[b][link=http://blog.rp.pl/wildstein/2009/03/29/brzechwa-doroslym/]skomentuj na blogu[/link][/b]
A Brzechwa oprócz tego, że był autorem wspaniałych wierszy dla dzieci, miał na koncie kilka zdecydowanie mniej wspaniałych, wydanych po wojnie, książek sławiących Stalina i komunizm w jego wydaniu, tudzież szydzących z tych, którzy się mu sprzeciwiali, w tym z AK.
Powodowani tymi wątpliwościami radni gdańscy przegłosowali odrzucenie kandydatury Brzechwy. Niedługo potem, z bliżej nie nazwanych powodów, zarządzone zostało głosowanie kolejne, tym razem imienne, a radni PO, którzy wcześniej byli przeciw, tym razem, jak sami powiedzieli, poszli po rozum do głowy i zagłosowali za Brzechwą. Jednak nie meandrami samorządności gdańskiej chciałbym się zająć, ale tym, co, spoza tej sprawy i spoza komentarzy medialnych jej dotyczących, wyziera.
Szczerze powiedziawszy, nie mam jasności w tej kwestii i być może – powodowany głownie sentymentami z dzieciństwa – głosowałbym za Brzechwą. W każdym razie problem jest. Wprawdzie Brzechwa zostaje patronem szkoły jako poeta, ale czy nie ma znaczenia, co poza tym robił w życiu? Doskonale zdajemy sobie sprawę, że tak nie jest, a sztuka nie usprawiedliwia wszystkiego. Jeśli nawet zachwycamy się twórczością skończonej kanalii, osobnika, który, załóżmy, uczestniczył w masowych zbrodniach, to chyba nikomu nie przyjdzie do głowy, aby czcić jego imię, a taki ma charakter uwiecznianie go w przestrzeni publicznej.
Czy wątpliwości wobec uznania za godnego najwyższych szacunków poety, który był także uczestnikiem propagandy zbrodniczego systemu, nie są czymś oczywistym? Naturalnie, sprawę taką należy zanalizować, zbadać racje za i przeciw, a więc poddać publicznej dyskusji. Tymczasem ogromna większość polskich mediów przyjęła, że wątpliwości wobec patronatu Brzechwy są tylko śmiechu warte. Łatwo dobierając odpowiednie cytaty z żartobliwych wierszy Brzechwy wykpić tych, którzy do symboli w przestrzeni publicznej mają stosunek poważny. Tylko że, ogromna większość tych, którzy to robią, wikła się w sprzecznościach. Śmiejąc się z poważnego traktowania symbolicznych honorów równocześnie oburzają się, że Brzechwa ma być ich pozbawiony.