabowania wdów i sierot źle świadczy o tych, którzy z nim występują – jest to zdecydowanie za mało na zbudowanie jakiejkolwiek politycznej tożsamości, nawet neobolszewickiej.

Od lektury, nawet rozumnej, Davida Osta do stworzenia nowej, spójnej odpowiedzi na wyzwania tej swoistej sytuacji postkolonialnej, jaką jest postkomunizm, droga pozostaje bardzo daleka.

Z czego mogą czerpać działacze SLD otuchę w tej ciężkiej sytuacji? Jedynie z tego, że póki są w parlamentarnej grze, będą się powtarzać sytuacje takie jak z ustawą medialną – gdy stają się języczkiem u wagi i mogą otwierać swoisty konkurs ofert. Tylko że ta świadomość bardziej niż do prób odbudowy formacji skłania do rzucenia hasła: statek tonie, łap każdy, co się jeszcze da.

W sfrustrowanym aparacie partyjnym, niepotrafiącym znaleźć żadnej grupy społecznej, której byłby potrzebny, zapanowanie takiej mentalności wydaje się nieuniknione i osobiście wątpię, czy nowy szef SLD, ktokolwiek nim będzie, zdoła to powstrzymać.

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?