Zdjęcie było wyjątkowo nieudane. Prezentowana postać została uchwycona w chwili, gdy wyglądała po prostu brzydko. Na jej twarzy widniał grymas jakiegoś zacietrzewienia, wręcz fanatyzmu.
Po dłuższej chwili, gdy wszyscy już dobrze się przyjrzeli, wykładowca podarł fotografię oraz kartkę z twierdzeniem i wrzucił je do kosza. Całej scenie towarzyszył gromki śmiech studentów. Potem nazywaliśmy to „argumentem z obrzydzenia”. Chyba nie trzeba dodawać, że nikt nie potraktował tego argumentu poważnie, a całe zachowanie prowadzącego zajęcia miało ośmieszyć pewien typ sztuczek erystycznych.
Obecnie „argument z obrzydzenia” jest niezwykle często wykorzystywany w sporach dotyczących publikacji o charakterze historycznym. Zamiast dyskutować z tezami zawartymi w omawianej książce, jej przeciwnicy skupiają się na osobie autora. Przedstawia się go w niekorzystny sposób, tak by powstało wrażenie, że chodzi o jakiegoś fanatyka, postać, która jest bezdyskusyjnie „brzydka”.
Używane coraz częściej przy takich okazjach w Polsce określenia typu „prawicowa historia” niebezpiecznie przypominają „żydowską fizykę” i „burżuazyjną naukę”. Jest to powrót do faszystowskich i stalinowskich standardów oceny. Gdyby nawet powodem napisania przez Pawła Zyzaka książki „Lecha Wałęsa. Idea i historia” były jego prawicowe poglądy, a motywem powstania książki Jana T. Grossa „Strach” były jego antypolskie uprzedzenia, to jest to jedynie pewna ciekawostka, a nie coś, co ma jakiekolwiek znaczenie przy analizie i merytorycznej ocenie treści tych książek.
[ramka]Autor jest doktorem filozofii, adiunktem w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, zastępcą redaktora naczelnego „Przeglądu Filozoficznego”[/ramka]