W tym jednym TVP bardzo pana Darskiego przypomina – skoro nie może zainteresować widowni niczym innym, liczy na skandal. A pan Nergal, nasz prowincjonalny młot na strasznych mieszczan, go zapewni. Niedawno w obronie artystycznej ekspresji Darskiego drącego Biblię na strzępy stanął sędzia Krzysztof Więckowski, twierdząc, że akt ten był "zgodny z metalową poetyką grupy Behemoth", i uniewinniając go z zarzutu obrazy uczuć religijnych.
W sukurs gdańskiemu znawcy poetyki metalowej przyszła w "Wyborczej" Ewa Siedlecka. "Koncert, na którym Nergal podarł Biblię, był zamkniętą imprezą. Ci, którzy na nią przyszli, wiedzieli, czego mogą się spodziewać, i nie czuli się urażeni" – przekonywała ceniona nie tylko przeze mnie publicystka.
Jeśli dobrze pojmuję, wypływa to z rzymskiej zasady, iż chcącemu nie dzieje się krzywda, i da się sprowadzić do rozumowania: "sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało", więc teraz nie kwicz, że cię ktoś obraża. Zresztą – podkreśla sędzia, a za nim Siedlecka – nikt z obecnych na koncercie dotknięty się nie poczuł (skądinąd jako katol też uznałbym, że pan Darski ze swym groteskowym satanizmem nie jest w stanie mnie obrazić). "Wyborcza", piejąc z zachwytu nad "wyśmienitym uzasadnieniem wyroku, godnym Sądu Najwyższego", nie miałaby zapewne nic przeciwko, by stało się ono obowiązującą linią orzecznictwa. Tylko czy zawsze?
A gdyby na koncercie skinowskim poniżano i obrażano (podkreślam: obrażano, nie namawiano do fizycznej napaści) Cyganów, Murzynów czy homoseksualistów, sędzia Więckowski też uznałby, iż mieści się to w poetyce skinów? A pani, pani Ewo, pochwaliłaby go za odwagę? Bo przecież dziarscy chłopcy z NOP zapewne nie poczuliby się dotknięci, a czarnoskórych nikt na występy Szwadronu nie zaprasza.
I co napisałaby pani gazeta, gdyby lider Konkwisty 88 czy NaRa (wyśpiewujący "Niewiadomski, Niewiadomski, święta misja, święty cel...") dostał, tak dla równowagi, talk-show w Jedynce?