Polonia ma prawo do polskich szkół

Fałszywą nowoczesność kształcenia korespondencyjnego, które tak zachwala MEN, właściwie oceniła okupująca szkołę w Brukseli młodzież, skandując: „Chcemy poetów zamiast Internetu!” – pisze działacz polonijny

Publikacja: 22.06.2009 01:53

Polonia ma prawo do polskich szkół

Foto: Fotorzepa

Red

Dramatyczne wydarzenia w polskich szkołach w Atenach, w Paryżu i w Brukseli sprawiają, że przed premierem Donaldem Tuskiem ponownie staje pytanie o Polskę i o dobro jej obywateli – również Polonii.

Józef Piłsudski porównywał Polskę do obarzanka; wszystko, co wartościowe, znajduje się na obrzeżach, a w środku jest pusto. Dzisiaj Kresów już nie ma, w środku pusto nie jest, ale na obrzeżach wciąż jest Polonia, której nikt nie pozbawił polskości, obywatelstwa ani żadnego z praw obywatelskich. Do tego wydatnie przyczynia się ona do zwiększenia szacunku dla Polski w świecie i zasobności jej budżetu w kraju – czyni to zwłaszcza (choć nie wyłącznie) najnowsza emigracja czasowa.

[srodtytul]Wygaszanie liceów[/srodtytul]

Najmłodsze pokolenie emigracji wychowuje 76 polskich szkół, funkcjonujących poza krajem. Mają one status szkół „przy ambasadzie” i podlegają Ministerstwu Edukacji Narodowej. W procesie nauczania zachowują one ciągłość z polskim systemem edukacyjnym. Umożliwia to uczniom automatyczną kontynuację nauki po powrocie do kraju, według wspólnej podstawy programowej. Szkoły te są finansowane z budżetu państwa, do którego wpływają także podatki Polaków pracujących za granicą (dokąd wyjechali, bo nie znaleźli pracy u siebie). Utrzymując te szkoły, państwo wywiązuje się z konstytucyjnego obowiązku zapewnienia dostępu polskim dzieciom do publicznego, bezpłatnego kształcenia. Szkoły te są cennym wzorcem programowo-administracyjnym dla wielu filii, sekcji polskich i szkół oraz szkółek społecznych, w tym tzw. szkółek sobotnich i parafialnych.

Tymczasem kilka miesięcy po likwidacji instytutów kultury polskiej za granicą na ścieżkę legislacyjną wprowadzany jest rządowy program rozwoju oświaty polskiej za granicą i oświaty polonijnej na lata 2009 – 2011. Z programu tego wynika, że tym razem rząd zamierza de facto zlikwidować polskie szkoły za granicą. W wytycznych dla dyrektorów szkół polonijnych zakazuje bowiem tworzenia większej ilości klas niż dotąd. Wycofuje się też z finansowania potrzeb administracyjnych i osobowych szkół. Przywodzi to na myśl kraje zgoła inne niż tak opiewaną do niedawna Irlandię.

Jakie zapisy ostatecznie znajdą się w ustawie, zobaczymy, ale intencje już znamy. W programie zapisana jest bowiem likwidacja nauczania matematyki i religii – wbrew konstytucji, zapewniającej prawo do edukacji integralnej. Co ciekawe, matematyka ma być znów obowiązkowa na maturze krajowej. Jej eliminacja w szkołach zagranicznych zrywa więc tak cenną ciągłość nauczania z systemem krajowym.

Na razie program zakłada likwidację liceum (w socjotechnicznym języku autorów to „wygaszanie”)! W znacznej mierze odbiera się w ten sposób perspektywy całemu kształceniu, ponieważ ucina się ją w miejscu, gdzie jej potrzeba jest nagląca: w dziedzinie kontynuacji nauki języka i kultury polskiej.

Nie mogę nie przypomnieć z bólem, że Platforma Obywatelska mieni się być partią inteligencką. Cóż to za inteligencja, która likwiduje instytucje kultury i ośrodki edukacji? Jest przecież część młodzieży i rodziców, którzy nie chcą „odpuścić sobie” kształcenia w pełnym wymiarze krajowym. Mają do tego prawo, a rząd musi temu sprostać. Inne państwa posiadają swoje szkoły narodowe i uważają to za normalne. Jeżeli Polsce na szkoły te brakuje – jak mówi ministerstwo – 6 milionów złotych (niechby i 16!), to oznaczałoby to, że nie pieniędzy brak, lecz chęci utrzymania tych szkół. A może koncepcji i energii.

Żadne państwo nie może pozwolić sobie na gubienie potencjalnych uczniów, zniechęconych niedostosowaniem oferty pedagogicznej do ich zapotrzebowań. Dlatego też szkoła musi nie tylko kształcić, ale i wychowywać: poprzez teatr, kolonie, harcerstwo, chór, choinki, dzień dziecka, kultywowanie tradycji narodowych. Nie w każdej szkole musi być pełna oferta, ale powinny być dane ku temu możliwości. Wtedy szkoła będzie nie tylko ośrodkiem metodyczno-administracyjnym i wychowawczym, ale centrum promieniowania kultury, kuźnią kadr i lobbingu na rzecz Polski w Europie.

Nie należy natomiast kłaść nacisku – co czyni projekt rządowy – na nauczanie korespondencyjne, które już jest ulubioną przez Ministerstwo Edukacji formą kształcenia. To najlepszy sposób na zniechęcenie uczniów do szkoły.

