Wolność w sztuce bez granic - Tomasz Piątek

Paweł Hajncel, który pląsał wokół procesji przebrany za motyla, nie naruszył niczyjej wolności. Wolność w Polsce jest gwałcona przez wkraczanie katolicyzmu we wszystkie sfery życia – twierdzi pisarz i publicysta

Aktualizacja: 14.09.2011 22:14 Publikacja: 14.09.2011 22:11

Tomasz Piątek

Tomasz Piątek

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys

Red

Czy sztuka powinna mieć wyznaczone granice, których nie wolno przekraczać? Ja ich nigdy nie wyznaczam. Jeżeli pewnych rzeczy nie robię, to nie dlatego, że takie są granice sztuki, tylko dlatego, że takie są moje granice. Po prostu ja nie chcę robić pewnych rzeczy. A inne znowu rzeczy chcę robić, chociaż ktoś mógłby je uznać za przekraczanie granic.

Książka jest celem nadrzędnym

Gdyby prywatna rozmowa z bliskim przyjacielem pasowała mi do książki, bez wahania bym ją w niej umieścił, bo książka jest celem nadrzędnym albo przynajmniej równorzędnym w stosunku do innych spraw.

Podam przykład z mojej najnowszej powieści "Miasto Ł", która ukaże się w przyszłym roku. To historia pewnej łódzkiej kamienicy, w której dzieją się bardzo dziwne rzeczy. Najpierw władze zaczynają robić dziwne rzeczy z ludźmi, a później dziwne rzeczy zaczynają się dziać same. Jest to opowieść o pogardzie, o wykluczeniu, ale też o wielkiej miłości – i jest to moja kolejna próba spotkania z Bogiem. W "Mieście Ł" umieściłem wiele wątków biograficznych, mam na myśli relacje z moją żoną Hanną i z jej synem Martynem.

Oczywiście dałem tę książkę żonie do przeczytania – spodobała się jej. Nie wiem, jak bym postąpił, gdyby Hania miała jakieś obiekcje, pewnie próbowalibyśmy osiągnąć kompromis, może bym z czegoś zrezygnował. Ale powtarzam: zrobiłbym tak nie dlatego, że w sztuce powinny być jakieś granice, tylko dlatego, że ja czasem pewnych rzeczy robić nie chcę. Uważam, że sztuka powinna być taką dziedziną, w której nie ma żadnych granic.

Sztuka  ma prawo obrażać

Coraz więcej młodych ludzi zwołuje się przez portale internetowe, by zrobić coś wspólnie. Takie akcje można nazwać sztuką, o ile nikogo nie krzywdzą. Dopóki happening w symboliczny sposób coś nam pokazuje, to można go nazwać sztuką. Tego typu działania przestają być sztuką, gdy wykraczają poza symbol, np. jeżeli ktoś kogoś zabije i powie, że zrobił to dla sztuki, wtedy to nie jest sztuka. Gdyby to zabójstwo odegrał w spektaklu albo opisał, albo namalował, wtedy to mogłaby być sztuka.

Tymczasem wolność w Polsce jest gwałcona przez wkraczanie katolicyzmu we wszystkie sfery życia. Na przykład moje dziecko, uczestnicząc w lekcjach, musi widzieć katolicki krucyfiks, na co nie godzi się jego matka, która jest buddystką – moja żona, ani ja, który jestem ewangelikiem. Gwałcenie wolności religijnej jest jedną z obrzydliwszych rzeczy.

Ale czym innym jest gwałcenie wolności, a czym innym obraza uczuć religijnych. Sztuka ma prawo obrażać wszelkie uczucia. Dopóki ktoś nie pali kościołów, ale pokazuje palenie kościołów na obrazie, w filmie, w teatrze, to ma prawo to robić. W takiej sytuacji artysta obraża uczucia, ale nie gwałci niczyjej wolności, bo nikt nie jest zmuszany do oglądania obrazu, filmu czy spektaklu. Można wyjść z kina, z galerii czy z teatru.

Natomiast moje dziecko jest zmuszone siedzieć w szkole i oglądać ten katolicki krucyfiks. Katolicy zawłaszczyli sobie przestrzeń publiczną, w tym przypadku szkołę, a więc taki kawałek przestrzeni publicznej, w którym niektórzy z nas muszą przebywać niemal codziennie.

Jesteśmy cenzurowani

Paweł Hajncel, który w Łodzi pląsał wokół procesji podczas obchodów Bożego Ciała przebrany za motyla, nie naruszył niczyjej wolności. To proste: katolicy mają prawo manifestować swoje uczucia, a Hajncel ma prawo zamanifestować swoje uczucia wobec nich. Dlaczego ma do tego prawo? Bo katolicy weszli w przestrzeń publiczną i bardzo mocno zamanifestowali katolickość tej przestrzeni poprzez procesję. Więc on ma prawo zamanifestować motylowatość, by pokazać, że przestrzeń publiczna jest nie tylko katolicka.

Podobnie oceniam działanie "Nergala", który spalił Pismo Święte. Uwaga: spalił swoje Pismo Święte, a nie czyjś kościół. Nie naruszył niczyjego dobra, posłużył się swoją własnością, aby zamanifestować coś symbolicznie. To, co zrobił, można jakoś tam zaliczyć do sztuki. "Nergal" poszedł wprawdzie na łatwiznę, bo nikogo w Polsce nie porusza palenie Biblii. Dużo bardziej wzburzyłby opinię publiczną, gdyby spalił zdjęcie Jana Pawła II, a do tego się nie posunął, nie miał odwagi.

Wszędzie mamy ograniczenia: w szkole mamy ograniczenia, w mediach mamy ograniczenia, w polityce mamy ograniczenia, jesteśmy na różne sposoby cenzurowani. Jest więc bardzo ważne, aby istniała chociaż jedna taka przestrzeń, w której wolno wszystko. Taką przestrzenią jest sztuka. Dzięki takiej artystycznej wolności możemy wyjść z siebie i popatrzeć na swoje ja z zewnątrz.

Jeżeli w jakikolwiek sposób ograniczamy wolność w sztuce, to odbieramy sobie możliwość takiego zdystansowanego, wyzwalającego oglądu samych siebie. Zwłaszcza jeśli stwierdzamy, że pewnych rzeczy powiedzieć nie wolno.

Trzy PZPR-y

Artyści interesują się dzisiaj polityką, bo sztuka zawsze dobiera się do tego, co zakazane lub niemożliwe. Dzisiaj jest tak, jakby polityka była zakazana. Pętamy się bezładnie i bezradnie w ramach neoliberalnego konsensusu. Nie mamy wystarczającej wolności, aby zmienić ustrój, w którym żyjemy, na socjaldemokratyczny, chociaż wiemy, że socjaldemokracja dobrze się sprawdza np. w Skandynawii.

Prawie nikt takiej możliwości zmiany nie traktuje poważnie, poza artystami. Myślę, że w ten sposób wypełnia się najwyższe posłannictwo artysty. Bo artysta wchodzi tam, gdzie nikt nie wchodzi. Zajmuje się najtrudniejszymi sprawami, takimi jak: Bóg, śmierć, rozpacz, ofiara, tragedia, a w tej chwili także polityka. Prawdziwa polityka, bo nie chodzi mi o ten spektakl pajaców, który mamy w telewizji i w Sejmie. W komunie byliśmy zamknięci w pewnym układzie i teraz znów jesteśmy zamknięci w układzie.

Różnica jest taka, że za komuny był jeden PZPR, a teraz są trzy: PiS, PO i SLD. To są trzy PZPR-y, bo tak jak PZPR musiał realizować politykę komunistyczną i żadnej innej, tak samo nasze trzy PZPR-y muszą realizować politykę neoliberalną i żadnej innej. Te trzy PZPR-y się wymieniają u władzy, ale przez cały czas mamy to samo. Nadal jest realizowana ta sama polityka.

Mnie się to nie podoba, bo chciałbym, żeby u nas było jak w Szwecji, żebyśmy mieli sprawne państwo i dobrze funkcjonującą opiekę społeczną nad każdym obywatelem.

not. amc

Tomasz Piątek jest pisarzem,  publicystą, felietonistą  "Krytyki Politycznej"

Czy sztuka powinna mieć wyznaczone granice, których nie wolno przekraczać? Ja ich nigdy nie wyznaczam. Jeżeli pewnych rzeczy nie robię, to nie dlatego, że takie są granice sztuki, tylko dlatego, że takie są moje granice. Po prostu ja nie chcę robić pewnych rzeczy. A inne znowu rzeczy chcę robić, chociaż ktoś mógłby je uznać za przekraczanie granic.

Książka jest celem nadrzędnym

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Opinie polityczno - społeczne
Wybory prezydenckie zostały rozstrzygnięte. Wiemy już, co zrobi nowy prezydent
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Po spotkaniu z Zełenskim w Rzymie. Donald Trump wini teraz Putina
Opinie polityczno - społeczne
Hobby horsing na 1000-lecie koronacji Chrobrego. Państwo konia na patyku
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
felietony
Życzenia na dzień powszedni