Czy konserwatysta może być ministrem w Polsce

Z zainteresowaniem obserwowałem szarżę, na którą w ubiegłym tygodniu odważył się minister sprawiedliwości Jarosław Gowin

Publikacja: 21.04.2012 01:01

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Dotyczyła ona konwencji Rady Europy w prawie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Gowin podkreślał, że pod względem walki z przemocą, autorom konwencji przyświecały cele bardzo szczytne. Przypominał, że jego resort pracuje nad rozwiązaniami prawnymi w tej sprawie, np. przepisem nakazującym gwałt ścigać z urzędu, a nie tylko wtedy, gdy poszkodowana złoży taki wniosek.

Ale spora część opinii publicznej zrobiła z Gowina potwora, który nie chce chronić praw kobiet. O co chodzi w tym sporze?

Wbrew pozorom wcale nie chodzi o poglądy lecz wyłącznie o prawo. Ministerstwo sprawiedliwości zamówiło analizy prawne, z których wynika, że zapisy konwencji są nie tylko niezgodne z polskim prawem, lecz w dodatku nakładają na nas zobowiązania dotyczące promowania zmiany tradycji, obyczajów, ale też obowiązujących przepisów. Czy mówił, że jest przeciw tej konwencji, ponieważ jest katolikiem? Czy mówił, że wydają mu się niezgodne z jego konserwatywnym światopoglądem? Nic z tych rzeczy. Powoływał się tylko i wyłącznie na argumentację prawniczą. Że definicja płci w konwencji, w połączeniu z pojęciem rodziny, stoi w sprzeczności z zapisami polskiej konstytucji. Co więcej zmusza nas do inicjowania akcji edukacyjnych, które mają zmieniać utrwalone również w polskim prawie, pojęcia płci i rodziny. Pozbawiona emocji, sucha prawnicza interpretacja.

Zupełnie inne zdanie ma minister ds. równego traktowania Agnieszka Kozłowska Rajewicz. Pani minister jest wielką zwolenniczką wszelkich feministycznych nowalijek, ma poglądy liberalne jeśli wręcz nie lewicowe. I oczywiście uważa, że Polska powinna jak najszybciej podpisać i ratyfikować konwencję. Wszelkie zarzuty ministra Gowina zideologizowana pani minister uznała za... ideologiczne. I zamiast rzeczowo kontrargumentami zbić argumenty prawnych analiz ministerstwa sprawiedliwości wciąż mówiła o poglądach czy światopoglądzie.

Gdy jednak rozejrzy się po komentarzach w różnych mediach, gdy posłucha się argumentacji premiera Donalda Tuska, który sam jest zwolennikiem przyjęcia konwencji, widzę, że wszyscy są przekonani, że minister Gowin mówi to co mówi dlatego, że ma... konserwatywne przekonania. I tyle.

I nagle dochodzi do mnie, że gdyby Gowin był skrajnym lewicowcem pewnie nikt mu by z tego powodu nie robił wyrzutów. Nikt by nie mówił, że jego poglądy przeszkadzają w sprawowaniu funkcji. I wtedy lepiej zrozumiałem, dlaczego przesłanie Gowina ulega manipulacji. Bo nie chodzi o samego Gowina. Chodzi o to, by pokazać, że ktoś taki jak Gowin nie może pełnić funkcji ministra odpowiedzialnego za kwestie sprawiedliwości i praw człowieka. Albo jeśli już tę funkcję z jakiegoś powodu jednak pełnić będzie, to swoje poglądy powinien zostawić w domu, w sferze prywatnej. I broń Boże nie będzie się nimi posługiwał w swej pracy.

