Ojciec Rydzyk w interesie Polski. Rosiak o ojcu Rydzyku

Dyrektor Radia Maryja ma prawo do swobody wypowiedzi, a obowiązkiem polskiego rządu jest ochrona ludzi, którzy krytykują władze – pisze publicysta "Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 05.07.2011 05:07 Publikacja: 04.07.2011 19:45

Dariusz Rosiak

Dariusz Rosiak

Foto: Fotorzepa, Darek Golik

Ojciec Rydzyk plecie trzy po trzy (co nie jest niczym nowym), szef polskiej dyplomacji wysyła donos na własnego obywatela do Watykanu (co, jak słusznie zauważył Ludwik Dorn, jest bez precedensu w historii dyplomacji), media przez pięć dni ekscytują się kilkoma zdaniami.

Można by powiedzieć, że oto mamy kolejną odsłonę w teatrze absurdu zwanym polską polityką. Moim zdaniem sprawa wypowiedzi ojca Rydzyka dotyka jednak istotnej rzeczy i debata nad nią ma sens.

Za granicą tylko dobrze?

Premier Tusk przypomniał, że "o swojej ojczyźnie źle staramy się nie mówić wtedy, kiedy jesteśmy za granicą". Minister Sikorski uznał, że wypowiedź ojca Rydzyka szkodzi wizerunkowi Polski, i dlatego musiał zaprotestować w Watykanie. W gruncie rzeczy w krytyce słów szefa Radia Maryja wygłaszanej z różnych stron chodzi nie tylko o to, że są nieprawdziwe, ale przede wszystkim o to, że naruszają niepisaną zasadę lojalności wobec własnej ojczyzny, którą ojciec Rydzyk rzekomo łamie.

To jest oczywiście horrendalny zarzut ze strony polityków i środowisk, które przed laty nabijały się z prezydenta Kaczyńskiego, gdy ten obraził się na Niemcy po dowcipie jednej z tamtejszych gazet, i z radością witały budowany w Parlamencie Europejskim front obrony Bronisława Geremka przed polskim faszyzmem. O niedopuszczalnym "przekraczaniu granic" przez Rydzyka mówi minister, który kilka lat temu porównywał budowę gazociągu północnego do paktu Ribbentrop-Mołotow, o braku lojalności wobec ojczyzny mówią przedstawiciele rządu, który kilka miesięcy temu podpisał z Rosją umowę gazową (z zaistniałej sytuacji musiał nas ratować niemiecki komisarz europejski).

Rządowi, który tak bardzo dba o wizerunek demokratycznej, wolnej i nowoczesnej Polski, nie przeszkadza, że policja zamyka kibiców wznoszących na meczach hasła antyrządowe i nachodzi o 6 rano autora strony internetowej, na której znajdują się dowcipy o prezydencie. Nie słychać też było emocjonalnych tyrad ministrów o naruszeniu wizerunku Polski za granicą po kuriozalnej propozycji przebadania przez psychiatrę szefa największej partii opozycyjnej. Nic, absolutnie nic, nawet karygodne zaniedbania władz przy dochodzeniu w sprawie tragicznej śmierci polskich elit politycznych pod Smoleńskiem, nie narusza lojalności wobec ojczyzny tak jak słowa ojca Rydzyka w Brukseli o dyskryminacji geotermicznej i polskim totalitaryzmie...

Hipokryzja, kłamstwa, manipulacje to są stałe dane w polityce, ale w polskiej polityce argument lojalności wobec ojczyzny wygrywa ze wszystkimi. I nie ma polityka, który byłby odporny na pokusę traktowania Polski jako swojej własności i własnej interpretacji, czym mianowicie jest owa lojalność wobec ojczyzny, jako ostatecznej. Każdy traktuje siebie jak Król Słońce, każdy rasowy polityk w chwili szczerości powie: "Polska to ja". Tak myślą dzisiaj Tusk i Sikorski, tak myślał Kaczyński, gdy przed laty kazał wierzyć Polakom, że w interesie ojczyzny leży koalicja PiS z LPR i Samoobroną oraz wojna totalna z jej krytykami. Wszyscy działamy dla dobra Polski, poza tymi, którzy nas krytykują – oni są wobec niej nielojalni.

Nadużycie władzy

Tymczasem określenie, czym jest dziś lojalność wobec ojczyzny, wcale nie jest oczywiste. Niedawno rozmawiałem w Nairobi z szefem Kenijskiego Urzędu Antykorupcyjnego, który powiedział mi, że obowiązkiem wspólnoty międzynarodowej będzie interwencja (również zbrojna) w Kenii, jeśli w najbliższym czasie doszłoby tam do rozruchów na tle plemiennym. Dla wysokiego rangą urzędnika państwowego lojalność wobec państwa wymaga wezwania obcych wojsk do interwencji.

Polska to nie Kenia, zapewne nie zaczniemy się nawzajem mordować po jesiennych wyborach, a może jestem zbytnim optymistą. W każdym razie mój kenijski rozmówca zwrócił uwagę na rzecz, której polscy politycy, a nierzadko również dziennikarze, nie chcą zaakceptować. Lojalność wobec ojczyzny nie może oznaczać przyzwolenia dla władz na działania, które szkodzą albo dyskryminują ich obywateli.

To brzmi jak oczywista oczywistość, jaka szkoda, że w polskiej praktyce politycznej nią nie jest, zresztą nie tylko w polskiej. Dopóki ojciec Rydzyk nie łamie prawa, polski rząd powinien mu gwarantować pełną wolność wypowiedzi, a nie straszyć go interwencją w Watykanie. Nic dziwnego, że coraz więcej polskich obywateli wykorzystuje europejskie sądy do ścigania różnych przestępstw popełnionych wobec nich przez polskie władze.

