Mój felietonik „Adwokaci na dnie” doczekał się sporego rezonansu. Spróbuję więc przybliżyć sprawy, których, jak to w felietonie, tylko dotknąłem. Zacznijmy od wybijającej się na plan pierwszy, choć nie fundamentalnej. Czy adwokat powinien bronić swojego klienta najlepiej jak umie? Oczywiście, że tak. Czy powinien zastosować wszystkie przypisane mu prawem środki? Tak. Czy powinien używać wszystkich dostępnych mu metod? Jakoś w tym momencie odpowiedź nie wydaje mi się tak oczywista, chociaż pytanie nie jest odległe od poprzednich.
Na plan pierwszy mojego felietonu wybiłem jednak sprawę inną. Wytoczenie przez adwokatów sprawy autorowi artykułu potępiającego ich postępowanie jest zanegowaniem przez nich prawa do oceny swojego działania.
Okazało się, że stanowisko takie nie budzi żadnych wątpliwości u moich, głównie internetowych, oponentów. Prezentuje je również Grzegorz Namiotkiewicz („Adwokaci bronią klientów najlepiej jak potrafią”, „Rz”, 29.07.2008). Rozstrzygnięcie sprawy uzależnia od jakości obrońców niefortunnego krytyka. Od ich inteligencji, zaangażowania, elokwencji. Możliwość wyroku za publicystyczną krytykę jest symptomem choroby, nie tylko zresztą polskiego, wymiaru sprawiedliwości.
Wyobrażenie, że to sędzia będzie oceniał wartość publicystyki, jest absurdem. Tylko że absurd ten w Polsce stał się praktyką. Fakt, że szef „Gazety Wyborczej” Adam Michnik nagminnie zaskarża krytyczne wobec siebie artykuły, pokazuje, jak głęboko ta choroba drąży III RP.
Oczywiście osoba pomówiona ma prawo odwoływać się do sądu w obronie swojego dobrego imienia. Dotyczyć to winno jednak wyłącznie fałszowania faktów, a nie ich interpretacji. Sęk w tym, że interpretacje budowane są na faktach. Zręczny prawnik potrafi przekonywać, że niezgodna z interesem jego klienta (czyli niewłaściwa) interpretacja musi opierać się na przeinaczeniu rzeczywistości. Specjalistą od tego jest rzecznik „Gazety Wyborczej” mec. Piotr Rogowski. Efektem tego jest sytuacja, gdy wykorzystując instytucjonalno-finansowy potencjał „Wyborczej”, Michnik może skutecznie blokować krytykę pod swoim adresem, jednocześnie rzucając bez końca obelgi i pomówienia na swoich przeciwników.