Marszałek pod ostrzałem

Dlaczego Bronisław Komorowski jako jedyny polityk PO głosował przeciw likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych? Czego w aneksie do raportu o WSI szukał obecny marszałek Sejmu? – pyta publicystka „Rzeczpospolitej” Joanna Lichocka

Aktualizacja: 01.10.2008 12:24 Publikacja: 01.10.2008 01:39

Możliwe, że Donald Tusk i jego otoczenie uznali, że pozycja Bronisława Komorowskiego jest już zbyt s

Możliwe, że Donald Tusk i jego otoczenie uznali, że pozycja Bronisława Komorowskiego jest już zbyt silna i należy ją osłabić. Zdjęcie z 2006 r.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudała JD Jerzy Dudała

Bronisław Komorowski to jeden z tych polityków w Platformie, wokół którego mogłaby powstać opozycja w PO wobec ręcznego sterowania partią przez Donalda Tuska i Grzegorza Schetynę. Ostrożny, ale doświadczony polityk o znacznych ambicjach i bardzo dużych wciąż niewykorzystanych możliwościach. Dziś pełni rytualną rolę marszałka Sejmu. Teoretycznie drugiej osoby w państwie. Praktycznie, wobec przesunięcia ośrodka decyzyjnego do Kancelarii Premiera, ma niewiele do powiedzenia.

Komorowski ma dobre, ustalone politycznie nazwisko, niezły wizerunek i… niewiele do roboty. Nic więc dziwnego, że w Platformie Obywatelskiej słychać było coraz wyraźniej, że swą energię może chcieć wykorzystać do zbudowania pozycji i zaplecza, które pozwoliłyby mu rywalizować z Donaldem Tuskiem. Albo w walce o to, kogo PO wysunie w wyborach prezydenckich, albo też o przywództwo w partii.

Ale obecny marszałek Sejmu jest politykiem rozważnym i ostrożnym, nie należy do ludzi rzucających się z motyką na słońce – zwykle deklarował lojalność wobec Tuska. Nie jest jednak wykluczone, że Donald Tusk i jego otoczenie uznało, że pozycja Komorowskiego już jest zbyt silna. Prawdopodobne jest więc, że ujawnienie sprawy kontaktów marszałka Sejmu z oficerami Wojskowych Służb Informacyjnych w sprawie aneksu do raportu o WSI jest częścią wewnątrzpartyjnej gry mającej na celu poważne osłabienie roli Komorowskiego.

Paradoksalnie pozycję marszałka wzmacnia dziś PiS. Posłowie tej partii, atakując Bronisława Komorowskiego i domagając się jego dymisji, dają mu argument, że zarzuty mają podłoże wyłącznie polityczne. Wystarczy, że na konferencji prasowej i w różnych stacjach telewizyjnych Komorowski powtarza, że PiS chce go „opleść lepką pajęczyną podejrzeń” i że skoro nie ma żadnych „haków życiorysowych” i „merytorycznych”, to usiłuje go „opluć”. Bronisław Komorowski jest zatem ofiarą „brudnej gry” opozycji i… no właśnie, nie bardzo wiadomo kogo jeszcze. Zapewne owych oficerów WSI, którzy przychodzili do marszałka z ofertą dostarczenia aneksu do raportu o WSI, w którym nazwisko Komorowskiego miało się podobno pojawiać.

Sprawa zatem cichnie – jako kolejny polityczny atak na marszałka Sejmu. A Bronisław Komorowski deklaruje, że w odróżnieniu od swego poprzednika Ludwika Dorna wniosek o swe odwołanie podda niezwłocznie pod głosowanie już na najbliższym posiedzeniu Sejmu – i czyni słusznie. Od sytuacji Dorna różni go nie tyle niechęć do poddawania pod głosowanie wniosku o własną dymisję, ile sytuacja polityczna.

