Donald Tusk nie chce wojny z Kościołem

Będąc instytucją publiczną, a nie prywatną, Kościół w Polsce ma prawo oczekiwać publicznego systemu finansowania, podobnie jak Kościoły w innych państwach Unii Europejskiej – zauważa politolog

Publikacja: 01.12.2011 18:22

Sławomir Sowiński

Sławomir Sowiński

Foto: Fotorzepa, Piotr Nowak

Red

Premier Donald Tusk rozpoczął swoim exposé dyskusję na temat emerytalnego zabezpieczenia duchownych, czyli włączenia wszystkich księży do powszechnego systemu ubezpieczeń. Inicjatywa Donalda Tuska może być polityczną odpowiedzią na propozycję biskupów, by wprowadzić nowy podatek kościelny. Taka gra w rodzaju "coś za coś".

Kraje finansują  Kościoły

Na początku wypada zauważyć, że w Unii Europejskiej, oprócz Francji, większość państw aktywnie uczestniczy lub współuczestniczy w finansowaniu największych Kościołów, uznając je za instytucje pożytku publicznego. Z tym że w różnych krajach istnieją różne modele.

Są kraje, w których z budżetu państwa bezpośrednio opłaca się nie tylko składki emerytalne i ubezpieczenia, ale nawet pensje duchownym. Tak jest w Belgii, gdzie jest to zapisane w konstytucji, a także w Luksemburgu czy Grecji. Mamy kraje, gdzie obywatele mogą przekazać część podatku na cele kościelne – to przypadek Hiszpanii i Włoch.

W Niemczech i Austrii zaś państwo pobiera od wiernych specjalny podatek kościelny. Jest wreszcie system brytyjski, w którym Kościół anglikański utrzymuje się z własności ziemskiej i majątku trwałego. W Polsce natomiast istnieje  Fundusz Kościelny, który powstał w roku 1950 i który jest taką trochę protezą systemu brytyjskiego. Ponieważ w PRL odebrano Kościołowi majątki, w zamian państwo miało pokrywać część składek duchownych.

Jeśli na propozycję premiera Tuska spojrzymy w tym kontekście, to widzimy wyraźnie, że nie zamierza on wcale iść pod prąd europejskich standardów. Nie planuje też ograbiać Kościoła i uniemożliwić mu działania. Wydaje się zatem, że chodzi raczej o polityczną grę.

Donald Tusk może odpowiadać w ten sposób na propozycję biskupów, by wprowadzić nowy podatek kościelny. Zdaje się mówić: państwo zgadza się na oddanie części podatków Kościołowi (np. pół procent) w zamian za likwidację Funduszu Kościelnego. Inna interpretacja, bardziej polityczna, może być taka – premier próbuje w ten sposób reagować na postulaty tzw. nowego antyklerykalizmu i odnosi się do sukcesu Janusza Palikota.

Nie sądzę jednak, żeby był to jakiś spektakularny skręt w lewo i ukłon w stronę Ruchu Palikota. Jeśli już, to raczej forma konkurencji z nim. Premier próbuje pokazać elektoratowi Palikota, że można rozmawiać o świeckości państwa i o przywilejach Kościoła w sposób umiarkowany, normalny i cywilizowany, a niekoniecznie w sposób radykalny czy wulgarny.

Premier w exposé wspomniał także o możliwości renegocjacji konkordatu. Jednak zmiana konkordatu to bardzo skomplikowana procedura, na którą Watykan zapewne tak łatwo by się nie zgodził. Premier chciał więc raczej dać do zrozumienia, że niczego nie zrobi bez zgody Kościoła czy wbrew duchownym.

Nic bez zgody  duchownych

Tusk doskonale zdaje sobie bowiem sprawę, że nie przeprowadzi niczego bez zgody duchownych. Nie poparłyby tego ani prawa część Platformy, ani PSL. Dlatego choć brzmi to jak paradoks, wspomnienie o konkordacie było raczej zasugerowaniem, że potrzebna jest zgoda Kościoła i żadne zmiany nie nastąpią bez poważnej dyskusji.

Oprócz tego Tusk próbuje pokazać wyborcom polityczną odwagę – także wobec Kościoła. Swą niezależność i polityczną autonomię. Zapowiedź tę odbierałbym więc raczej w kategoriach demonstracji politycznej, a nie prowokacji.

Premier nie ma ochoty iść na wojnę z Kościołem, bo wie, że może na niej nic nie zyskać. Za to stracić może wiele. W razie konfliktu mogłoby dojść do podziału w Platformie czy w koalicji. W dalszej perspektywie Tusk mógłby stracić wizerunek polityka umiarkowanego, centrowego – ten swój nowy wizerunek, jaki od pewnego czasu buduje, dystansujący się zarówno wobec radykalizmu Palikota, jak i twardej retoryki partii prawicowych, zwłaszcza Solidarnej Polski.

Sukces potrzebny  obu stronom

Tusk wyczuł, że Kościół nie ma zbyt dużego pola manewru i szuka kompromisu. Taka postawa być może przyniesie Tuskowi polityczny sukces. Bo na razie premier nie odniósł żadnych sukcesów (i być może nigdy nie odniesie) w takich sprawach jak in vitro czy inne kwestie światopoglądowe. A sprawy techniczne w relacjach państwo – Kościół mogłyby zakończyć się powodzeniem.

Nadmieńmy, że relacje na linii państwo-Kościół nie są w ostatnim czasie najlepsze. Widać to na przykład po kończącej się właśnie prezydencji Polski w Europie. Kościół w niej właściwie nie uczestniczył, chociaż europejskim standardem jest to, że Kościoły aktywnie angażują się w prezydencję – tak było choćby na Węgrzech.

Uregulowanie kwestii finansowania Kościoła jest zresztą na rękę nie tylko Tuskowi. Także w interesie Kościoła (jako instytucji, która prowadzi różne działania – parafie, zakony, dzieła charytatywne) leży uregulowanie systemu finansowania i ucieczka od Funduszu Kościelnego jako pozostałości po PRL. Uporządkowanie tego systemu na wzór któregoś z modeli funkcjonujących w Europie jest, jak się zdaje, tylko kwestią czasu. A Kościołowi powinno zależeć, by dokonało się jak najprędzej.

Będąc instytucją publiczną, a nie prywatną, Kościół ma prawo oczekiwać publicznego systemu finansowania, podobnie jak Kościoły w innych państwach UE. Jednocześnie, jeśli Kościół nie chce być postrzegany jako grupa interesu – a niewątpliwie tego nie chce – to duchowni kwestii finansowych nie powinni wywieszać na sztandarach. Nie jest to bowiem sprawa dla Kościoła pierwszorzędna, a w odbiorze społecznym nie wyglądałaby nazbyt szczęśliwie.

Wszystko zależy  od Palikota

Trudno dziś oczywiście przewidzieć, jak będzie się kształtowała sytuacja Kościoła katolickiego podczas drugiej kadencji rządów Donalda Tuska. Premier wysyłał ostatnio wyraźne sygnały, że wbrew opiniom o swoim skręcie w lewo zamierza się trzymać centrum i różnić się od Janusza Palikota. Do takiego wniosku skłania choćby to, że w ostatnim tygodniu kampanii premier kilka razy publicznie wspominał imię Boga. Również nominacja Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości wskazywałaby, że Tusk raczej będzie się starał przedstawiać jako polityk umiarkowany i centrowy.

W gruncie rzeczy wszystko zależy więc od tego, w jaki sposób odbierany będzie Palikot. Jeśli jego radykalna retoryka będzie traktowana poważnie i dalej będzie on nadawał ton debacie politycznej, to być może Tusk będzie musiał z Palikotem konkurować i odnosić się do kwestii miejsca Kościoła w życiu publicznym. Jeśli jednak Palikot zostanie uznany za ekscentryka, a jego propozycje za zbyt radykalne, Tusk nie będzie się raczej zajmował Kościołem.

not. puo

Dr Sławomir Sowiński jest adiunktem w Instytucie Politologii UKSW oraz sekretarzem naukowym Studium Generale Europa,  projektu naukowego IP UKSW  i Fundacji Konrada Adenauera

Premier Donald Tusk rozpoczął swoim exposé dyskusję na temat emerytalnego zabezpieczenia duchownych, czyli włączenia wszystkich księży do powszechnego systemu ubezpieczeń. Inicjatywa Donalda Tuska może być polityczną odpowiedzią na propozycję biskupów, by wprowadzić nowy podatek kościelny. Taka gra w rodzaju "coś za coś".

Kraje finansują  Kościoły

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?