Gwiazdka Libertas szybko zgaśnie

U nas Libertas może być najwyżej ciekawą konstrukcją intelektualną. Ale sukcesu politycznego nie odniesie, bo Polska nie jest dziś eurosceptyczna i nie narzeka na brak chętnych do zajęcia miejsca na prawicy

Publikacja: 20.05.2009 19:55

Igor Janke

Igor Janke

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/05/21/gwiazdka-libertas-szybko-zgasnie/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Libertas ostatnio nie schodzi z łamów codziennych gazet, portali internetowych i jest tematem dyskusji w radiu i telewizji. Sądząc z częstotliwości pojawiania się w serwisach, to jedna z czołowych sił politycznych w Polsce. I nie mam na myśli tylko lansowania partii przez żołnierzy Piotra Farfała w TVP. Myślę o niezwykłym zainteresowaniu Declanem Ganleyem i jego partią we wszystkich innych mediach.

Oczywiście jest to fascynacja a rebours. Ale wszystko jedno jak mówią – byle po nazwisku. Szum zawsze dodaje szans na powodzenie każdej nowej inicjatywie. A wokół Libertas szumu bardo dużo. I trudno się dziwić. Z nowym międzynarodowym ugrupowaniem wiążą się same ciekawostki i rzeczy zaskakujące. Już sam fakt powstania „panueropejskiej” partii zakładanej od góry jest niezwykły. Zwłaszcza kiedy zakłada ją ktoś, kto był w stanie postawić tamę największemu ostatnio projektowi politycznemu Europy – traktatowi lizbońskiemu.

[srodtytul]Wieści dla mediów [/srodtytul]

Czegoś takiego dotąd nie mieliśmy. Twórca Libertas, milioner podejrzewany a to o współpracę z Rosjanami, a to z CIA. Związani z nim ludzie w Polsce przejęli najpotężniejsze medium w kraju i bezwzględnie je wykorzystują. I jeszcze najbardziej znany na świecie żyjący Polak, dotąd związany nieformalnie z partią rządzącą, nagle dokonuje radykalnego zwrotu i jeżdżąc po Europie, wspiera eurosceptyków. Ciekawych wieści aż nadto. Naturalne więc, że media się tym ekscytują, politycy komentują. I co? I nic. W jednym z sondaży Libertas zdobyła 2 procent głosów. Przy takim nagłośnieniu w mediach nawet Miś Uszatek zdobyłby poparcie polityczne. Bo to wszystko jest barwne, zaskakujące i ciekawe, ale trudno mi znaleźć powód, dla którego jakaś większa grupa ludzi w Polsce miałaby głosować na Libertas.

Zastanówmy się, w czym ugrupowanie Irlandczyka mogłoby być atrakcyjne dla polskich wyborców. Coraz więcej komentatorów mówi o tym, że w czasie, kiedy oba zajmujące niemal całą scenę polityczną ugrupowania są mocno krytykowane, nie spełniają pokładanych w nich wielkich nadziei, robi się miejsce dla kogoś trzeciego. Tylko tego trzeciego nie widać. Na razie nie okazał się nim Rafał Dutkiewicz i Polska XXI. Długo nie będzie pewnie nim jeszcze Paweł Piskorski i jego Stronnictwo Demokratyczne. Prawica Marka Jurka pozostanie kanapą, a może raczej kanapką. Może więc Libertas?

[wyimek]Jeśli Libertas ma być partią atrakcyjną, musi stanąć w kontrze do polskiego establishmentu. Tymczasem korzysta z pomocy Wałęsy, który jest dziś niemal symbolem salonu [/wyimek]

Według najnowszych sondaży OBOP 65 procent Polaków źle ocenia rząd, a 71 – prezydenta. Wymarzona sytuacja dla kogoś z błyskiem w oku i świeżym przesłaniem. Może odpowiedzią będzie Declan Ganley z Lechem Wałęsą i Arturem Zawiszą? Jakoś nie wygląda na to, by był to projekt mogący kogoś w Polsce porwać. Wałęsa jest niezwykle atrakcyjny za granicą. Właściwie dla każdego ugrupowania na świecie (poza Polską) jest towarem pierwszej klasy. Ten, który obalił imperium zła, przeciwstawił się totalitaryzmowi. Legendarny, barwny, popularny. Świetny jest i na zjeździe Libertas, świetny był na kongresie Europejskiej Partii Ludowej. A i u socjalistów też byłby dobry.

[srodtytul]By grill szedł na całego [/srodtytul]

Jeśli jednak Libertas ma być w Polsce partią atrakcyjną, musi stanąć w kontrze do obecnego establishmentu. A przecież ostatnie dwa lata to czas pełnej symbiozy Wałęsy z salonem. Wałęsa stał się niemal symbolem obecnego establishmentu. To liderzy Platformy i najwięksi euroentuzjaści z warszawskich i krakowskich salonów wspierali Lecha, bronili go przed straszliwymi atakami „policjantów pamięci z IPN”.

Jeśli w Polsce są eurosceptycy, to oni raczej byli po stronie tych, którzy Wałęsę atakowali. Nawet na kongresie w Rzymie działacze polskiej Libertas krzyczeli „Bolek, Bolek”. Najwyraźniej ci, którzy zgłosili się na liderów polskiego skrzydła partii Ganleya, byli całkowicie zaskoczeni – podobnie jak wszyscy w Polsce – woltą byłego prezydenta.

