Reklama

Podwójne standardy: od Grossa do Zyzaka

Kiedyś słuchałem wykładu, na którym prowadzący przeczytał nietrywialne twierdzenie, następnie wyjął z teczki duże zdjęcie autora tego twierdzenia i pokazał je słuchaczom, pytając retorycznie: „Czy ktoś taki mógłby powiedzieć coś sensownego?”.

Aktualizacja: 16.04.2009 00:55 Publikacja: 15.04.2009 19:10

Bogdan Dziobkowski

Bogdan Dziobkowski

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Red

Zdjęcie było wyjątkowo nieudane. Prezentowana postać została uchwycona w chwili, gdy wyglądała po prostu brzydko. Na jej twarzy widniał grymas jakiegoś zacietrzewienia, wręcz fanatyzmu.

Po dłuższej chwili, gdy wszyscy już dobrze się przyjrzeli, wykładowca podarł fotografię oraz kartkę z twierdzeniem i wrzucił je do kosza. Całej scenie towarzyszył gromki śmiech studentów. Potem nazywaliśmy to „argumentem z obrzydzenia”. Chyba nie trzeba dodawać, że nikt nie potraktował tego argumentu poważnie, a całe zachowanie prowadzącego zajęcia miało ośmieszyć pewien typ sztuczek erystycznych.

Obecnie „argument z obrzydzenia” jest niezwykle często wykorzystywany w sporach dotyczących publikacji o charakterze historycznym. Zamiast dyskutować z tezami zawartymi w omawianej książce, jej przeciwnicy skupiają się na osobie autora. Przedstawia się go w niekorzystny sposób, tak by powstało wrażenie, że chodzi o jakiegoś fanatyka, postać, która jest bezdyskusyjnie „brzydka”.

Używane coraz częściej przy takich okazjach w Polsce określenia typu „prawicowa historia” niebezpiecznie przypominają „żydowską fizykę” i „burżuazyjną naukę”. Jest to powrót do faszystowskich i stalinowskich standardów oceny. Gdyby nawet powodem napisania przez Pawła Zyzaka książki „Lecha Wałęsa. Idea i historia” były jego prawicowe poglądy, a motywem powstania książki Jana T. Grossa „Strach” były jego antypolskie uprzedzenia, to jest to jedynie pewna ciekawostka, a nie coś, co ma jakiekolwiek znaczenie przy analizie i merytorycznej ocenie treści tych książek.

[ramka]Autor jest doktorem filozofii, adiunktem w Instytucie Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego, zastępcą redaktora naczelnego „Przeglądu Filozoficznego”[/ramka]

Reklama
Reklama

[i]Pełna wersja artykułu w czwartek w „Rzeczpospolitej” [/i]

Zdjęcie było wyjątkowo nieudane. Prezentowana postać została uchwycona w chwili, gdy wyglądała po prostu brzydko. Na jej twarzy widniał grymas jakiegoś zacietrzewienia, wręcz fanatyzmu.

Po dłuższej chwili, gdy wszyscy już dobrze się przyjrzeli, wykładowca podarł fotografię oraz kartkę z twierdzeniem i wrzucił je do kosza. Całej scenie towarzyszył gromki śmiech studentów. Potem nazywaliśmy to „argumentem z obrzydzenia”. Chyba nie trzeba dodawać, że nikt nie potraktował tego argumentu poważnie, a całe zachowanie prowadzącego zajęcia miało ośmieszyć pewien typ sztuczek erystycznych.

Reklama
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Pięć wniosków z wykładu prof. Andrzeja Nowaka dla AfD w Berlinie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao uczy cyberodporności
Opinie polityczno - społeczne
Maciej Strzembosz: Adam Strzembosz – katolik, Polak, demokrata i sędzia
Opinie polityczno - społeczne
Aleksander Hall: Nie wszyscy wielbiciele profesora Adama Strzembosza – obrońcy praworządności, chcieli go słuchać. A szkoda
Opinie polityczno - społeczne
Jacek Nizinkiewicz: Donald Tusk i Jarosław Kaczyński szykują sobie koalicjantów
Materiał Promocyjny
Stacje ładowania dla ciężarówek pilnie potrzebne
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: W Sejmie trzeba wprowadzić pełną prohibicję
Materiał Promocyjny
Nowy Ursus to wyjątkowy projekt mieszkaniowy w historii Ronsona
Reklama
Reklama