Polska w budowie - kampania wyborcza PO

Hasło "Polska w budowie" sprawnie wytrąca opozycji broń z ręki. No bo jak tu wierzyć w krytykę, skoro Platforma sama przyznaje się do błędów? – pyta publicysta "Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 17.08.2011 22:45 Publikacja: 17.08.2011 19:08

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wymyślając hasło "Polska w budowie", sztabowcy Platformy Obywatelskiej kolejny raz udowodnili, że dobrze rozumieją odczucia Polaków i potrafią z sondaży odczytywać sygnały. Jeszcze lepiej można to dostrzec w instrukcji rozsyłanej przez kampanijną centralę działaczom chodzącym od domu do domu i przekonującym rodaków do ponownego oddania głosów na partię Donalda Tuska. Sztabowcy przedstawiają najprostszą opowieść o rządach Platformy – o fajnych chłopakach, którzy trzymają ster władzy w Polsce i na których po prostu trzeba jeszcze raz zagłosować.

Zarzut czy atut

Dlaczego hasło "Polska w budowie" wydaje się trafione? Bo odpowiada na najpoważniejsze zarzuty, jakie opozycja stawia rządowi Tuska. Że rząd nic nie robi oraz że każdym swoim działaniem realizuje interes obcych mocarstw, oddając suwerenność Polski Berlinowi i Moskwie. Drugi typ zarzutów można spotkać u najtwardszej części elektoratu Prawa i Sprawiedliwości. A szanse na przekonanie do Donalda Tuska tej grupy bliskie są zera. Dlatego PO w ogóle nie podejmuje z nimi polemiki. Wybiera natomiast zarzut nicnierobienia, dosyć powszechny nawet wśród zadeklarowanych wyborców Platformy i stara się go przekuć w sukces albo przynajmniej rozbroić tę minę tak, by z głównego oskarżenia stała się atutem rządzącego ugrupowania.

W instrukcji czytamy: "Nie zaprzeczamy, że nie wszystko idzie tak, jak zaplanowaliśmy, zgodnie z rządowym harmonogramem. Ale Polska jest w budowie i jak to na budowie zdarzają się opóźnienia, niedociągnięcia, nierzetelni wykonawcy, których trzeba wymienić, itp.". Przekaz Platformy jest więc banalnie prosty: zdajemy sobie sprawę, że cztery lata to nie było pasmo sukcesów. Ale jesteśmy tacy jak wy. Czy wam się wszystko w ciągu ostatnich lat udało? Zrealizowaliście wszystkie plany? Czy to, co wam się nie udało, wynikało wyłącznie z waszej winy? A może z powodu kryzysu czy na skutek działania innych? No i rozejrzyjcie się dookoła. Nie zbudowaliśmy autostrad, ale trochę jednak ich się buduje, kilka stadionów też już mamy. Ktoś zrobiłby to lepiej? Kaczyński? Napieralski?

Naszym atutem jest to, że jesteśmy świadomi własnych błędów, nie ukrywamy ich przed wami. I mówimy szczerze: dajcie nam jeszcze cztery lata, wtedy będzie lepiej.

Sztabowcy pouczają prowadzących lokalne kampanie działaczy wielkimi literami pisząc: "Bardzo ważne: NIE CHWALIMY SIĘ! Ludzi to odpycha". Bo wszystkie sondaże pokazują, że Polacy za bardzo nie wierzą, że premier dotrzymuje słowa, że spełni dane obietnice, że ciężko pracuje dla Polski. Zamiast więc udawać, że jest inaczej, pokażmy, że on jest taki sam jak wy.

A gdyby ktoś z rozmówców kandydata PO był zbyt dociekliwy i pokazywał dziury w całym? Na kogo zwalić winę? Najprościej byłoby na PiS i Lecha Kaczyńskiego. Ale instrukcja tego surowo zabrania: "Nie tłumaczymy problemów działaniami opozycji ani byłego prezydenta. Ludzie są zmęczeni wojnami polityków".

Co to oznacza? Że niepowodzeniom Platformy nie są winni ani jej politycy, ani politycy opozycji. Platforma nie zrealizowała obietnic, bo obiektywnie się nie dało – można zrozumieć z przedstawianej nam narracji.

Postpolityka

Diagnoza zmęczenia politycznymi wojnami to rozwinięcie głównego wątku ostatniej kampanii samorządowej. Pamiętamy wielkie billboardy z nieistniejącymi inwestycjami i hasłem: "Nie robimy polityki, budujemy stadiony/mosty/autostrady". I choć zimowa klęska infrastrukturalna na kolei, skandale z wykonawcami autostrad mocno nadszarpnęły wizerunek Platformy jako partii kompetentnej zajmującej się modernizacją Polski, samo hasło wyborów samorządowych pomogło Platformie je wygrać.

