Zaremba: Spóźnione przeprosiny

Gdyby Polska była po II wojnie światowej demokratyczna, generał Bór-Komorowski stanąłby najpewniej przed Trybunałem Stanu

Publikacja: 10.10.2010 21:30

Marcin Zaremba

Marcin Zaremba

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

Przeprosiny wobec ludności cywilnej Warszawy powinny paść już 70 lat temu. Trzeba przypomnieć, jakie były nastroje wśród warszawiaków tuż po powstaniu i w 1945 roku. Panowało wtedy ogólne poczucie klęski i bezsensu tej walki.

Oceny krytyczne wobec powstania formułowano powszechnie w prywatnych rozmowach. Wiosną i latem 1945 r. wśród ruin panował trudny do wytrzymania zaduch. Ludzie mieli wrażenie, że chodzą po cmentarzu.

[srodtytul]Niepojęty rozkaz[/srodtytul]

Oceniano, że około 12 tys. ze 150 tys. poległych w powstaniu leży na ulicach, w mieszkaniach, piwnicach bądź też pochowanych pod cienką warstwą ziemi. "Życie Warszawy" zaproponowało nawet – "Niech hasłem waszym będzie: Na 1 maja – ani jeden trup nie będzie w Warszawie nie pochowany". W stolicy pojawiły się uzasadnione obawy przed wybuchem cholery.

Straty wśród walczących w powstaniu żołnierzy podziemia relatywnie nie były duże: ok. 20 tysięcy. Przypomnijmy, że na przykład Brytyjczycy podczas kampanii w Normandii stracili ponad 80 tys. żołnierzy. Natomiast straty wśród ludności cywilnej Warszawy osiągnęły rozmiary niewyobrażalne. Zginęło około 150 tysięcy ludzi, co stanowi jedną trzecią łącznych strat ludnościowych Wielkiej Brytanii w czasie całej II wojny.

Choć odpowiedzialność za zbrodnie popełnione w Warszawie ponoszą w pierwszym rzędzie Niemcy, to jednak nie można unikać odpowiedzi na pytanie o decyzję dowództwa powstania.

Rozkaz o rozpoczęciu zrywu zbrojnego w milionowym mieście jest niepojęty. Dowódcy Armii Krajowej doskonale wiedzieli, jak Niemcy obchodzą się z ludnością cywilną i jakie metody stosują w walkach z partyzantami. Powszechnie znane były relacje z zaplecza frontu wschodniego, wiadomo było, jak zwalczane są oddziały radzieckiego i polskiego podziemia na terenach Białorusi czy Ukrainy. Żywa była pamięć o pacyfikacji getta.

Jeśli już w tak niesprzyjających warunkach zamierzano podjąć walkę, to należało się do niej lepiej przygotować. Tymczasem informacje wywiadu w dwóch najważniejszych wówczas kwestiach okazały się błędne. Nie przewidziano skali oporu Niemców, błędnie zinterpretowano także ruchy Armii Czerwonej.

Jeśli zaś po tym, jak potraktowano żołnierzy AK w Wilnie i we Lwowie, jasne było, że nie ma co liczyć na łaskawość Stalina, to trzeba zadać pytanie, o co toczyła się ta walka i jaki był sens ogromnej ofiary poniesionej głównie przez cywilów.

Często słychać opinie, że przy ówczesnych nastrojach powstanie nie mogło nie wybuchnąć. Jest to argument bałamutny. To, że nie można było okiełznać nastrojów uzbrojonej młodzieży, która paliła się do zemsty i walki, świadczy o słabości dowództwa. Nie można zrzucać odpowiedzialności na podwładnych.

Dowództwo powstania popełniło wiele błędów. Poza wymienionymi największym był pomysł pozostawienia Niemcom w mieście korytarza, którym mogliby się bezpiecznie wycofać.

Największe zbrodnie na warszawiakach Niemcy popełniali w pierwszych dniach powstania. To wtedy doszło do rzezi Woli. W tej sytuacji walkę należało bezwzględnie przerwać już koło 10 sierpnia, tym bardziej że nie było widoków na zwycięstwo.

W Normandii za źle przeprowadzone operacje Montgomery odsunął co najmniej kilku dowódców. Takie są reguły w wojsku. Dlaczego nie można w ten sam sposób oceniać dowództwa Armii Krajowej? Przecież jego błędne, niezrozumiałe decyzje miały o wiele tragiczniejsze skutki, bo dotyczyły tysięcy ludzi, którzy nie byli żołnierzami.

[srodtytul]Historyczne gdybanie[/srodtytul]

To rzecz jasna nic więcej niż historyczne gdybanie. Ale gdyby Polska była po II wojnie światowej krajem demokratycznym z premierem Mikołajczykiem i generałem Andersem jako głównodowodzącym wojska, to generał Bór-Komorowski stanąłby najpewniej przed Trybunałem Stanu. Musiałby się wówczas wytłumaczyć z podjętych decyzji.

Szeregowi żołnierze AK mogą poczuć się urażeni, że ktoś przeprasza w ich imieniu. Jednak najważniejsze są fakty historyczne, a nie opinia poszczególnych weteranów. Po to wybiera się władze Związku Powstańców Warszawskich, żeby powierzać im tego typu decyzje. Przeprosiny są aktem symbolicznym, nikomu nie przywrócą życia.

W świetnym wierszu Herberta "Dlaczego klasycy" Tukidydes, który spóźnił się z odsieczą dla ateńskiej kolonii i został za to skazany na wygnanie, nie próbuje się tłumaczyć. Przyjmuje odpowiedzialność, choć jego wina jest dyskusyjna. Wina dowódców powstania nie była dyskusyjna.

[i]–not. tyc[/i]

[i]Marcin Zaremba jest historykiem i politologiem związanym z Instytutem Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego i Instytutem Studiów Politycznych PAN[/i]

Przeprosiny wobec ludności cywilnej Warszawy powinny paść już 70 lat temu. Trzeba przypomnieć, jakie były nastroje wśród warszawiaków tuż po powstaniu i w 1945 roku. Panowało wtedy ogólne poczucie klęski i bezsensu tej walki.

Oceny krytyczne wobec powstania formułowano powszechnie w prywatnych rozmowach. Wiosną i latem 1945 r. wśród ruin panował trudny do wytrzymania zaduch. Ludzie mieli wrażenie, że chodzą po cmentarzu.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?