Ojciec Rydzyk czuje się dyskryminowany (nie ma znaczenia, czy słusznie czy nie – ma do tego prawo), więc skorzystał z okazji, by opowiedzieć o sobie na międzynarodowym forum. Taka postawa nie tylko nie narusza w niczym lojalności wobec ojczyzny, ale leży w interesie Polski, ponieważ to nie minister Sikorski ani premier Tusk są suwerenami państwa, tylko jego obywatele. Obowiązkiem rządu jest lojalność wobec jego obywateli, a nie odwrotnie. A zasłanianie się Polską i jej wizerunkiem, gdy obywatela się zastrasza, jest zwykłą manipulacją i nadużyciem władzy.

Określenie, czym jest, a czym nie jest lojalność wobec ojczyzny, jest stosunkowo proste wobec funkcjonariuszy państwowych: żołnierzy, policjantów, urzędników. Tutaj reguły postępowania są jasno wyznaczone, naród ma prawo oczekiwać ich przestrzegania i krytykować, gdy tak się nie dzieje. Nie chciałbym żyć w kraju, w którym żołnierz nie rozumie, na czym ma polegać realizacja jego przysięgi, a urzędnik nie czuje, że popełnia przestępstwo, kiedy przyjmuje łapówkę. Oczywiście, żyję w takim właśnie kraju, słabości polskiego państwa i jego instytucji są widoczne jak na dłoni, ale przynajmniej potrafimy – większość z nas potrafi – odróżnić dobrego żołnierza od złego, uczciwego urzędnika od skorumpowanego.

Jednak próba wmówienia Polakom, że poza aparatem państwowym istnieje jeden spójny sposób interpretacji lojalności wobec Polski, jest nieporozumieniem. Weźmy pierwszy z brzegu przykład: dochodzenie w sprawie obecności w Polsce więzień CIA i torturowania w nich ludzi niezgodnie z polskim prawem. Czy w interesie Polski leży ujawnienie pełnej prawdy na ten temat? Większość z nas powie pewnie: tak.

A co, jeśli w trakcie takiego dochodzenia polskie państwo utraci prestiż, zostanie oskarżone o łamanie prawa, jeśli wysocy rangą urzędnicy trafią przed międzynarodowe trybunały? Czy lojalność wobec ojczyzny wymaga np. od polskiego dziennikarza dociekliwości w takim dochodzeniu, czy przeciwnie – odstąpienia od niego, jeśli zbytnia dociekliwość miałaby prowadzić do kompromitacji państwowych władz na arenie międzynarodowej i "zszargania wizerunku Polski"?

Okiełznać "postęp"

Dla mnie odpowiedź jest jasna: zarówno śledztwo w sprawie więzień CIA, jak i np. śledztwo smoleńskie czy inne bolesne dla nas dochodzenia powinny być doprowadzone do końca bez względu na to, z jakim hukiem będą waliły się polityczne utopie, które serwują nam wybierani przez nas ludzie. Lojalność wobec Polski wymaga przedstawiania prawdy o jej losach bez względu na to, kto i w jakiej mierze na tym ucierpi.

Dodatkowo określenie, czym jest lojalność wobec ojczyzny, jest dziś w Polsce tak trudne, dlatego że zestaw wartości, które określają nas jako wspólnotę, staje się coraz węższy. Kolejne elementy, które obejmowały pojęcie polskości, wypychane są z tego zestawu: z trudem mieszczą się w nim katolicka wiara, tradycyjnie rozumiana rodzina, coraz więcej Polaków odczuwa skrępowanie, słysząc słowo "naród"; takie pojęcia, jak "solidarność", "prawość" czy choćby "patriotyzm", stają się narzędziami politycznej manipulacji.

Łączy nas ciągle język, ale tylko w sensie technicznym – wspólna tradycja literacka już coraz mniej. Podobnie jak inne narody Zachodu rozpływamy się w sosie materializmu i wygody zwanych przez optymistów postępem i nowoczesnością. W przeciwieństwie do lepiej rozwiniętych narodów Zachodu nie mamy jednak wystarczająco sprawnie zorganizowanych aparatów państwowych ani struktur społecznych, które potrafiłyby ten "postęp" okiełznać i nadać mu wspólnotowy charakter.

Budowa wizerunku

Jedyna instytucja zdolna do tworzenia trwałych struktur wspólnotowych w Polsce – Kościół katolicki – przeżywa kryzys, o którym ani jego władze zwierzchnie, ani sami wierni nie za bardzo chcą wiedzieć. Inne propozycje tworzenia wspólnot oparte na przekonaniach politycznych czy ideowych, choć potrzebne i odgrywające pozytywną rolę, zwykle okazują się iluzoryczne.

Co zatem pozostaje? Patrzenie politykom na ręce, niepoddawanie się manipulacjom i eksponowanie kłamstwa bez względu na to, kto je głosi. Ojciec Rydzyk ma prawo do swobody wypowiedzi, a obowiązkiem polskiego rządu jest ochrona ludzi, którzy krytykują władze. Na tym polega lojalność premiera i jego ministrów wobec Polski, na tym również polega budowa dobrego wizerunku Polski na świecie.

Ojciec Rydzyk plecie trzy po trzy (co nie jest niczym nowym), szef polskiej dyplomacji wysyła donos na własnego obywatela do Watykanu (co, jak słusznie zauważył Ludwik Dorn, jest bez precedensu w historii dyplomacji), media przez pięć dni ekscytują się kilkoma zdaniami.

Można by powiedzieć, że oto mamy kolejną odsłonę w teatrze absurdu zwanym polską polityką. Moim zdaniem sprawa wypowiedzi ojca Rydzyka dotyka jednak istotnej rzeczy i debata nad nią ma sens.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę