Odczepcie się od Euro

Rząd promuje Polskę, budując atmosferę grozy. Nie przypominam sobie, by ktoś kiedykolwiek tak spektakularnie strzelił sobie w stopę - pisze publicysta

Publikacja: 28.05.2012 20:42

Marek Magierowski

Marek Magierowski

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Zaledwie kilka dni po słynnej operatywce, na której kilku ministrów meldowało premierowi pełną gotowość do Euro 2012, rząd wpadł w nie lada histerię. Powód: rzekome zagrożenie dla bezpieczeństwa reprezentacji Rosji ze strony uczestników marszu smoleńskiego.

Ministra Joanna Mucha zasugerowała z zatroskaną miną, iż rosyjscy piłkarze wraz z holenderskim trenerem powinni się zastanowić nad zmianą zakwaterowania. Rosjanie robili wrażenie, jakby nie bardzo wiedzieli, o co chodzi: nie po to tuż po losowaniu grup w te pędy zarezerwowali najbardziej szykowny hotel w mieście, żeby się teraz przenosić do jakiegoś opustoszałego akademika albo zajazdu Złote Runo.

Oliwy do ognia dolał Jacek Protasiewicz, eurodeputowany Platformy Obywatelskiej: „10 czerwca przed Pałacem Prezydenckim będą nie tylko patrioci, ale i ci myślący o przeciwnikach w kategoriach wrogów, których trzeba zniszczyć - ostrzegał w RMF FM. - Kibole są w drugim, jak nie w trzecim szeregu popierających Jarosława Kaczyńskiego czy uczestniczących w tych marszach z pochodniami. To naprawdę duże ryzyko".

Taki już urok futbolu

Nie wiem, na ile Rosjanie obawiają się Jarosława Kaczyńskiego i jego kohort. Moim zdaniem większe niebezpieczeństwo czyha na nich na Stadionie Narodowym, gdzie przecież w każdej chwili może im spaść na głowy jakiś daszek. Nie wspominając o tym, że mogą nie dojechać na mecz, grzęznąc w korku gdzieś na Wisłostradzie.

Trochę już lat mi nastukało i parę imprez sportowych w życiu oglądałem. I nie przypominam sobie, by organizator mundialu, mistrzostw Europy czy igrzysk olimpijskich wprost stwierdził, iż nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa jednej z uczestniczących ekip. Nie przypominam sobie, by rząd tego czy innego kraju kiedykolwiek tak spektakularnie strzelił sobie w stopę.

To ma być ta „pełna gotowość"? Czy naprawdę policja nie jest w stanie utworzyć kordonu bezpieczeństwa wokół jednego, małego budynku w centrum miasta? Czy perspektywa pochodu o charakterze quasi-religijnym, w którym weźmie udział prawdopodobnie kilka tysięcy osób, naprawdę wywołuje paraliżujący strach organów państwa?

Intuicja podpowiada mi, że wystarczyłoby postawić przed Bristolem kilku osiłków w kominiarkach - najlepiej tych samych, którzy swego czasu spacyfikowali twórcę portalu Antykomor.pl - aby Rosjanie oraz właściciele Bristolu spali ze spokojną głową. Ale rząd wybrał oczywiście wariant najgłupszy z możliwych i obwieścił światu, że dzikie hordy nadwiślańskich kiboli właśnie ostrzą maczety na piłkarzy z krajów ościennych. Zaiste, bardzo finezyjna promocja Polski.

Jednakowoż po głębszym namyśle dochodzę do wniosku, iż 127. wpadka ministry sportu może mieć swoje drugie dno, a jej słowa - na pozór absurdalne - wcale takimi być nie muszą.

W trakcie dużych turniejów piłkarskich zazwyczaj dochodzi do sprzeczek między kibicami - w knajpach, na ulicach i placach miast, w których rozgrywane są mecze. Niewinne zrazu kłótnie czasami przeradzają się w bijatyki, szczególnie po paru kuflach Carlsberga (celowo wymieniam to piwo, gdyż nie wiem, czy w tekście o Euro mogę pisać także o innych markach). Mówiąc krótko: zawsze ktoś komuś da w mordę. Taki już urok futbolu.

Jak to zwalić na PiS

Prędzej czy później będziemy świadkami jakiejś szarpaniny: Chorwat wyleje piwo na kark Irlandczyka, Anglik wyzwie Francuza, policjanci ich rozdzielą, pielęgniarka przylepi plasterek, barman zadzwoni po szklarza i będzie po kłopocie. Ale jak, nie daj Bóg, Polak weźmie się za bary z Ruskiem, nieważne, czy 10, 12 czy 17 czerwca, to czyja będzie to wina? No czyja? Kaczora, rzecz jasna! Już widzę oburzenie w oczach ministry Muchy, już słyszę połajanki europosła Protasiewicza, który natychmiast przesunie kiboli z drugiego do pierwszego szeregu PiS, już wyobrażam sobie przeprosiny ministra Grasia („Izwinitie, daragije druzja...").

Może więc przestrogi Joanny Muchy są jedynie przygotowaniem artyleryjskim przed dużo poważniejszą ofensywą, w której każdy antyrosyjski wybryk odurzonego alkoholem kibica będzie zaliczany na konto PiS i Jarosława Kaczyńskiego. Bo tak to, niestety, daragije, płatformerskije druzja, wygląda. Jak znam życie, na Kaczyńskiego da się zwalić nawet zamieszki między kibicami Niemiec i Holandii po meczu w Charkowie 13 czerwca (informacja dla czytelników nieco mniej obeznanych z historią piłki nożnej - potomkowie Goethego i Rembrandta nienawidzą się od pokoleń).

Notabene: czy ukraińscy ministrowie już zameldowali pełną gotowość do niemiecko-holenderskiej bitwy? A może zaproponowali obu rywalom, by wyjątkowo rozegrali mecz na PlayStation, by uniknąć stadionowej rzezi?

A może jest i trzecie dno tego dziwacznego scenariusza, w którym kilku lękliwych liderów PO tuż przed inauguracją Euro buduje w Polsce atmosferę grozy. Może zwyczajnie chodzi o przykrycie pewnych, mówiąc eufemistycznie, niedoróbek tego rządu, który miał blisko pięć lat na wykonanie tak zwanego wielkiego skoku cywilizacyjnego, polegającego na zbudowaniu kilku autostrad, wyremontowaniu kilkunastu torowisk tramwajowych, pomalowaniu paru barierek i zasianiu odpowiedniej trawy na czterech stadionach, która łaskawie zechciałaby rosnąć.

Poza tym ciężko tutaj obarczyć winą ten okropny PiS, choć na pewno biedny Stefan Niesiołowski jest święcie przekonany, że za skandal z autostradami odpowiada Ewa Stankiewicz i inne pisowskie lizusy. Lecz taką teorię mogą wysnuć jedynie ludzie mali i podli, bo przecież Donald Tusk nigdy niczego nie przykrywa, nie manipuluje opinią publiczną, a wszystkie działania jego ministrów wynikają z patriotyzmu oraz wrodzonej krystalicznej dobroci.

Uśmiechnięta gęba Ronaldo

Oto mój prywatny apel do wszystkich polityków: i tych rządzących, i tych z opozycji: weźcie się w końcu odczepcie od tego Euro i przestańcie sobie nim wycierać usta. Ci ministrowie, którzy mają w czasie mistrzostw coś ważnego do zrobienia, niech robią swoje i niech już się nie wydurniają przed kamerami.

Ci posłowie, którzy gorączkują się z powodu listy gości zaproszonych do loży prezydenckiej na Stadionie Narodowym, niech sobie spokojnie usiądą we własnej, domowej loży przed telewizorem, otworzą puszkę piwa lub karton mleka i podelektują się dobrym futbolem jak miliony innych Polaków.

Na koniec odrobina jakże pouczającej historii. W 1950 roku Brazylia rozgrywała mistrzostwa świata u siebie, była murowanym faworytem do tytułu. W finale sensacyjnie przegrała z Urugwajem. Ilu Brazylijczyków pamięta, kto był wtedy prezydentem ich państwa albo szefem komitetu organizacyjnego turnieju? A ilu pamięta Juana Alberto Schiaffino i Alcidesa Ghiggię, dwóch urugwajskich napastników, którzy pogrążyli wówczas w rozpaczy całą Brazylię? Jeszcze dziś na dźwięk tych nazwisk mieszkańcom Rio de Janeiro trzęsą się ręce (po latach Ghiggia powiedział: „Tylko trzy osoby zdołały uciszyć stadion Maracana: Frank Sinatra, papież Jan Paweł II i ja").

W 1966 roku Anglia wygrała mistrzostwa świata - po raz pierwszy i na razie ostatni. Jak myślicie, ilu Anglików pamięta, kto wtedy był premierem, kto ministrem sportu, a kto przywódcą opozycji? A ilu pamięta, z kim Anglia zagrała wtedy w finale i jakim wynikiem tamten mecz się skończył? Spodziewam się, że circa 90 proc. Niezapomniane 4:2 z Niemcami i słynna bramka Geoffa Hursta to po prostu część dziedzictwa Albionu i nie ma w tym ani krzty przesady.

Za 20, 30 lat nikt nie będzie pamiętał, kim była pani Mucha, pan Protasiewicz i pan Graś, w jakim hotelu mieszkała reprezentacja Rosji i kto się z kim pobił na Krakowskim Przedmieściu. Będziemy za to pamiętać - mam nadzieję - fantastyczne bramki Lewandowskiego, dryblingi Błaszczykowskiego i parady Szczęsnego. Utkwią nam w pamięci słupki, poprzeczki, niewykorzystane karne i niesłusznie odgwizdane spalone. Minister Nowak może nawet osobiście jeździć walcem po A2, ale naprawdę więcej osób interesuje dzisiaj tempo gojenia się lewej ręki Damiena Perquisa niż tempo schnięcia asfaltu między Strykowem a Konotopą.

Przez miesiąc zamiast uśmiechniętej gęby Palikota będziemy oglądać uśmiechnięte gęby Cristiano Ronaldo, Waynea Rooneya i Fernando Torresa.

Czyż to nie cudowne?

Autor jest publicystą „Uważam Rze"

Zaledwie kilka dni po słynnej operatywce, na której kilku ministrów meldowało premierowi pełną gotowość do Euro 2012, rząd wpadł w nie lada histerię. Powód: rzekome zagrożenie dla bezpieczeństwa reprezentacji Rosji ze strony uczestników marszu smoleńskiego.

Ministra Joanna Mucha zasugerowała z zatroskaną miną, iż rosyjscy piłkarze wraz z holenderskim trenerem powinni się zastanowić nad zmianą zakwaterowania. Rosjanie robili wrażenie, jakby nie bardzo wiedzieli, o co chodzi: nie po to tuż po losowaniu grup w te pędy zarezerwowali najbardziej szykowny hotel w mieście, żeby się teraz przenosić do jakiegoś opustoszałego akademika albo zajazdu Złote Runo.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA