[b][link=http://blog.rp.pl/janke/2009/05/21/gwiazdka-libertas-szybko-zgasnie/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b]
Libertas ostatnio nie schodzi z łamów codziennych gazet, portali internetowych i jest tematem dyskusji w radiu i telewizji. Sądząc z częstotliwości pojawiania się w serwisach, to jedna z czołowych sił politycznych w Polsce. I nie mam na myśli tylko lansowania partii przez żołnierzy Piotra Farfała w TVP. Myślę o niezwykłym zainteresowaniu Declanem Ganleyem i jego partią we wszystkich innych mediach.
Oczywiście jest to fascynacja a rebours. Ale wszystko jedno jak mówią – byle po nazwisku. Szum zawsze dodaje szans na powodzenie każdej nowej inicjatywie. A wokół Libertas szumu bardo dużo. I trudno się dziwić. Z nowym międzynarodowym ugrupowaniem wiążą się same ciekawostki i rzeczy zaskakujące. Już sam fakt powstania „panueropejskiej” partii zakładanej od góry jest niezwykły. Zwłaszcza kiedy zakłada ją ktoś, kto był w stanie postawić tamę największemu ostatnio projektowi politycznemu Europy – traktatowi lizbońskiemu.
[srodtytul]Wieści dla mediów [/srodtytul]
Czegoś takiego dotąd nie mieliśmy. Twórca Libertas, milioner podejrzewany a to o współpracę z Rosjanami, a to z CIA. Związani z nim ludzie w Polsce przejęli najpotężniejsze medium w kraju i bezwzględnie je wykorzystują. I jeszcze najbardziej znany na świecie żyjący Polak, dotąd związany nieformalnie z partią rządzącą, nagle dokonuje radykalnego zwrotu i jeżdżąc po Europie, wspiera eurosceptyków. Ciekawych wieści aż nadto. Naturalne więc, że media się tym ekscytują, politycy komentują. I co? I nic. W jednym z sondaży Libertas zdobyła 2 procent głosów. Przy takim nagłośnieniu w mediach nawet Miś Uszatek zdobyłby poparcie polityczne. Bo to wszystko jest barwne, zaskakujące i ciekawe, ale trudno mi znaleźć powód, dla którego jakaś większa grupa ludzi w Polsce miałaby głosować na Libertas.