Widmo krąży po Europie – widmo komunizmu" – tymi słowami zaczyna się „Manifest partii komunistycznej" Karola Marksa i Fryderyka Engelsa. To widmo krążyło nad całym światem przez XX wiek, w różnych formach: przede wszystkim bolszewickiej i socjaldemokratycznej.
Wspólne korzenie
Wrzucanie do jednego worka Karla Liebknechta i Willy'ego Brandta nie jest przesadą. Korzenie nie tylko radzieckiego komunizmu, ale i współczesnej zachodnioeuropejskiej socjaldemokracji tkwią głęboko w marksizmie. Przez 60 lat od wydania „Manifestu" (ale i wcześniej) swobodnie żonglowano pojęciami „komunizm", „socjalizm", „socjaldemokracja". Dopiero po I wojnie światowej ruch robotniczy ostatecznie rozpadł się na część komunistyczną i socjaldemokratyczną. Także niepodległościowa Polska Partia Socjalistyczna odwoływała się do myśli Marksa, a Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD) pożegnała się z marksizmem jako źródłem swej doktryny dopiero w programie godesberskim z 1959 roku. Nie znaczy to, że w praktycznej działalności oba ugrupowania miały wiele wspólnego ze swoimi komunistycznymi towarzyszami, którzy z roku na rok stawali się w coraz większym stopniu sowiecką agenturą.
Ewolucja europejskiej socjaldemokracji od stanowisk stricte rewolucyjnych do uznania realiów świata kapitalistycznego i wejścia do establishmentu odbyła się wieloetapowo. Realizacja programu minimum z „Manifestu komunistycznego" zakładającego m.in. wysoką progresję podatkową, scentralizowanie środków transportu w rękach państwa i nacjonalizację przemysłu nastąpiła w wielu państwach po II wojnie światowej i to niekoniecznie rękami socjaldemokracji.
Z biegiem czasu pierwotny program socjaldemokracji był coraz mocniej rozwadniany. Szef brytyjskiej Partii Pracy Tony Blair nie odwrócił kursu, jaki obrała Wielka Brytania pod rządami Margaret Thatcher. Ukoronowaniem zejścia lewicy ze swoich pozycji był wspólny manifest Blaira i ówczesnego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera z 1999 roku, pod dwoma tytułami: „Droga naprzód dla europejskich socjaldemokratów" i „Europa: Trzecia droga", w którym postulowano państwo socjalne w ramach gospodarki wolnorynkowej. – Sterującą rolę rynków należy uzupełniać i ulepszać przez politykę, ale nie powstrzymywać. Popieramy gospodarkę rynkową, ale nie społeczeństwo rynkowe! – te słowa XIX-wieczni twórcy SPD potraktowaliby zapewne jak herezję.
I dobrze, bo marksistowskie założenia są nie do utrzymania. Jednak czy takie podejście można nadal nazwać socjaldemokratycznym?