Gdybym jednak próbował polepszyć sobie samopoczucie, publikując artykuł, w którym – uznając winę dziadka – rozpisywałbym się nad rolą pomocników zwerbowanych przez niego do udziału w zbrodni, to taki sposób rozładowywania traumy określono by zapewne jako niesmaczny. Tak właśnie jest w przypadku czołówkowego artykułu „Wspólnicy. Europejscy pomocnicy Hitlera w mordzie Żydów” opublikowanego w ostatnim numerze niemieckiego tygodnika „Der Spiegel”.
Rzadko się zdarza czytać tekst tak zakłamany. Zakłamany w wyrafinowany sposób. Niemal każde zamieszczone w nim zdanie, czytane z osobna, jest prawdziwe. Razem tworzą jednak obraz całkowicie fałszywy. Nieprawdziwy nie tylko przez przeinaczenia – których w „Spieglu” jest sporo – ale przede wszystkim przez przemilczenia połączone z wrzucaniem do jednego worka masy faktów, działań, zdarzeń i sytuacji.
[srodtytul]Celowe przemilczenia[/srodtytul]
Tytułem przykładu: autorzy z hamburskiego tygodnika piszą dużo – i prawdziwie – na temat zasięgu zjawiska wydawania Żydów Niemcom w okupowanej Polsce, a także w krajach Europy Zachodniej. Ale na przykład w wypadku Holandii z uznaniem konstatują, że ogromna liczba winnych kolaboracji mieszkańców tego kraju została po wojnie ukarana. Nie wspominają o analogicznych faktach dotyczących Polski, choć (pomijając już działalność podziemnego sądownictwa) w PRL przez lata obowiązywał – i był stosowany – tzw. dekret sierpniowy. Stosowano go głównie do prześladowania antykomunistów, ale jakąś część z pokaźnej liczby represjonowanych – jak to wtedy mówiono: „z sierpniówki” – stanowili autentyczni kolaboranci.
O tym w „Spieglu” ani słowa, podobnie jak – na przykład – o niewspółmierności represji grożących w Polsce i w krajach zachodnioeuropejskich za pomoc ukrywającym się Żydom. Uderza to wobec wyeksponowania szlachetnej postawy Duńczyków, którzy uratowali ogromną większość nielicznej populacji żydowskiej. Duńczycy zachowali się bez wątpienia wspaniale. Powstaje jednak pytanie, ilu z nich postąpiłoby w ten sam sposób, gdyby za pomoc Żydowi groziła śmierć nie tylko pomagającemu, ale i całej jego rodzinie?