Ustawa o emeryturach pomostowych dzieli opinię publiczną na dwie nierówne części: elity na ogół są za, a większość zwykłych ludzi – przeciw. To dość „klasowy”, a więc niebezpieczny podział. Jego osią są raczej stereotypowe oceny. Rząd głosi wszem i wobec, że trzeba zlikwidować „przywileje”, ale wielu ludzi (nie tylko ci, którzy tracą prawo do wcześniejszych emerytur) uważa, że to nie wcześniejsze emerytury są przywilejami, który należy zlikwidować.
Niestety mają rację – nawet jeżeli oceniają tylko system emerytalno-rentowy.
Generalny cel – ujednolicenie wieku emerytalnego – trudno rozsądnie kwestionować. Wątpliwe są oceny głoszące, że w pewnych zawodach (np. nauczycielskich lub na kolei) nie można pracować aż do osiągnięcia normalnego wieku emerytalnego. Szczególnie że po roku 1990 szybko postępowało wydłużenie przeciętnego czasu życia (mężczyzn o 4 lata i prawie o tyle samo kobiet, które przeciętnie żyją o 8 lat dłużej).
[srodtytul]Niesprawiedliwy program[/srodtytul]
Oczywiście specyfika pewnych zawodów przesądza, że większy od przeciętnego jest procent pracowników tracących zdolność do pracy przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Ale to nie znaczy, że wszyscy (czy choćby większość) doświadczają wcześniejszej utraty zdolności do wykonywania pracy. Docelowo problem powinien więc być rozwiązywany nie przez stosowanie obniżonych norm wiekowych dla grup zawodowych, ale poprzez system zindywidualizowanego przyznawania wcześniejszych emerytur.