Teatr agresji w polskiej szkole

Jedynym – jak dotąd – projektem MEN mającym zapobiec agresji w szkole pozostaje „Zero tolerancji" Romana Giertycha. Pomysł był pedagogicznie obskurny, ale był!

Aktualizacja: 25.02.2009 20:06 Publikacja: 25.02.2009 19:58

Teatr agresji w polskiej szkole

Foto: FREE PRESS

Red

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/25/nalaskowski-teatr-agresji-w-polskiej-szkole/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Chuligańskie wybryki uczniów z Ryk, będące de facto przeglądem zachowań obrażających i poniżających nauczyciela, dzieli od słynnej sprawy toruńskiej szkoły budowlanej sześć lat. W tych ramach czasowych mieści się tragiczna śmierć zaszczutej i upokorzonej gimnazjalistki z Gdańska oraz agresywne (szarpanie, wyrzucanie z klasy) zachowanie nauczyciela z Solca Kujawskiego. Mieszczą się w nich też pomniejsze wydarzenia wrzucane do społecznej świadomości przez media oraz trudne do zliczenia wypadki, o których nie wiemy albo o których wiedzą nieliczni.

[srodtytul]Wciąż to samo[/srodtytul]

Zachowania uczniów z toruńskiej budowlanki i zachowanie uczniów z Ryk są pod pewnymi względami podobne. Oba wydarzenia miały miejsce w szkołach zawodowych. Oba miały podobny przebieg – siedzący przy biurku nauczyciel, całkowicie bierny wobec zachowania młodych ludzi, próbuje mimo wszystko prowadzić lekcję.

W obu przypadkach mamy do czynienia z rodzajem teatru – czyli działaniem wobec publiczności, która żywo reaguje na popisy aktorów. W obu dokuczanie nauczycielowi to zestaw gestów, krzyków, póz będących mieszanką agresji i wulgarności czy obsceniczności.

Zarówno w przypadku budowlanki, jak i zawodówki z Ryk odnosimy wrażenie, że występujący na filmach uczniowie ostatnim wysiłkiem woli powstrzymują się, aby nie naruszyć cielesnej nietykalności pedagoga. Oba wydarzenia zostały zarejestrowane elektronicznie i nasza wiedza o ich zaistnieniu pochodzi z tych właśnie zapisów. Rejestracji dokonali uczniowie biorący bierny udział w zajściu. W obu przypadkach bodaj tylko nauczyciel nie wiedział, że taki zapis ma miejsce.

Zdarzenia dzieli sześć lat. W tym czasie stery edukacji dzierżyło sześć osób na stanowisku ministra, pięć osób było premierami, a dwie prezydentami RP. W Polsce sporo się zmieniło. Agresja i przemoc przestały być tematami tabu. Wdarły się też – jako problem badawczy – do prac naukowych i popularnonaukowych. Wydawało się, że po wszystkich doświadczeniach ukazujących zagrożenie polskiej szkoły agresją powtórzenie czy wręcz odtworzenie wybryku z budowlanki jest niemożliwe. Sprawa toruńskich uczniów dręczących anglistę niemal przez dwa tygodnie nie schodziła z łamów prasy i telewizyjnych ramówek. Jeśli przypomnimy sobie ów tłum wypowiadających się dziennikarzy, nauczycieli, funkcjonariuszy MEN i kuratoriów, rodziców, duchownych, psychologów akademickich, pedagogów, socjologów, a nawet kryminologów, prawników i lekarzy, to musimy uznać, że był to zmasowany atak na agresję i głośna deklaracja, iż tak dalej być nie może.

Wydarzenie w Rykach przeszło niemal bez echa. Różnica w recepcji tych zdarzeń jest zasadnicza i – po bliższym rozpoznaniu – zdumiewająca.

Zostało ono niemal natychmiast przyćmione przez inne wydarzenie: porwanie i stracenie polskiego geodety w Pakistanie, a później przez kłopoty ministra Andrzeja Czumy. W przeciwieństwie więc do wydarzeń w toruńskiej szkole nie zdołało przekształcić się w wydarzenie polityczne, czyli w pretekst do rozgrywek międzypartyjnych. Ryki spadły z afisza i zdaje się, że już nań nie powrócą.

Tymczasem mamy do czynienia z rezultatem eksperymentu charakteryzującego się niemal sterylnymi reżimami metodologicznymi. Otóż sześć lat temu zaistniało zjawisko, które zbulwersowało opinię publiczną i mocno wstrząsnęło życiem społecznym, a także politycznym. Po sześciu latach zjawisko się powtórzyło niemal w identycznej formie i treści. Szybko straciło wartość medialnego newsa, nie było wokół niego szerszej debaty, poprzestano zaledwie na rozmowie z dyrektorką szkoły. Co owa bezdyskusyjność oznacza w kontekście minionych sześciu lat? Postawmy kilka hipotez.

[srodtytul]Osamotniona szkoła[/srodtytul]

Być może problem oświaty, zwłaszcza szkoły, jest o tyle ważny, o ile może się przyczynić do prowadzenia politycznych sporów. Jeśli znajdzie się kwestia bardziej bulwersująca i dla opozycji/koalicji korzystniejsza medialnie, szkoła przestaje być ważna. W zasadzie to zrozumiałe. W życiu politycznym liczą się sprawy dające efekt natychmiastowy. Oświata osiągająca sukcesy na długim dystansie jest słabym polem do popisu. Jest też marnym argumentem w nadchodzących wyborach, gdyż zmiany w niej trwają zwykle dłużej niż sejmowa kadencja.

Obniżenie podatku o 20 złotych lub przyznanie becikowego jest szybsze i nośniejsze propagandowo. Nikt też nie chce przysparzać sukcesów swoim następcom (czyli politycznym przeciwnikom). Zresztą zmiany wprowadzane przez jednego ministra są niemal natychmiast uchylane przez następnego, a zatem i tak nie mają sensu. Jak na dłoni widać tu hipokryzję polityczną i osamotnienie szkoły.

Niewykluczone, że nasza rzeczywistość tak naprawdę jest przez nas nierozpoznana. Żyjemy w świecie wykreowanym przez media. Zatem jeśli nie ma czegoś w mediach, to nie ma tego w ogóle. Być może więc wydarzenia toruńskie i wydarzenia w Rykach różnią się tylko datami. Te pierwsze uznaliśmy za narodowy dramat, bo tak chciała telewizja, te drugie stały się niewarte uwagi, bo tak też chciała telewizja.

Istnieje jeszcze inny aspekt owej "medialności zdarzeń". To zamiana pragmatyzmu i zdrowego rozsądku w świadomość tabloidalną, czyli taką, która potrzebuje wyłącznie sensacji. Wpływy tego widać już dość wyraźnie w młodej nauce i w sposobie dyskutowania o szkole.

Niewykluczone, że w naszej świadomości społecznej bombardowanej rozmaitymi informacjami o zachowaniach złych nastolatków (agresja, kradzieże, nieletnie matki, używki etc.) nastąpił przez te lata istotny zwrot. Po prostu przestało nas to dziwić, bulwersować czy w ogóle zajmować. O ile toruński wybryk można nazwać pierwszym, o tyle zajście w Rykach jest kolejnym. Uznaliśmy, że to trwały i niezbywalny, a nade wszystko niemożliwy do usunięcia element życia. Po prostu "taka jest szkoła"?

Powyższe hipotezy można podważyć albo z nimi dyskutować, ale jedno nie ulega wątpliwości – mimo traumatycznych, a niekiedy tragicznych przejść, jakich doznała polska szkoła od 2003 roku (czyli od toruńskiej szkoły budowlanej), wystąpienie takich zdarzeń nadal jest możliwe. Skłania to do wniosku, że w tym obszarze nie zmieniono nic i grożą nam one w takim samym stopniu jak onegdaj. Bezpowrotnie i wbrew własnym interesom straciliśmy sześć lat.