Ludwik Dorn miał pewność, że wniosek po utracie większości parlamentarnej przez PiS przejdzie i jego partia straci stanowisko marszałka Sejmu na rzecz opozycji. Komorowski ma pewność, że wniosek opozycji przepadnie, bo koalicyjna większość bez trudu go odrzuci. Szybkie przegłosowanie wniosku PiS zakończy natomiast sprawę – a na tym marszałkowi, zdaje się, bardzo zależy.

Specjalnie się temu nie dziwię. Bardzo dziwnie musi się czuć marszałek Sejmu, gdy dowiaduje się, że zeskanowany protokół jego zeznań, które złożył w prokuraturze wyjaśniającej sprawę domniemanej próby sprzedaży aneksu przez byłych oficerów WSI, wisi sobie w Internecie i każdy może go przeczytać. Dokument jest tajny, postępowanie prokuratorskie okryte tajemnicą, a zeskanowane dokumenty można w każdej chwili obejrzeć sobie na portalu Najwyższego Czasu.

Jakim cudem z prokuratury, w której minister Zbigniew Ćwiąkalski wymienił skwapliwie wszystkich „ludzi Ziobry”, wycieka materiał tej rangi? Redakcja Najwyższego Czasu otwarcie wskazuje na to, komu mogło na tym zależeć. Oto cytat z portalu:

„– Oficerowie służb wojskowych mają łatwy dostęp do Komorowskiego. Wchodzą do niego jak do siebie. Bez problemu z nim się spotykają, proponują aneks, dokumenty, materiały, opowiadają o kulisach komisji weryfikacyjnej – powiedziała nam osoba z najbliższego środowiska premiera Donalda Tuska chcąca zachować anonimowość, po czym dodała: – Dziennikarze powinni zwrócić uwagę, że druga osoba w państwie nie poleciała od razu do prokuratury złożyć zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa”.

Trudno zweryfikować autentyczność anonimowego źródła „z najbliższego środowiska premiera”, nie ulega jednak wątpliwości, że komuś zależało, by zeznania Komorowskiego ujrzały światło dzienne. Trudno się dziwić, że wykorzystali to dziennikarze, którzy mają obowiązek ujawniać fakty ciekawe i znaczące dla opisywania rzeczywistości bez względu na to, komu taki jak ten przeciek służy.

A w zeznaniach tych są fragmenty, które marszałka Sejmu muszą wprawić w zły humor. Chodzi oczywiście nie tylko o to, że Bronisław Komorowski spotyka się z byłymi oficerami WSI, wobec których – jak sam mówi – można mieć podejrzenia, iż mają związki z rosyjskimi służbami specjalnymi. Najboleśniejsza dla marszałka jest chyba zawarta w protokole jego własna deklaracja złożona Aleksandrowi Lichockiemu, oferującemu na lewo dotarcie do aneksu: „wyraziłem wstępne zainteresowanie”.

Posłowie PiS, atakując Komorowskiego i domagając się jego dymisji, dają mu argument, że zarzuty wobec marszałka mają podłoże wyłącznie polityczne

Marszałek nie wyrzuca zatem Lichockiego za drzwi, nie zawiadamia prokuratury, tylko „wyraża zainteresowanie” i umawia się na kolejne spotkanie. Cóż było tak atrakcyjnego w ofercie Lichockiego dostarczenia aneksu, że marszałek na ponad dwa tygodnie stracił instynkt doświadczonego polityka i pozwolił sobie na podjęcie gry z oficerami WSI? Co takiego naraziło go na tak poważny błąd polityczny? Warto by było, by marszałek umiał go nam wyjaśnić, zamiast odpowiadać – jak w TVN 24 – na pytanie, czemu od razu nie zawiadomił organów ścigania: „Dlaczego pan uważa, że trzeba było? Dlaczego natychmiast?”.

Bronisław Komorowski mówi, że miał świadomość, iż jego nazwisko pojawi się w aneksie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że politykowi PO niezmiernie zależało na wiedzy, do jakich spraw i kontekstów udało się dotrzeć komisji weryfikacyjnej i w których z nich występuje jego nazwisko. Bowiem w mediach pojawiało się kilka spraw, które łączą nazwisko Komorowskiego z operacjami WSI.