Bo Polacy są naprawdę zmęczeni polityką. Pasjonują się nią, gdy dochodzi do gorących sporów i wojen, ale zarazem te wojny ich nużą. Na co dzień marzą o bogactwie, nowoczesności i normalności. A normalność wydają się rozumieć tak: my głosujemy na partię, która przez cztery lata rządzi po cichu, nie zawracając nam zbytnio sobą głowy. Czyż nie tak właśnie jest w Niemczech, Francji czy Wielkiej Brytanii?

Robienie polityki tak, by nie robić polityki, wydaje się ludziom podobać. Na początku rządów Platformy modne było słowo "postpolityka". Dziś widać, że opiera się ono w gruncie rzeczy na graniu na populistycznej nucie zniecierpliwienia obywateli polityką.

A więc nie udawajmy, że jesteśmy wspaniali. Przyznajmy się do tego, że też nie lubimy polityków. Zagłosujcie na nas, bo ani Jarosław Kaczyński, ani Grzegorz Napieralski nie dadzą wam odpocząć od polityki.

Rządy stanu wyjątkowego

Hasło "Polska w budowie" dobrze też oddaje specyfikę ostatnich czterech lat rządów Platformy. Wbrew stereotypowi spokojnego Tuska, który wyciszył kraj po burzliwych rządach Jarosława Kaczyńskiego, to właśnie rządy PO są rządami permanentnego stanu wyjątkowego. Paradoksalnie sama Platforma chwali się tym w instrukcji.

O jakich zasługach wolno mówić działaczom? O Orlikach, schetynówkach, walce z chuligaństwem stadionowym, rozwiązaniu problemu dopalaczy czy niekupieniu szczepionek na grypę, gdy robił to cały świat. Dwa pierwsze projekty to wcale nie efekty konsekwentnych reform, lecz wprowadzenia do skostniałych instytucji państwa niemal biznesowych modeli budowy lokalnych dróg czy stadionów. Pozostałe osiągnięcia zaś to także nie efekt rządów małych kroków – jak to określił jeden z ministrów – lecz permanentnego stanu wyjątkowego.

Publiczna działalność władz polegała na ogłaszaniu kolejnych planów działania, a potem na rozpoczynaniu kolejnych krucjat. Przypomnijmy: na 100 dni rządów ogłoszono plan na 300, 500 i 1000 dni rządów. Po roku zarzucono – dziś już całkiem i zapomniany – projekt Polska 2030. W pierwszą rocznicę rządów była propozycja wejścia do strefy euro w 2011 roku i kastracja pedofilów. Drugą rocznicę na stanowisku premiera Tusk uczcił konferencją, na której zapowiedział zmianę konstytucji i reformy ustrojowe. Potem były jeszcze wojny z hazardem, z dopalaczami, z kibicami stadionowymi. Słowo "specustawa" używane było częściej niż kiedykolwiek dotąd. A ponieważ Sejm wciąż pracował nad "projektami specjalnymi", ich specjalność szybko się dewaluowała.

Rządzący wciąż byli w ruchu, lecz ten ruch nie przynosił efektów poza polityczną pianą. Ale hasłem "Polska w budowie" Platforma zdaje się wysyłać sygnał: nie będziemy tego przez wami ukrywać.

Skuteczność sloganu jest oczywiście także konsekwencją słabości opozycji. Gdyby PiS i SLD były normalnymi partiami opozycyjnymi kontrolującymi normalną partię rządzącą, Platformie nie tak łatwo byłoby własne błędy przekuwać w sukces. Nie miejsce tu na roztrząsanie powodów tego stanu, dość że w swych krytykach Platformy ani PiS, ani SLD nie były dotąd w stanie przekonać Polaków, że same zrobiłyby lepiej to, za co ganią rządzących. Wyborca PO może wręcz zadać sobie pytanie: po co w ogóle nam opozycja, skoro rząd tak pokornie przyznaje się do błędów?

Dobry pomysł

Nadchodzące wybory będą wyjątkowe nie tylko dlatego, że po raz pierwszy po 1989 roku partia rządząca ma szanse po raz drugi z rzędu wygrać wybory. Po raz pierwszy do wyborów stają partie, które już Polską rządziły. Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, SLD i PSL – każde z ugrupowań w ostatnim 20-leciu rządziło. W pewnym sensie to właśnie start do Sejmu Jarosława Kaczyńskiego, Donalda Tuska, Waldemara Pawlaka i Leszka Millera jest symbolem wyjątkowości najbliższych wyborów. Nikt nie może powiedzieć: zaufajcie nam, bo myśmy jeszcze nie rządzili.

Cztery lata temu PO mogła sobie pozwolić na składanie wyborczych obietnic, bo nikt jej jeszcze nie sprawdził w działaniu. Dziś sytuacja jest inna, znacznie trudniej Polaków skusić nową obietnicą. Dlatego pomysł, by uniemożliwić przeciwnikom rozliczenie swych rządów, robiąc to samemu w wygodny dla siebie sposób, i by zaapelować do wyborców o jeszcze jedną szansę, może nadać rytm i wyznaczyć tematykę kampanii wyborczej, a w konsekwencji – jak wiele na to wskazuje – zapewnić Platformie zwycięstwo.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne