W Łodzi od pewnego czasu odbywa się tradycyjny Festiwal Dialogu Czterech Kultur: polskiej, żydowskiej, niemieckiej i rosyjskiej. Wydaje mi się jednak, że tak naprawdę impreza ta powinna nosić nazwę festiwal Sześciu Kultur! Nie można bowiem nie doceniać gigantycznego wpływu, jaki świat żydowskich mieszkańców Łodzi wywarł na kultury Izraela i Stanów Zjednoczonych.
Łódź była jednym z najważniejszych i najliczniejszych ośrodków życia żydowskiego w II Rzeczypospolitej. Przed wojną żyło tam ponad ćwierć miliona Żydów. Niestety, większość została zamordowana przez Niemców, ale też stosunkowo duża grupa łódzkich Żydów się uratowała. Tam bowiem znajdowało się „ostatnie getto”, którego Niemcy nie zdążyli wymordować. Dzięki temu wojnę przeżyło prawie 20 tys. osób.
Większość ocalałych łódzkich Żydów wyjechała za granicę. Właśnie do Stanów Zjednoczonych i Izraela. Zresztą już przed wojną wielu łodzian zamieszkało w administrowanej wówczas przez Brytyjczyków Palestynie. W ten sposób ludzie ci rozprzestrzenili za oceanem i na Bliskim Wschodzie kulturę, obyczaje i język łódzkiej społeczności żydowskiej.
A była to społeczność bardzo nietypowa. W większości miejsc w Polsce Żydzi uprawiali głównie wolne zawody. Byli lekarzami, muzykami, dziennikarzami czy prawnikami. Zajmowali się handlem, prowadzili banki. Tymczasem w Łodzi, mieście wielkiego przemysłu, wytworzył się żydowski proletariat. Wielu zwykłych łódzkich robotników było Żydami.
Właśnie ci ludzie stworzyli w okolicach Tel Awiwu piękne miasto Holon, które dziś liczy 250 tysięcy mieszkańców. I w tym pięknym nowym mieście stworzyli wielką fabrykę tekstylną, pierwszy taki zakład w Palestynie! Nazwali ją „Łódzia”, aby przypominała o miejscu, z którego się wywodzili. Rodzący się w latach 30. świat żydowskiego przemysłu na Bliskim Wschodzie miał dzięki temu łódzkie oblicze.