[b]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/rybinski/2009/05/18/manifest-kuchenny/]na blogu[/link][/b]
Pan Bóg pokazał Adamowi Ewę i rzekł: wybierz sobie żonę. Skończyło się wygnaniem z raju. Potem Pan Bóg wybrał Żydów. Do dziś nie mogą się pozbierać. Parys musiał wybrać, której bogini ofiarować jabłko Hesperyd. Wybrał Wenus i Troja padła. Cezar wybierał, czy przekroczyć Rubikon, czy nie. Przekroczył i został zamordowany przez Brutusa. Kolumb wybrał się do Indii, a trafił do Ameryki, czego skutki świat odczuwa do dziś. Niemcy w 1933 roku wybrali Hitlera, a nie komunistów. Dlatego zamiast łagrów powstały obozy koncentracyjne.
Wybory zazwyczaj kończą się fatalnie, jeśli mają w ogóle jakieś następstwa i znaczenie. Czego nie można powiedzieć o wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przeglądam codziennie sporą porcję prasy europejskiej, w tym i polskiej. I nadziwić się nie mogę, ponieważ mam wrażenie, że albo te wybory odbywają się wyłącznie w Polsce, albo że tylko Polacy przywiązują do ich rezultatów jakiekolwiek znaczenie.
[srodtytul]Rywalizacja ufryzowana[/srodtytul]
Tylko u nas jest takie podniecenie, taki rwetes i harmider europejskoparlamentarny. Nigdzie indziej – oczywiście nie śledzę mediów rumuńskich czy bułgarskich; może tam, w każdym razie nie w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii – ekscytacja tymi wyborami nie jest zauważalna. Nikt nie analizuje miejsc na listach, samych list ani nawet kandydatów.