Skomentuj na [link=http://blog.rp.pl/blog/2009/03/24/zbigniew-lewicki-afganistan-czyli-koniec-nato/" "target=_blank]blog.rp.pl[/link]
Nie jestem pacyfistą i z całym przekonaniem uważałem, że udział Polski w interwencji w Iraku był uzasadniony. Decyzja o nim została podjęta na podstawie dostępnych wówczas informacji, a cel usunięcia krwawego dyktatora był niewątpliwie słuszny sam w sobie.
Po latach trudności i niepowodzeń operacja iracka jest obecnie bliska skutecznego zakończenia i można jedynie żałować, że nie uczestniczymy w jej najbardziej pozytywnym etapie: Amerykanie nazywają takie postępowanie wyrwaniem klęski z paszczy zwycięstwa.
[srodtytul]Koniec jazdy na gapę[/srodtytul]
Niestety, nie sposób w równie kategorycznej formie poprzeć naszego udziału w wojnie afgańskiej. Jej cele są mętne, a przebieg sprawia, że ubywa analityków przekonanych, że zwycięski koniec jest możliwy. Analityków – gdyż politycy europejscy nadal reprezentują niezachwianą wiarę w sprawczą moc słowa. Na zeszłotygodniowej konferencji NATO w Warszawie minister obrony Bohdan Klich przekonywał, że zwycięstwo w Afganistanie jest koniecznością, a sekretarz generalny sojuszu Jaap de Hoop Scheffer powtarzał formułę, że "porażka nie wchodzi w rachubę".