Przez 15 ostatnich lat, od czasu podpisania traktatu polsko-litewskiego, w życiu Polaków na Litwie wydarzyło się wiele pozytywnego. Jednak czytelnik nieznający rzeczywistej sytuacji po lekturze komentarza Jerzego Haszczyńskiego „Polacy nie chcą pustych obietnic Litwinów” („Rz” 11.05.2009) może odnieść wrażenie, że polska społeczność na Litwie ma najgorsze z możliwych warunki, a ci źli Litwini nie robią nic innego, tylko dążą do wytępienia polskości.
Po pierwsze szkolnictwo polskie na Litwie nie jest – jak twierdzi redaktor Haszczyński – „coraz bardziej gnębione i podupadające”. Oficjalni przedstawiciele władz Polski, zarówno Ministerstwa Spraw Zagranicznych, jak też Ministerstwa Edukacji Narodowej, przyznają, że sytuacja polskiego szkolnictwa na Litwie jest najlepsza w Europie. Litwa jest jedynym krajem na świecie, oczywiście z wyjątkiem Polski, gdzie osoby narodowości polskiej mogą zdobywać wykształcenie w języku ojczystym, poczynając od przedszkola aż do studiów uniwersyteckich. Mam na myśli studia polonistyczne na Uniwersytecie Wileńskim i na Uniwersytecie Pedagogicznym oraz w filii Uniwersytetu Białostockiego w Wilnie. O ile mi wiadomo, jest to pierwsza i jedyna filia polskiej wyższej uczelni za granicą.
[wyimek]Z sondażu OBOP wynika, że Polacy spośród trzech wymienionych w badaniu państw najlepiej oceniają sytuację rodaków na Litwie[/wyimek]
Nikt nie twierdzi, że w dziedzinie oświaty nie mamy problemów. Rzeczywiście, brakuje podręczników, nie zadowala nas przebieg renowacji budynków. Jednakże należy dostrzec drugą stronę medalu. Po odzyskaniu przez Litwę niepodległości liczba uczniów w polskich szkołach wzrosła dwukrotnie, liczba szkół zwiększyła się o jedną trzecią (obecnie ogólna liczba sięga ponad 100), a wydawane na Litwie polskie podręczniki są używane do nauki nawet w innych krajach.
[srodtytul]Własność nie ma narodowości[/srodtytul]