Kiedy w lipcu 2009 roku ostatni żołnierze z poboru opuścili koszary, rząd ogłosił wielki sukces na drodze do profesjonalizacji Sił Zbrojnych. Tej optymistycznej atmosfery nie zakłóciły jednak żadne głosy rozsądku płynące od osób i instytucji bezpośrednio związanych z armią. W sferach rządowych zapanował urzędowy optymizm i długo nie można było znaleźć żadnych oficjalnych danych na temat tego "sukcesu".
[srodtytul]Pełno dowódców i urzędników[/srodtytul]
Dopiero w październiku, trochę przez przypadek, na oficjalnej stronie internetowej MON ([link=http://www.wp.mil.pl" "target=_blank]www.wp.mil.pl[/link]) udało mi się zaleźć informację, że stan ewidencyjny żołnierzy w Siłach Zbrojnych RP na 30 września 2009 r. wynosi 95 360, z czego 139 osób to generałowie; 22670 – oficerowie; 41 850 – podoficerowie, a 28 200 – szeregowi (zawodowi i nadterminowi).
Wynika z tego jasno, że stosunek generałów i oficerów do szeregowych wynosi 1 do 1,23, a więc na jednego generała i oficera przypada 1,23 szeregowego. Stosunek ten jest jeszcze bardziej szokujący, jeżeli weźmiemy pod uwagę generałów i oficerów plus podoficerów zawodowych (czyli ogólnie kadrę kierującą), wtedy wyniesie on 1 do 0,43, czyli na jednego kierującego (generała, oficera lub podoficera) przypada 0,43 bezpośredniego wykonawcy (szeregowego).
Spróbujmy sobie wyobrazić w tej sytuacji funkcjonowanie jakiejkolwiek innej publicznej lub prywatnej organizacji, np. przedsiębiorstwa, gdzie w teorii stosunek ten powinien wynosić około jeden do sześciu (rozpiętość kierowania).