PiS Jarosława Kaczyńskiego jak Tea Party

Nienawiść Jarosława Kaczyńskiego do Donalda Tuska jest większa niż jego miłość do Polski. Żeby dopaść premiera, prezes Prawa i Sprawiedliwości gotów jest poświęcić nawet własne państwo – twierdzi szef Instytutu Obywatelskiego

Aktualizacja: 23.08.2011 05:43 Publikacja: 22.08.2011 19:41

Jarosław Makowski

Jarosław Makowski

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Co ma wspólnego ostatni bój republikanów i demokratów o podwyższenie limitu zadłużenia publicznego USA z wojną, jaką PiS prowadzi z rządem? Czy zachowania radykalnego skrzydła republikanów spod znaku Tea Party wobec rządów Obamy nie przypominają nam postawy, jaką PiS przyjął wobec rządu PO? Czy w obu tych przypadkach nie mamy do czynienia z kalkulacją polityczną sprowadzającą się do starej zasady: "im gorzej, tym lepiej"?

Zniszczyć Amerykę,  dopaść Obamę

Republikanie, a szczególnie ich radykalne skrzydło skupione wokół Partii Herbacianej, nienawidzą Obamy. Do dziś nie pogodzili się z faktem, że w 2008 roku liberalny Afroamerykanin mógł pokonać w boju prezydenckim zasłużonego senatora, weterana wojennego Johna McCaina. Nie akceptują też faktu, że Obama, choć jest centrystą, to w ich opinii i tak pcha USA w objęcia socjalizmu.

Dlatego korzystają z każdej nadarzającej się okazji, by podstawić Obamie nogę – nawet kosztem dobra kraju i interesu "zwykłych Amerykanów". Prawdziwy horror, który oglądał cały świat, rozegrał się wokół wojny o podniesienie limitu długu USA. Jeśli 2 sierpnia Obama nie zdołałby go podnieść, zdobywając zgodę także republikanów, USA musiałyby ogłosić bankructwo. Supermocarstwo upadłoby nie z powodu ataku zewnętrznego wroga, ale z powodu cynizmu i głupoty swoich polityków.

Republikanie swoją akceptację dla podniesienia limitu długu uzależnili od dwóch rzeczy: obniżenia podatków i zachowania ulg dla najbogatszych. I nie popuścili nawet na jotę. Wystawili największą i najbogatszą gospodarkę świata oraz kraj, który ma dolara – na zarzut braku wiarygodności i nieprzewidywalności. "Republikanie wzięli Amerykę jako zakładnika" – napisał celnie noblista Paul Krugman.

Dlaczego jednak republikanie mogli zagrać va banque? Bo wiedzieli, że Obama jest racjonalnym prezydentem, odpowiedzialnym politykiem. Że dobro i interes kraju są dla niego ważniejsze niż nawet dotrzymanie obietnic wobec swoich wyborców. W konsekwencji zaakceptuje wszystkie postulaty Tea Party. I tak też się stało.

Krytyka totalna

Przenieśmy się teraz zza oceanu na polskie podwórko. I zobaczmy, czy analogicznych metod wojny z rządem PO nie stosuje czasami PiS?

Dla każdego jest oczywiste: PiS nienawidzi PO. Przede wszystkim zaś Donalda Tuska. Platforma i Tusk stanęli na drodze budowy IV RP, którą z taką determinacją i w pocie czoła wznosiła partia Jarosława Kaczyńskiego. Platforma pokonała także PiS w pięciu ostatnich rozgrywkach wyborczych, co oponentów z opozycji doprowadza do białej gorączki. Jednak główne źródło nienawiści do Tuska bije z przeświadczenia, że premier w oczach szefa PiS jest odpowiedzialny także za katastrofę smoleńską i śmierć jego brata Lecha.

Dlatego PiS stosuje, podobnie jak republikanie w Ameryce wobec Obamy, totalną krytykę. Ktoś powie: wilcze prawo opozycji. Zgoda. Tyle że PiS idzie o krok dalej. Pomysły, które prezentuje, chcąc podreperować stan naszych portfeli, ocierają się już nie tylko o populizm, ale i o próbę destabilizacji finansów publicznych. Więcej: mogą podważyć wiarygodność finansową kraju.

Dobrym przykładem tej strategii jest ostatni pomysł, aby obniżyć akcyzę na paliwo. Ci, którzy mają prawo jazdy i używają aut – choć nie Jarosław Kaczyński, gdyż on nie ma prawa jazdy, a jego limuzynę prowadzi szofer – zżymają się z powodu drogiej benzyny. Co na to PiS? Trzeba obniżyć akcyzę.

Jarosław Kaczyński doskonale wie, że pomysł jest nieefektywny. Testował go już w 2005 roku namaszczony przez niego premier Kazimierz Marcinkiewicz. Na próżno. Sam Marcinkiewicz przyznał nieco później, że obniżka tego podatku nie przełożyła się na spadek cen paliw. A od 1 stycznia 2007 roku, gdy premierem był już zresztą Jarosław Kaczyński, akcyza została podniesiona o 25 groszy, do poziomu stawki sprzed dwóch lat.

