Na świecie lewica nie odczuwa większego zakłopotania z powodu historii. Owszem, nie lubi, gdy ktoś przypomni ponury obraz stalinowskich represji, ale i to wydaje się odległe i łatwe do stłumienia. Poza tym historia stoi przed lewicą otworem.
Lewica ma co potępiać i ma się czemu przeciwstawiać. Przejęta jest duchem krytycznym i ochoczo rewiduje wszystko, co da się zrewidować. Walczy z kolonialną przeszłością własnych państw, resztkami systemu feudalnego, z monarchią, szlachtą, polowaniami na lisy, nagonkami na homoseksualistów i z Kościołem katolickim.
Nic w tym dziwnego. Nowe społeczeństwo można zbudować wyłącznie przez negację starego. Przejęta zatem duchem krytycznym światowa lewica bardzo lubi historię, bo to ona tak naprawdę stanowi dogodne dla niej pole walki. Przeciwnika miażdży, kiedy najpierw wypomni mu przeszłość, a potem przekona, że jest on godnym dzieckiem własnych rodziców.
System odniesień negatywnych jest zatem bogaty. Kiedy zaś szuka pozytywnych wzorców, znajduje je w represjonowanych osobach i grupach, w rewolucjonistach i nierozumianych artystach. Panteon jest bogaty i zawsze znajdzie się w nim coś nowego.
[srodtytul]Lepiej siedzieć cicho[/srodtytul]