[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/janke/2010/05/17/bezradnosc-platformy/" "target=_blank]Skomentuj[/link][/b][/wyimek]
Te wybory to wojna domowa! – to zdanie wypowiedziane przez Andrzeja Wajdę podczas niedzielnej konwencji komitetu popierającego Bronisława Komorowskiego odbiło się największym echem. Z jednej strony to jedna z normalnych technik kampanijnych. Aby wylansować swojego kandydata i zmobilizować elektorat (oraz partyjnych działaczy, którzy mają organizować kampanię wyborczą), dobrze jest stworzyć atmosferę zagrożenia i pokazać, jak ważna jest ta gra, jak wysoko ustawiona jest poprzeczka.
[srodtytul]Różnić się od PiS [/srodtytul]
Jednak każdy apel, każde wezwanie, każde wystąpienie w tak ważnym czasie powinno być dostosowane do nastroju i oczekiwań wyborców. Musi trafić w ich czuły punkt, by wywołać oczekiwaną reakcję. Czy nastrój wojny jest akurat tym, czego dziś oczekują wyborcy? Nie jest to wcale oczywiste.
Wszystko wskazuje na to, że polityczni stratedzy skupieni wokół Bronisława Komorowskiego uznali, iż najlepszą metodą jest metoda już sprawdzona. A w przypadku Platformy Obywatelskiej znakomicie sprawdziła się metoda ostrego atakowania Jarosława Kaczyńskiego oraz Prawa i Sprawiedliwości. Swego czasu z bycia "antypisem" Donald Tusk stworzył podstawową regułę swojej aktywności politycznej. Po 2005 roku obowiązywała zasada, że w każdej sprawie Platforma musi się różnić od PiS. Prawo i Sprawiedliwość należało krytykować zawsze i za wszystko. Szef PO wyczuł wtedy znakomicie społeczne odczucia, rosnącą niechęć wobec politycznego stylu Jarosława Kaczyńskiego i jego politycznych współpracowników.