Kto więc dziś zarobiłby krocie na obniżce akcyzy? Na pewno nie kierowcy. Te szybkie i łatwe pieniądze trafiłyby zapewne do kieszeni operatorów handlujących paliwem. Czy zatem PiS rzeczywiście troszczy się o stan naszych portfeli?

Obniżenie akcyzy nie tylko nie przełoży się na ich stan, ale uszczupli również budżet państwa. Jasne, że mało to pocieszające dla Kowalskiego czy Nowaka. Bo każdy z nas pyta: co mnie obchodzi budżet państwa, skoro mój domowy skrzypi?

Musimy dziś zdać sobie sprawę, że na stan naszych domowych budżetów, bezpieczeństwo życiowe naszych rodzin, bardziej niż kiedykolwiek dotąd wpływają groźba niewypłacalności państwa czy brak dyscypliny budżetowej. Ryzyko bankructwa Grecji, Hiszpanii czy Włoch przestało być tylko czczą gadaniną. Igranie więc z budżetem państwa przypomina dziś zabawę dziecka zapałkami w stodole wypełnionej sianem.

Polska jako zakładnik

Dlaczego więc PiS zgłasza pomysły uderzające w stabilność finansów publicznych? Bo wie, że premier Tusk i minister Jacek Rostowski zachowają się racjonalnie i odpowiedzialnie. Czyli: odrzucą pomysły PiS. Kaczyński może więc sobie mówić, że rząd nie dba o interesy Kowalskiego czy Nowaka.

Prezes PiS dobrze wie, że Tusk jest zbyt roztropnym i odpowiedzialnym politykiem, by przyjąć któryś z podsuwanych przez Kaczyńskiego pomysłów. Dlatego PiS bez obaw może proponować nawet najbardziej egzotyczne rozwiązania. Co więcej: możemy się spodziewać, że wraz z rozkręcaniem się kampanii wyborczej cudownych recept na nasze bolączki będzie tylko przybywać. Prezes sądzi, chyba naiwnie, że Polacy wciąż jeszcze wierzą, iż na wierzbie mogą wyrosnąć gruszki, gdy politycy to zadeklarują. Leszek Miller, twórca tego bon motu, przekonał się na własnej skórze, że jednak nie rosną.

Czy zatem rząd nic nie robi, aby w czasie szalejącego kryzysu zapewnić bezpieczeństwo i stabilność naszych portfeli? Prezydent podpisał rządowy projekt tzw. ustawy spreadowej, żeby zapewnić czytelne reguły spłaty podjętych zobowiązań kredytowych. W ramach zabezpieczenia stabilności finansowej kraju, a więc i każdej polskiej rodziny, przedłużył na dwa lata, i jednocześnie podwyższył do 30 miliardów dolarów, elastyczną linię kredytową, którą Polska ma zagwarantowaną przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Na taką formę zabezpieczenia pozwolić sobie mogą tylko gospodarki krajów o stabilnej sytuacji finansowej.

Mało tego: eksperci z Economist Intelligence Unit (EIU) zauważyli, że – po raz pierwszy od 12 lat – polskie papiery dłużne stały się bardziej wiarygodne od hiszpańskich. To oznacza, że rynek docenia zabiegi fiskalnej konsolidacji prowadzone przez rząd. Jednocześnie Polacy nie muszą obawiać się problemu niewypłacalności czy zaburzenia płatności państwa wobec obywateli i instytucji. Nasze potrzeby pożyczkowe mają pokrycie już w ponad 85 proc.

Jeśli nasze portfele są dziś bezpieczne, jeśli nie grozi nam "scenariusz grecki", to dlatego, że fundamenty naszej gospodarki są stabilne. PiS chce je zdestabilizować, biorąc Polskę jako zakładnika. Kiedy więc słucham pomysłów prezesa Kaczyńskiego, mających chronić nasze portfele, wiem jedno: PiS nie powierzyłbym opieki nad skarbonką mojego synka, a co dopiero zarządzania finansami państwa. Zwłaszcza w czasie powracającego kryzysu.

Autor jest filozofem i publicystą,  szefem Instytutu Obywatelskiego,  think thanku Platformy Obywatelskiej

Co ma wspólnego ostatni bój republikanów i demokratów o podwyższenie limitu zadłużenia publicznego USA z wojną, jaką PiS prowadzi z rządem? Czy zachowania radykalnego skrzydła republikanów spod znaku Tea Party wobec rządów Obamy nie przypominają nam postawy, jaką PiS przyjął wobec rządu PO? Czy w obu tych przypadkach nie mamy do czynienia z kalkulacją polityczną sprowadzającą się do starej zasady: "im gorzej, tym lepiej"?

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Roman Kuźniar: Vox populi nie jest głosem Bożym
Opinie polityczno - społeczne
Agnieszka Markiewicz: Niebezpieczna wiara w dobrą wolę Iranu
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Zetki nie wierzą we współpracę Nawrockiego i rządu Tuska
Opinie polityczno - społeczne
Prof. Stanisław Jędrzejewski: Algorytmy, autentyczność, emocje. Jak social media zmieniają logikę polityki
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Niekonstruktywne wotum zaufania