Zaangażowanie się w badanie przyczyn katastrofy lotniczej, w której śmierć poniósł m.in. gen. Władysław Sikorski – a którą zainteresowałem się z racji jej utajonego wpływu na bieżące stosunki w trójkącie Warszawa – Londyn – Moskwa – skłania mnie do zabrania głosu w sprawie gry wokół IPN, zwłaszcza w kontekście śledztwa prowadzonego przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Katowicach.
[srodtytul]Grzechy i grzeszki[/srodtytul]
Instytut Pamięci Narodowej tworzą cztery piony: właśnie KŚZpNP, Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów, Biuro Edukacji Publicznej i Biuro Lustracyjne. Wobec działalności wszystkich pionów były i są wysuwane uzasadnione zastrzeżenia. Np. podczas niedawnej konferencji w Łodzi krytykowano działalność naukową i wydawniczą IPN, chociaż w pewnych punktach była to przesadna krytyka. „Przechył martyrologiczny” jest naturalną reakcją poznawczą na dekady przemilczania niektórych ważnych wątków politycznej historii Polski, a prace przyczynkarskie bywają niezwykle przydatne przy badaniu wielu spraw w ich szerszym kontekście. Zresztą nie tylko takie prace były podejmowane i publikowane – dość wspomnieć monografię dotyczącą Jedwabnego.
O wiele większe zastrzeżenia należy mieć do działalności Biura Lustracyjnego. Zwykle jako sztandarowy zarzut przywołuje się sprawę TW "Bolek", czyli dezawuowania Lecha Wałęsy tylko dlatego, że młody, wiejski chłopak, z żoną w ciąży, zastraszony rzezią robotników na Wybrzeżu, chwilowo się załamał. Ile była warta jego „współpraca”, pokazuje końcowy raport SB. Jednak Biuro Lustracyjne notorycznie robi coś znacznie gorszego, beztrosko i z dziwną zaciekłością ujawniając nazwiska czynnych oficerów i współpracowników wywiadu, co jest skandalem. Nie będę się powoływał na przykład wywiadu brytyjskiego, w mojej ocenie najlepszego na świecie w sferze pozyskiwania informacji, który zawdzięcza swoją pozycję współpracującym z nim członkom elit politycznej, kulturalnej i biznesowej, uważających tę współpracę za zaszczyt dostępny tylko najwybitniejszym jednostkom, ani też na Stany Zjednoczone, gdzie stała wymiana kadr między wojskiem/wywiadem, sferą polityki i biznesem jest czymś naturalnym. Stwierdzam tylko, że ujawnianie z premedytacją czynnych aktywów ludzkich własnego wywiadu jest głupotą bliską zdradzie stanu, a gdyby uczynił to zwykły obywatel, to niewątpliwie byłby pociągnięty do odpowiedzialności karnej.
[srodtytul]Ignorancja czy zła wola [/srodtytul]