Dobrze się stało, iż Ministerstwo Edukacji Narodowej opracowało na lata 2009 – 2011 Program Rozwoju Oświaty Polskiej za Granicą i Oświaty Polonijnej. [wyimek]Wsparciem dla szkółek polonijnych mogłoby być częstsze kierowanie do nich polskich nauczycieli ze znacznym stażem pracy[/wyimek]
Przeprowadzona w nim analiza pokazuje wiele szans dla szkół polonijnych, ale też precyzuje zagrożenia. Dodałbym do nich jeszcze jedno: zbyt mały wpływ Polonii na składy rad rodziców i tym samym ograniczony zakres kontroli nad wydatkowaniem społecznych pieniędzy (składki rodzicielskie) przez szkoły.
[srodtytul]Prestiż polskiej szkoły[/srodtytul]
W Wiedniu, gdzie byłem dyrektorem Szkoły Polskiej przy Ambasadzie RP, rodzice polonijni potrafili sami określić taki maksymalny poziom odpłatności, który nie drenując nazbyt kieszeni, pozwolił w ostatnim moim roku pracy (1997/1998) na pokrycie 20 proc. kosztów utrzymania szkoły.
Aby taka akcja się udała, przedtem musiały być spełnione pewne oczekiwania rodziców. M.in. oparcie składu rady rodziców na przedstawicielach środowiska polonijnego (mówiono nawet z przekąsem, że to Polonia rządzi Szkołą Polską), zintegrowanie tego środowiska ze szkołą poprzez organizowanie różnych uroczystości (m.in. nadanie jej imienia Jana III Sobieskiego i ufundowanie przez rodziców sztandaru, uroczystości nawiązujące do polskich tradycji rodzinnych), zmiana wystroju szkoły z silnym akcentowaniem jej związków z Polską i skrupulatne rozliczanie się przed radą rodziców z wydatkowania składek na potrzeby placówki.