[srodtytul]Internet nie zastąpi szkoły[/srodtytul]

Korespondencyjna forma kształcenia wymaga dojrzałości i panowania nad materiałem. Może być – i tylko w szczególnych przypadkach – ostatecznością lub nagrodą, a w żadnym przypadku nie bezalternatywną propozycją. Podobnie rzecz się ma z nauczaniem przez Internet. Choć brzmi nowocześnie, to może być jedynie uzupełnieniem metod pedagogicznych i tylko w pewnych warunkach. Fałszywą nowoczesność e-learningu, z inteligenckiego punktu widzenia niesłychanie wręcz głupią, właściwie oceniła okupująca szkołę w Brukseli młodzież, skandując: „Chcemy poetów zamiast Internetu!”.

Projekt rządu zakłada wycofanie się państwa z finansowania szkół polskich przy ambasadach, dopuszczając zwiększenie pomocy dla szkół społecznych, ale bez rygoru budżetowej przymusowości. Powstaje więc pytanie: w zamian za co rząd znajdzie pieniądze dla nowego urzędnika – doradcy ds. nauczania polonijnego? Czy dlatego projekt zakłada likwidację etatu bibliotekarza szkolnego? Czy bibliotekarze ci, i tak marnie opłacani, mają się złożyć na pensję dla nowych, a niepotrzebnych urzędników?

Rząd mówi o poczynionych konsultacjach z ekspertami i rodzicami. Ponieważ we Francji, w której przebywam, nikt o nic nie pytał, a program rządowy przypomina dyktat, skupię się więc na przypadku, który znam najlepiej – Szkoły Polskiej w Paryżu.

[srodtytul]Paryska szkoła to nie efekt PRL[/srodtytul]

Wbrew temu, co twierdzi ministerstwo, nie jest ona (ani pozostałe placówki) „tworem efemerycznym, bez podstaw prawnych”, stworzonym przez komunistów dla oddzielenia pracowników ambasady od społeczeństwa zachodniego. Taka teza to sprytny wybieg w celu usprawiedliwienia działań MEN. Szkoła mieści się w historycznym budynku kupionym w 1874 roku przez Wielką Emigrację. Budynek od początku był przeznaczony na szkołę. W 1927 roku został darowany państwu polskiemu pod warunkiem kontynuowania w nim działalności pedagogicznej. Warunek ten wciąż obowiązuje – prawnie i moralnie. Nawet PRL go przestrzegała, choć po swojemu – dostęp do szkoły ograniczono do dzieci polskich dyplomatów. W 1989 r. wolni Polacy, poprzez masowy napływ do szkoły, pokazali, jak wiele ona dla nich znaczy.

Niestety, w 1970 roku PRL popełniła błąd – budynek przekazała Polskiej Akademii Nauk, zachowując na szczęście państwową własność posesji. Błąd to kosztowny, bo budżet państwa, któremu brakuje dziś podobno na pensje dla nauczycieli, płaci Akademii czynsz najmu w wysokości równej budżetowi szkoły! Przypomnijmy, budynek szkoły paryskiej jest własnością państwa polskiego. Wystarczyłaby więc jedna decyzja premiera, by odzyskać dla MEN administrowanie posesją i w ten sposób zaoszczędzone środki mogłyby oddalić groźbę braków finansowych.

[wyimek]Nie mogę nie przypomnieć, że PO mieni się być partią inteligencką. Cóż to za inteligencja, która likwiduje instytucje kultury i ośrodki edukacji?[/wyimek]

Pozwolę sobie zasugerować prosty sposób na poprawienie sytuacji finansowej nie tylko szkoły w Paryżu, ale wszystkich szkół zagranicznych. Zamiast zmieniać prawo tak, jak zostało to pomyślane w programie, należy może sprawić, aby pieniądze przeznaczone na edukację każdego zameldowanego w danej polskiej gminie dziecka mogły za nim iść także do polskich szkół zagranicznych. Dzieci te nie znikają bowiem z ewidencji gmin; rodzice przedstawiają zaświadczenia, że dziecko gdzieś się uczy, nawet jeśli czasowo przebywa za granicą. To rozwiązanie lepsze niż obrażanie Polonii poprzez podkreślanie jej rzekomo „roszczeniowej” postawy.

Nie należy likwidować placówki paryskiej ani żadnej innej, gdzie błędna i niedemokratyczna, z nikim niekonsultowana polityka rządu jest przyczyną tak przejmujących wydarzeń, jak okupacja polskich szkół w europejskich stolicach. Rodzice nie wystąpią ani do rzecznika praw obywatelskich, ani do trybunału w Strasburgu, jeżeli pozwoli się ich dzieciom po prostu się uczyć. Jest to możliwe poprzez zwykłe wywiązanie się rządu ze swoich obowiązków wobec obywateli. Podtrzymanie tej możliwości będzie pożytkiem dla Polski i zasługą tego premiera, który o tym zadecyduje.

[i]Autor jest pianistą Opery Paryskiej, prezesem stowarzyszenia Szkoła Polska w Paryżu, członkiem Biura Federacji Polonii Francuskiej[/i]

Dramatyczne wydarzenia w polskich szkołach w Atenach, w Paryżu i w Brukseli sprawiają, że przed premierem Donaldem Tuskiem ponownie staje pytanie o Polskę i o dobro jej obywateli – również Polonii.

Józef Piłsudski porównywał Polskę do obarzanka; wszystko, co wartościowe, znajduje się na obrzeżach, a w środku jest pusto. Dzisiaj Kresów już nie ma, w środku pusto nie jest, ale na obrzeżach wciąż jest Polonia, której nikt nie pozbawił polskości, obywatelstwa ani żadnego z praw obywatelskich. Do tego wydatnie przyczynia się ona do zwiększenia szacunku dla Polski w świecie i zasobności jej budżetu w kraju – czyni to zwłaszcza (choć nie wyłącznie) najnowsza emigracja czasowa.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?