[srodtytul]Studium bezczynności [/srodtytul]

Jedynym – jak dotąd – projektem pozostaje "Zero tolerancji" Romana Giertycha. Pomysł był pedagogicznie obskurny i stworzony na szybko, ale był! Po raz pierwszy stwierdzeniu: "tak dalej być nie może", towarzyszyły jakiekolwiek działania organizacyjne. O ich jakości trudno dyskutować, bo natychmiast stały się przedmiotem paraliżującej dyskusji politycznej (wszystkich możliwych podmiotów i opcji) ujawniającej istniejące w zbiorowości nauczycielskiej podziały.

Nie tylko w sferze instytucjonalnej, ale i na niższym poziomie zorganizowania przez minione sześć lat nie dokonało się w tej mierze nic znaczącego. Ministerstwo najwyraźniej chowa problem pod korzec, zajmując się sześciolatkami, nauczaniem języków czy podstawą programową. Jakby nikt nie był w stanie zrozumieć, że dopiero w bezpiecznej i solidnie pracującej szkole możliwe jest nauczanie dzieci sześcioletnich, skuteczna edukacja lingwistyczna i wdrażanie zmian programowych. Metaforycznie przypomina to restaurowanie gmachu, w którym wciąż tli się zarzewie wielkiego pożaru.

Słusznie pojawia się argument, że wychowanie to proces, proces długotrwały. Tym bardziej nie można zeń uronić ani jednej chwili. Warto więc uświadomić sobie, że chuligani lekcyjni w Rykach w roku 2003 mieli zaledwie lat 12. I dyskutujący wówczas o zapobieganiu agresji tak się w sporze zapamiętali, że o ówczesnych maluchach, a dzisiaj agresywnych chuliganach, zupełnie zapomnieli.

Kolejna generacja uczniów została pozbawiona prawidłowej formacji? Tak, bo wobec kwestii szkoły przyjaznej i normalnej (normalnej!) pozostaliśmy bierni. Kary za poniżenie nauczyciela są identyczne z tymi, które jeszcze niedawno groziły za wagary czy palenie papierosów w trakcie pauz. Poziom bezczelności bezkarnych "milusińskich" przekracza granice wyobraźni i czyni nauczycieli niezdolnymi do jakiejkolwiek reakcji. Obszar nieodpowiedzialności wielu rodziców pozostaje bez żadnej reakcji, ale i rzeczowej dyskusji.

I na koniec. Wielokrotnie słyszymy postulaty, że z młodzieżą trzeba rozmawiać. Ależ tak! Bezwzględnie rozmawiać. Nie mówić do młodzieży, ale właśnie rozmawiać. I słuchać. To znaczy słyszeć również fatalną polszczyznę, miałkie argumenty i rzeczywiste problemy. Rozmawiać to znaczy nie relatywizować tego, co jest dobre, ważne i nieuchronne. To wciąż my – pracujący i odprowadzający podatki – utrzymujemy dla młodych szkołę i uniwersytety, a nie na odwrót.

[i]Autor jest profesorem pedagogiki, dziekanem Wydziału Nauk Pedagogicznych UMK w Toruniu, założycielem i dyrektorem Szkoły Laboratorium[/i]

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/25/nalaskowski-teatr-agresji-w-polskiej-szkole/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Chuligańskie wybryki uczniów z Ryk, będące de facto przeglądem zachowań obrażających i poniżających nauczyciela, dzieli od słynnej sprawy toruńskiej szkoły budowlanej sześć lat. W tych ramach czasowych mieści się tragiczna śmierć zaszczutej i upokorzonej gimnazjalistki z Gdańska oraz agresywne (szarpanie, wyrzucanie z klasy) zachowanie nauczyciela z Solca Kujawskiego. Mieszczą się w nich też pomniejsze wydarzenia wrzucane do społecznej świadomości przez media oraz trudne do zliczenia wypadki, o których nie wiemy albo o których wiedzą nieliczni.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?