A wszystko to w imię czego? Właśnie w imię tolerancji i otwartości. Bo zagrożeniem ideologizacją występuje, gdy stanowisko to zajmuje konserwatysta, gdy nikt o zagrożeniu dla neutralności światopoglądowej nie mówi. Myślę, że wszystkim konserwatystom albo i tym, którzy na serio biorą swe przekonania, powinno się zapalić w głowie czerwone światełko. Okazuje się, że sprawa Rocco Butiglione, który musiał zrezygnować z nominacji na unijnego komisarza ds. sprawiedliwości, ponieważ przyznał się, że Katolicy uważają czynny homoseksualizm za grzech, że ta sprawa, która wydawała się całkowicie niewyobrażalna, jest w Polsce coraz bardziej wyobrażalna. Wydaje się tylko, że nie ma się tu z czego cieszyć.

* * *

Obiecałem sobie, że nie będę tym razem pisał o katastrofie smoleńskiej. I nie będę. Ale w piątek premier Donald Tusk powiedział rzecz, która skłoniła mnie do pewnej refleksji. Po raz kolejny szef rządu wypowiedział się o tych, którzy kłamią w sprawie Smoleńska, którzy stosują język agresji. Otóż ci wszyscy są źli i nieodpowiedzialni, są winni polsko-polskiej wojnie itp. Podczas tej samej konferencji prasowej premier dość istotnie minął się z faktami. Mówił, że pomysł wizyty Lecha Kaczyńskiego w Katyniu pojawił się dopiero po tym, jak ogłoszono, że Tuska tam zaprosił Władimir Putin (czyli po 3 lutego 2010). Sęk w tym, że jeszcze w styczniu kancelaria prezydenta informowała MSZ o zamiarze wizyty głowy państwa w Katyniu. Tak więc to ewidentna nieprawda. Czy premier chce nas więc skłócić z Rosją? Czy sieje polityczny zamęt? Czy wykorzystuje politycznie katastrofę? Wątpie, gdy jednak druga strona czasem powie coś niezgodne z faktami, wykorzystuje się to bezwzględnie.

Druga sprawa: język agresji. W zeszłym tygodniu premier zarzucił PiSowi zdradę narodową. Wcześniej, podczas debaty nad wnioskiem "Solidarności" o referendum w sprawie reformy emerytalnej nazwał związkowców "pętakami". I co? Czy Rafał Grupiński i Grzegorz Schetyna informowali komisję etyki poselskiej o tym incydencie, czy składali doniesienie do prokuratury? Jakoś nie zauważyłem. Oczywiście, że druga strona gra bardzo ostro i fauluje. Słowa Antoniego Macierewicza o tym, że jesteśmy w stanie wojny z Rosją były bardzo lekkomyślne i szkodliwe. Zwykły poseł nie powinien ich wypowiadać, nie mówiąc o wpływowym polityku opozycji, byłym wiceszefie MON i szefie służb specjalnych. Jarosław Kaczyński podczas obchodów rocznicy mówił rzeczy, moim zdaniem skandaliczne. Ba, mam wrażenie, że katastrofą gra na zimno.

Nie zmienia to faktu, że mówienie o tym, że agresja i kłamstwo są tylko po jednej stronie jest po prostu nieuczciwością. Oczywiście można patrzeć na rzeczywistość mając jedno oko zamknięte. Problem w tym, że tak długo, jak właśnie tak wszyscy będą patrzeć, politycy będą kłamać i wywoływać awantury całkowicie bezkarnie. Bo będą wiedzieli, że swoi im zawsze wybaczą. Może już czas by powiedzieć dość?

Dotyczyła ona konwencji Rady Europy w prawie przeciwdziałania przemocy wobec kobiet. Gowin podkreślał, że pod względem walki z przemocą, autorom konwencji przyświecały cele bardzo szczytne. Przypominał, że jego resort pracuje nad rozwiązaniami prawnymi w tej sprawie, np. przepisem nakazującym gwałt ścigać z urzędu, a nie tylko wtedy, gdy poszkodowana złoży taki wniosek.

Ale spora część opinii publicznej zrobiła z Gowina potwora, który nie chce chronić praw kobiet. O co chodzi w tym sporze?

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?