Na przykład – opisana w raporcie z likwidacji WSI – historia o tym, jak Bronisław Komorowski w latach 1991 – 1992 powierzył jednemu ze współpracowników WSI „wysokie sumy pieniędzy, aby ten wpłacił je do tzw. banku Palucha (…). Cała suma opiewała na 260 tys. DM. (...). Według rozpoznania kontrwywiadu wojskowego pieniądze wpłacali także inni wyżsi oficerowie WP”.

Szybko okazało się, że inwestycja jest – mówiąc delikatnie – chybiona, a pieniędzy nie da się odzyskać drogą prawną. Jednak – jak czytamy w raporcie – „generałom udało się odzyskać pieniądze za pomocą kontrwywiadu wojskowego”. Próbą odzyskania pieniędzy miał się zająć w imieniu Komorowskiego współpracownik WSI o pseudonimie Tomaszewski.

Kolejna, opisywana m.in. przez „Wprost” sprawa dotyczy podsłuchiwania przez WSI parlamentarzystów, członków Sejmowej Komisji Obrony w 2000 roku. „Tajna grupa oficerów działała w Sejmie i hotelu sejmowym. Stosowała techniki operacyjne, m.in. podsłuchiwanie telefonów komórkowych. Funkcjonariusze mieli też zbierać materiały obciążające parlamentarzystów. Zachowały się dowody tej operacji, m.in. tajne notatki i sprawozdania”.

Szefem resortu obrony był wtedy Bronisław Komorowski. Wśród członków podsłuchiwanej komisji byli Janusz Onyszkiewicz, Jerzy Szmajdziński czy Janusz Zemke. Po tym tekście „Wprost” powinien więc wybuchnąć potężny skandal. Dlaczego tak się nie stało?

Czy właśnie tego typu informacji chciał poszukać w aneksie obecny marszałek Sejmu? Czy w tym kontekście nie warto powtórzyć pytania: dlaczego Bronisław Komorowski jako jedyny polityk PO głosował przeciw likwidacji WSI? Tym bardziej że Komorowski sam zaprzecza, jakoby miała to być pomyłka przy głosowaniu. „Zrobiłem to świadomie, bo jako były minister obrony wiem, czym jest wywiad i kontrwywiad dla wojska” – tłumaczył w mediach. Czy na pewno marszałek miał świadomość, czym w istocie była WSI?

Szczerze mówiąc, trudno mi wątpić w osobistą uczciwość Bronisława Komorowskiego. Na pewno na wyrost są oskarżenia PiS, że Komorowski „nakłaniał do popełnienia przestępstwa”, czyli chciał zdobyć aneks drogą nieoficjalną. Niemniej marszałek Sejmu, odwracając dziś uwagę opinii publicznej od swoich relacji z PiS (gdy próbuje skupić naszą uwagę na „szczuciu PiS”, a nie na swych relacjach z WSI), popełnia moim zdaniem błąd. Także błędem było zlekceważenie zaproszenia na posiedzenie Komisji Sprawiedliwości i oświadczenie marszałka, że „śmieje się opozycji w nos”.

Kiedyś Bronisław Komorowski będzie musiał na te pytania i wątpliwości odpowiedzieć. W jakim stylu i kiedy to zrobi, może być decydujące dla jego przyszłej pozycji politycznej. Byłoby ze szkodą dla polskiej polityki, gdyby marszałek przy tej okazji karierę swą mocno nadwerężył. Bo być może wystarczy uznanie, że czasem – choćby podejmując rozmowy z Aleksandrem Lichockim – popełnił błędy.

OBOP zapytał (dla programu Forum TVP INFO), czy marszałek powinien publicznie wytłumaczyć się ze swoich kontaktów z funkcjonariuszami WSI. 64 proc. badanych uznało, że „tak”; 27 proc., że „nie”. Dobrze by było, gdyby Komorowski umiał stanąć otwarcie wobec opinii publicznej.

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?