Trudno więc wyobrazić sobie, by Lech Wałęsa – niedawno jeszcze wybrany dzięki Donaldowi Tuskowi i Radosławowi Sikorskiemu do Rady Mędrców Europy – nagle stał się atrakcyjny dla wątpiących w Unię.

Wątpiących w ogóle jest mało, bo zdaje się jesteśmy dziś najbardziej euroentuzjastycznym krajem Unii. Polacy nie postrzegają Unii jako zagrożenia. Jeśli o czymś marzą, to o tym, by u nas było już tak jak na Zachodzie. By grill szedł na całego.

W Polsce partia uchodząca za najbardziej eurosceptyczną – Prawo i Sprawiedliwość – opowiada się przecież w pełni za Unią. Sprzeciwia się traktatowi, wolałaby przesunąć wprowadzenie wspólnej waluty jak najpóźniej. Ale nawet w PiS nikomu przez myśl nie przejdzie, by postulować na przykład opuszczenie Unii. Bo w Polsce wszyscy Unii chcą. Ci, którzy wobec Brukseli mają największy dystans, i tak są zwolennikami UE. I Jarosław Kaczyński ma w tej części elektoratu wielki mir. Mówi się od wielu miesięcy, że PiS jest w kryzysie, że może dalej tracić poparcie. Ale PiS może tracić poparcie centrum, a nie na prawym skrzydle. Tam partia Kaczyńskiego ma bardzo stabilne poparcie. Trudno mi znaleźć dziś powód, dla którego słuchacze Radia Maryja – bo to jest pewnie potencjalny elektorat dla partii takiej jak Libertas – mieliby porzucić Prawo i Sprawiedliwość. Zwłaszcza że ugrupowanie to ponoć jest finansowane przez tajemniczego bogacza z zagranicy, a więc może łatwo stać się synonimem tego wszystkiego co złe. Słuchacze Radia Maryja mają wielki dystans do nowinek z Zachodu, do brukselskiego czy londyńskiego blichtru. Czym miałby ich ująć Declan Ganley? Dlaczego nagle mieliby wybierać listę wspieraną przez bardzo nielubianego w tych kręgach Lecha Wałęsę?

[srodtytul]Drugi garnitur [/srodtytul]

Gdybyż jeszcze Libertas miała za liderów barwne i pociągające osobowości. Ale ta przypadkowa zbierania drugiego garnituru po LPR i Samoobronie nie wydaje się być w żaden sposób atrakcyjna. By trafił się tam jeszcze jakiś barwny demagog. Porywający mówca. Ale Lepper nie chce wracać, a Roman Giertych ciągle kieruje swym środowiskiem z kancelarii prawnej i nie wychodzi do boju na pierwszą linię. Dlaczego dotychczasowi wyborcy PiS – z wyrazistym Jarosławem Kaczyńskim, prezydentem Lechem Kaczyńskim – mieliby nagle przerzucić się na dziwnego cudzoziemca z gromadą totalnie przegranych działaczy? Trudno w nich znaleźć coś atrakcyjnego. A na przegranych nikt nie lubi głosować.

A teraz jeszcze się okazało, że irlandzka Libertas, czyli partia siostra, a może partia matka, domaga się, by zlikwidować swobodę pracy dla cudzoziemców w ich kraju. A konkretnie – by doprowadzić do zmniejszenia liczby pracujących tam Polaków, a przynajmniej pogorszyć znacząco ich warunki. Trudno sobie wyobrazić więc, żeby w Polsce taka deklaracja wywołała entuzjazm, zwłaszcza w środowiskach narodowych, a do takich – jak rozumiem – odwołać się chce partia Ganleya.

Wygląda więc na to, że Libertas najwyżej być może ciekawą konstrukcją intelektualną. Paneuropejską partią chcącą nie tyle zniszczyć Unię, ile ją zmienić i naprawić. Ganleyowcy mówią o unijnej biurokracji i marazmie i mają w tym sporo racji.

Ale dziś Polska nie jest ani eurosceptyczna, ani nie narzeka na brak chętnych do zajęcia miejsca po prawej stronie. Po co więc wyborcy mieliby głosować na Libertas? Na obcą, złożoną przez cudzoziemca organizację polityczną. Zwłaszcza że w jej szeregach są jedynie trzecioligowe postaci z ugrupowań, które wyborcy całkiem niedawno jednoznaczne odrzucili. Tym bardziej że Libertas wydaje się partią znacznie mniej atrakcyjną niż dawna, zwarta i bojowa Liga Polskich Rodzin Romana Giertycha.

Wszystko wskazuje więc na to, że ugrupowanie Ganleya będzie barwnym, ale krótkim epizodem w polskim życiu politycznym. I telewizyjnym. Ta gwiazdka zabłysnęła mocno, ale bardzo szybko zgaśnie.

[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/05/21/gwiazdka-libertas-szybko-zgasnie/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]

Libertas ostatnio nie schodzi z łamów codziennych gazet, portali internetowych i jest tematem dyskusji w radiu i telewizji. Sądząc z częstotliwości pojawiania się w serwisach, to jedna z czołowych sił politycznych w Polsce. I nie mam na myśli tylko lansowania partii przez żołnierzy Piotra Farfała w TVP. Myślę o niezwykłym zainteresowaniu Declanem Ganleyem i jego partią we wszystkich innych mediach.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?