Wybory 2011: Piotr Semka o kampanii wyborczej

Kaczyński wyciszył przekaz, by uciec od przyklejonej mu gęby awanturnika. PO prowadzi bladą kampanię, bo nie ma nowych pomysłów

Aktualizacja: 31.08.2011 19:53 Publikacja: 31.08.2011 19:50

Piotr Semka

Piotr Semka

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński kkam Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Rok po batalii prezydenckiej, która odbywała się w cieniu katastrofy smoleńskiej, i cztery lata po kampanii 2007 roku, temperatura obecnego pojedynku wyborczego w niczym nie przypomina tamtych emocji.

Sześć lat politycznej wojny między PO a PiS wymęczyło obie strony. PiS, spychane do narożnika i przedstawiane jako partia nienawiści, w kolejnej już kampanii stara się zachowywać powściągliwie. A to musi ograniczać dynamizm przekazu. Politycy tej partii nie zdecydowali się dotąd na zbyt wyraźne nawiązywanie do katastrofy smoleńskiej, choć PiS zaprosiło na listy wiele osób, które straciły w tragedii bliskich.

Ale należy też zauważyć, że elektorat PiS – w porównaniu z wyborcami innych partii – ma największe zaufanie do taktyki, jaką podejmuje Jarosław Kaczyński. Zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości akceptują więc ten lżejszy ton, gdyż wierzą w rozwagę i pryncypialność prezesa, choć przez to kampania jest bledsza. Brakuje w niej błyskotliwości Adama Bielana. Sztywny i poprawny Tomasz Poręba nie ma wdzięku wodzireja wyborczego Michała Kamińskiego. Dziś PiS ma twarz Jarosława Kaczyńskiego i nikogo więcej. To największa siła tej partii, ale i jej największe ograniczenie.

O ile PiS wyciszyło przekaz, by uciec od przyklejonej mu gęby awanturnika i podpalacza Polski, o tyle Platforma prowadzi dość bladą kampanię, bo nie ma nowych pomysłów. PO idzie do wyborów bez chwytliwego hasła. W 2007 roku Donald Tusk, wykorzystując antypisowską histerię medialną, zmobilizował młody elektorat do walki z IV RP i rzucił hasła "nowej Irlandii", a potem "zielonej wyspy". Oba brzmiały zachęcająco. "Polska w budowie" brzmi zaś drętwo – jak niegdysiejsze slogany Unii Wolności.

Już nie działa tak samo jak kiedyś taktyka demonizowania PiS. Komisjom sejmowym nie udało się przekonująco wykazać nacisków na prokuraturę z czasów rządów Zbigniewa Ziobry w Ministerstwie Sprawiedliwości. A unikanie przez Jarosława Kaczyńskiego mocnego słownictwa wyraźnie polityków PO dezorientuje. Donald Tusk nie ma więc innego wyjścia. Musi oburzać się na wypowiedzi PiS- -owskiego zagończyka Adama Hofmana czy określać debatę w sztabie PiS jako "przesłuchania w partyjnych kazamatach". Przypomina to trochę strzelanie z armaty do wróbla i niespecjalnie odbudowuje atmosferę walki o demokrację sprzed czterech lat.

Platformie nie pomaga widoczne wypalanie premiera. Jego image rzeczowego swojaka już się opatrzył, a inni frontmenii PO także nie tryskają świeżością. Niełatwo też grać wizerunkiem polskiej prezydencji, skoro nawet dziecko już rozumie, że najważniejsze decyzje dotyczące Unii Europejskiej Berlin i Paryż podejmują bez specjalnych konsultacji z polskim premierem.

Partii rządzącej pozostaje wiara w to, że większość Polaków poprze ją jako element stabilizacji. Polityków PO uspokaja też świadomość, że nawet jeśli dostaną mniej głosów niż w 2007 roku, to i tak mają spore szanse na dalsze przewodzenie jakiejś powyborczej koalicji. A jednak, można podejrzewać, że tak dużej większości w Sejmie jak dziś mieć już nie będą. A do zmniejszenia obszaru władzy trudno się przyzwyczaić.

Niegdyś równie zdyscyplinowany elektorat jak PiS mieli postkomuniści. Ale dziś duchowe dzieci PRL po prostu wymierają, a Grzegorz Napieralski dotarł już do granic swojej atrakcyjności i nie przekroczy zapewne wyniku z kampanii prezydenckiej. Na dodatek SLD obawia się nazbyt mocno atakować PO, bo po cichu marzy o koalicji z Donaldem Tuskiem. Podobne powody ograniczają dynamizm kampanii PSL, które zmuszone jest epatować wyborców opowieściami, jak kilka miesięcy temu koalicja z PO rzekomo wisiała na włosku.

A co ciekawego zaproponowała PJN? Klipy tej partii rozczarowują. Rozmowy Marka Migalskiego z kotami i hasła bezpośredniego wyboru starostów ekscytują niewielu.

Wszystkie partie zderzają się z zobojętnieniem Polaków na politykę. Nie ma atmosfery poszukiwania nowych idei i znajdowania odpowiedzi na ważkie pytania. W pojawiających się skojarzeniach z senną epoką Gierka jest coś na rzeczy. Polacy chcą stabilizacji, tym bardziej że co i rusz słyszą o groźbie kryzysu, którego skutków na razie nie odczuwają. Kiedy skończy się epoka małej platformerskiej stabilizacji?

wsp. amc

Rok po batalii prezydenckiej, która odbywała się w cieniu katastrofy smoleńskiej, i cztery lata po kampanii 2007 roku, temperatura obecnego pojedynku wyborczego w niczym nie przypomina tamtych emocji.

Sześć lat politycznej wojny między PO a PiS wymęczyło obie strony. PiS, spychane do narożnika i przedstawiane jako partia nienawiści, w kolejnej już kampanii stara się zachowywać powściągliwie. A to musi ograniczać dynamizm przekazu. Politycy tej partii nie zdecydowali się dotąd na zbyt wyraźne nawiązywanie do katastrofy smoleńskiej, choć PiS zaprosiło na listy wiele osób, które straciły w tragedii bliskich.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne