Dramatyczne wydarzenia w polskich szkołach w Atenach, w Paryżu i w Brukseli sprawiają, że przed premierem Donaldem Tuskiem ponownie staje pytanie o Polskę i o dobro jej obywateli – również Polonii.
Józef Piłsudski porównywał Polskę do obarzanka; wszystko, co wartościowe, znajduje się na obrzeżach, a w środku jest pusto. Dzisiaj Kresów już nie ma, w środku pusto nie jest, ale na obrzeżach wciąż jest Polonia, której nikt nie pozbawił polskości, obywatelstwa ani żadnego z praw obywatelskich. Do tego wydatnie przyczynia się ona do zwiększenia szacunku dla Polski w świecie i zasobności jej budżetu w kraju – czyni to zwłaszcza (choć nie wyłącznie) najnowsza emigracja czasowa.
[srodtytul]Wygaszanie liceów[/srodtytul]
Najmłodsze pokolenie emigracji wychowuje 76 polskich szkół, funkcjonujących poza krajem. Mają one status szkół „przy ambasadzie” i podlegają Ministerstwu Edukacji Narodowej. W procesie nauczania zachowują one ciągłość z polskim systemem edukacyjnym. Umożliwia to uczniom automatyczną kontynuację nauki po powrocie do kraju, według wspólnej podstawy programowej. Szkoły te są finansowane z budżetu państwa, do którego wpływają także podatki Polaków pracujących za granicą (dokąd wyjechali, bo nie znaleźli pracy u siebie). Utrzymując te szkoły, państwo wywiązuje się z konstytucyjnego obowiązku zapewnienia dostępu polskim dzieciom do publicznego, bezpłatnego kształcenia. Szkoły te są cennym wzorcem programowo-administracyjnym dla wielu filii, sekcji polskich i szkół oraz szkółek społecznych, w tym tzw. szkółek sobotnich i parafialnych.
Tymczasem kilka miesięcy po likwidacji instytutów kultury polskiej za granicą na ścieżkę legislacyjną wprowadzany jest rządowy program rozwoju oświaty polskiej za granicą i oświaty polonijnej na lata 2009 – 2011. Z programu tego wynika, że tym razem rząd zamierza de facto zlikwidować polskie szkoły za granicą. W wytycznych dla dyrektorów szkół polonijnych zakazuje bowiem tworzenia większej ilości klas niż dotąd. Wycofuje się też z finansowania potrzeb administracyjnych i osobowych szkół. Przywodzi to na myśl kraje zgoła inne niż tak opiewaną do niedawna Irlandię.